Partner: Logo KobietaXL.pl

Czy dzisiejsze więzienia przypominają sanatoria? Taki jest przekaz medialny – telewizory, świetlice, siłownie i dobre jedzenie, stawka żywieniowa wyższa niż w szpitalu. I to ma być miejsce, w którym odbywa się karę?

 

W społeczeństwie funkcjonują dwa mity. Jeden to sanatorium, drugi to miejsce kaźni z klawiszami, którzy znęcają się nad więźniem. Żaden nie jest prawdziwy. Faktycznie, jeśli mówimy o zakładach półotwartych to może bardziej przypominają hotele robotnicze ale z więzieniem w rozumieniu zakładu zamkniętego nie ma to nic wspólnego. W tych półotwartych, owszem, bywają świetlice czy boiska, ale bywają. A ty o które pytasz?

 

O te zamknięte, takie prawdziwe więzienia.

 

To masz trzy metry kwadratowe na człowieka i cele zamkniętą przez 23 godziny na dobę. Wyjście do spacerniaka, rzadziej na jakieś ćwiczenia. Kilka osób w celi, każdy ma łózko, taboret, jakiś karton na osobiste rzeczy. Łózka są piętrowe, żeby więcej miejsca było.

 

Jak to można wytrzymać?

 

Można, wytrzymują nawet „normalni” ludzie, tzn. tacy, którzy trafili pierwszy raz i pochodzą trochę z innej niż pospolici przestępcy sfery. Lekarze, księża, adwokaci, dyrektorzy. Po około dwóch tygodniach się przystosowują. Człowiek ma niesamowite możliwości adaptacyjne. Potem funkcjonują normalnie, po koleżeńsku, jakoś żyją. Jak wyjdą, szybko zapominają, bo nie chcą o tym pamiętać.

 

I tak normalnie dogadują się z recydywą?

 

Osadzeni pierwszy raz siedzą z recydywistami w jednej celi tylko w amerykańskich filmach. Kluczowa role w każdym więzieniu spełnia właściwy dobór ludzi w celi. To jedyny sposób, żeby można było zapanować nad taką grupą ludzi, w dodatku ściśniętych jak sardynki. Dlatego jak mamy na przykład dwóch lekarzy, to będą w jednej celi. Nawet palący nie mogą być z niepalącymi.

 

I grypsera tych „normalnych” nie gnębi?

 

Grypsery już nie ma, społeczeństwo się zmieniło, i więźniowie również. Liczy się ten więzień, który ma więcej pieniędzy. Może wkupić się w łaski innych.

 

Po co, żeby nie być zgwałconym pod prysznicem?

 

Gwałty w łaźniach są na filmach, kiedy któryś z więźniów schyla się goły po mydło. W realu za duży jest tam dozór. Jak już ktoś miałby kogoś gwałcić, to łatwiej byłoby w celi. Nie mówię, że w ogóle nie ma patologii, ale nie jest tak wielka jak wyobraźnia scenarzystów. Zdarzają się próby przemycania i handlu narkotykami, kiedyś więźniowie zorganizowali nielegalnego totolotka, obstawiali zakłady piłkarskie.

 

A skąd więźniowie maja pieniądze?

 

Zakładamy im konta depozytowe, mogą sobie nawet zrobić stały przelew ze swojego banku, albo wpłaca im rodzina. Mieliśmy kiedyś taki przypadek, że wieźliśmy człowieka do bankomatu. Chciał spłacić grzywnę, żeby wyjść na wolność. Pojechał ze strażnikami, wypłacił pieniądze, wpłacił w kasie i poszedł do domu. Po co go trzymać? W Polsce więzienia są przepełnione bo mamy jedne z najbardziej surowych wyroków, to historyczna pozostałość jeszcze po caracie kiedy wywożono na zsyłkę na całe lata. Stąd te powiedzenia „rok nie wyrok, czy „dwa lata, jak dla brata”. A przecież rok w więzieniu to strasznie długo. Wyobrażasz sobie 365 dni w zamknięciu, na trzech metrach?

 

Nie chcę sobie nawet wyobrażać, to ostatnie miejsce do którego chciałabym trafić.

 

I słusznie myślisz. Bo to nie jest miejsce dla normalnych ludzi. Dlatego więzienia mają też pełnić funkcję odstraszającą. Nie ma przecież nic gorszego dla człowieka jak ograniczenie jego wolności, intymności, przestrzeni i życia wśród zakazów i nakazów. Ale też nikt z więzienia nie wychodzi „pogorszony”. Dbamy o jego zdrowie, zapewniamy różne terapie.

 

Pogorszony? Powinien wyjść lepszy. Więzienie ma przecież resocjalizować...

 

A co to znaczy? Co to „re” ma oznacza? Więzienie powinno socjalizować. Pobyt tu powinien powodować refleksję nad własnym życiem, postępowaniem. Ci co zechcą, to się zmienią. Mają możliwości, psychologów, zajęcia dla alkoholików czy zaburzonych osobowościowo. Ale człowiek sam musi chcieć zmiany, żadna instytucja tego za niego nie zrobi. Może tylko pomóc.

 

I te wyjścia na wolność do pracy, na przepustki do domu mają temu służyć, co to za więzienie,z którego można wychodzić?

 

A po co maja bezczynnie siedzieć? Nie wszystkich wypuszczamy. To rodzaj nagrody. U nas codziennie 500, 600 chłopa wyjeżdża rano do pracy, pracodawcy ich odbierają , potem odwożą, wielu pracuje za darmo, w domach pomocy społecznej, sprzątają ulice. Ja generalnie nie jestem miłośnikiem takiej całkowitej izolacji. Uważam, że w wielu przypadkach dozór elektroniczny jest wystarczający. W Polsce można nim już objąć 14 tysięcy ludzi. Mówisz o przepustkach. Jak chłop do domu pojedzie, to może uda mu się jakoś rodzinę zachować. Jak wyjdzie na wolność, będzie miał gdzie wrócić. Większa wtedy jest szansa, że do nas ponownie nie trafi.

 

Jesteś za tym by dawać osadzonym coraz więcej przywilejów? Plazma w celi, Internet, komórki? Co jeszcze?

 

Bez przesady. Telewizor w celi jest jedną z największych nagród, musi dostarczyć go rodzina, ma mieć określone rozmiary. Co do komórek, to sama pomyśl, więźniowie mogą korzystać z aparatu wrzutowego i dzwonić do bliskich. Tyle tylko, że on jest z reguły jeden i kupa ludzi. Wewnętrzne przepisy regulują, jak często można dzwonić. Jaka jest różnica, czy ktoś dzwoni z tego telefonu czy z komórki? A co do Internetu, to pewnie cie zadziwię, ale jest pomysł, żeby udostępnić więźniom Skype do kontaktów z rodziną. Ktoś powie, że to przesada. Ale jeśli ktoś już ma wyrok i odsiaduje karę, to znaczy, że ma być izolowany ale nie pozbawiony kontaktów z bliskimi.

 

Pracujesz w więziennictwie blisko 30 lat. Zabierasz „pracę do domu”? Łózka pościelone na kant, nakazy i zakazy?

 

Prywatnie jestem strasznym bałaganiarzem. Ale faktycznie jestem autokratyczny i stanowczy. Ale sądzę, że to nie są cechy, które wyniosłem z więzienia. To raczej ich posiadanie sprawiło, że właśnie tutaj trafiłem. Trudno w tej pracy być mięczakiem.

 

Rozmawiała: Magdalena Gorostiza

 

 

 

 

 

 



Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Powrót