„Zaburzenia snu są bardzo częstym zjawiskiem w ostatnim trymestrze ciąży - mówi dr David Gozal z Kliniki Pediatrii Uniwersytetu w Chicago (USA), główny autor badania. - Szczególnie uciążliwe i wyczerpujące są bezdech senny i sen przerywany. Postanowiliśmy sprawdzić, czy mają one jakikolwiek wpływ na rozwijające się w ciele kobiety dziecko, które, jak wiadomo, jest w tym okresie niezwykle podatne na wszelkie czynniki docierające z zewnątrz”.
W tym celu naukowcy przeprowadzili serię eksperymentów z udziałem ciężarnych myszy. Między 15. a 19. dniem ciąży (co odpowiada trzeciemu trymestrowi u ludzi) zakłócali sen części zwierząt, skracając czas jego trwania o połowę. W porze spania przez klatki samic co dwie minuty przesuwała się elektrycznie napędzana szczoteczka, co wymuszało na zwierzętach krótkie przebudzenie, przejście przez przeszkodę i powrót do snu. Myszy w pozostałych klatkach, będące grupą kontrolną, spały bez zakłóceń.
Po porodzie ważono wszystkie mysie noworodki. Okazało się, że średnia waga urodzeniowa młodych z obu grup była jednakowa. Jednakowe okazały się również ich nawyki żywieniowe i krzywa wzrostu w pierwszych tygodniach życia. Różnice pojawiły się dopiero po osiągnięciu dorosłości.
„Przez kilka tygodni po odstawieniu młodych myszy od mleka matek wszystko wydawało się być w porządku - opowiada dr Gozal. - Jednak po upływie 16-18 tygodni - co odpowiada początkowi ludzkiego wieku średniego - zauważyliśmy, że samce myszy urodzone przez matki, którym zakłócano sen w czasie ciąży, jadły więcej, a ich waga niepokojąco rosła".
„Skupiliśmy się na obserwacji jedynie samców, ponieważ ich gospodarka hormonalna jest mniej skomplikowana i łatwiejsza do analizy” - wyjaśnia autor badania.
Po upływie 24 tygodni synowie myszy z grupy eksperymentalnej ważyli średnio o 10 proc. więcej niż ich rówieśnicy z grupy kontrolnej.
„Nie była to jakaś ogromna otyłość - mówi Gozal. - Wspomniane 10 proc. odpowiada mniej więcej 15 dodatkowym kilogramom u dorosłego człowieka. Jednak już wkrótce, w wieku 18 miesięcy, część myszy z pierwszej grupy stała się chorobliwie otyła, a niektóre z nich doprowadziło to do śmierci”.
U dorosłego potomstwa matek z zakłócanym snem, poza nadwagą, pojawiały się inne problemy zdrowotne. Gorzej wypadały u nich testy obciążenia glukozą, rozwijała się insulinooporność - charakterystyczny objaw cukrzycy typu 2 i zespołu metabolicznego.
Zwierzęta te miały także nieproporcjonalnie dużo tkanki tłuszczowej trzewnej (co oznacza tzw. otyłość brzuszną), podwyższony poziom lipoprotein o niskiej gęstości, czyli „złego cholesterolu”, a ich komórki tłuszczowe produkowały mniej adiponektyny - hormonu, który odpowiada za regulację wielu procesów metabolicznych, w tym przemian glukozy. Niższe stężenie adiponektyny koreluje z nadwagą i jest silnym czynnikiem ryzyka wystąpienia cukrzycy typu 2.
„Można powiedzieć, że adiponektyna to taki >łaskawy< dla nas hormon: pomaga obniżać poziom cholesterolu, sprawia, że jesteśmy wrażliwsi na insulinę, chroni nasze serca. Kiedy poziom adiponektyny wzrasta, nasza waga spada” - wyjaśnia Gozal.
Tymczasem, co wykazały badania, ekspresja genu adiponektyny u potomstwa matek z zaburzeniami snu znacznie spadła.
„Myszy urodzone przez matki z tej grupy miały w zasadzie zupełnie nieaktywny gen AdipoQ. Być może zjawisko to rozciąga się także na inne geny - sprawdzimy to w kolejnych badaniach. Jednak już teraz możemy stwierdzić, że uzyskane przez nas wyniki są pierwszym tak dobitnym przykładem tego, jak mocno występujące u matki w okresie ciąży nieprawidłowości mogą się przełożyć na ryzyko chorób, a nawet na profil genetyczny, u kolejnego pokolenia w dorosłym życiu” - podsumowuje autor omawianej pracy.
„I w sumie jest to trochę przerażające - dodaje Gozal. - Bo mając taką wiedzę można by się zastanawiać, czy to nowe pokolenie - synowie matek z zaburzeniami snu, u których rozwinęła się cukrzyca bądź zespół metaboliczny - przekażą >felerne< geny dalej. Czy wpłyną na kolejne pokolenia?”