W Lublinie już po raz piąty w Trybunale Koronnym odbył się Zjazd Zbyszków. Okazja do spotkania Zbigniewów, Zbyszków i Zbyniów z całego świata. Okazja do spędzenia wspólnie czasu przy muzyce i poezji. Okazja do wymiany poglądów, opinni i zdań. O kobietach, krytykantach i zazdrosnych mężach rozmawiał z nami poeta Zbigniew Roth.
Nowy Hymn Zjazdu Zbigniewów
Hymn jako wydarzenie twórcze jest to dla mnie bardzo istotne, bo to jest moja specjalizacja - pisanie piosenek, pieśni, hymnów z różnego powodu, na różne okazje, okoliczności czy wydarzenia i te wszystkie rzeczy łączą się w jedną całość poprzez moją osobę.
Zjazd Zbyszków jest już tu tradycją z wplecioną historią i chciałem żeby ważny temat był pokazany w nowoczesny sposób. Jeśli tutaj zbierają się ludzie, sami, przez nikogo nie przymuszani, z różnych stron świata, a widzimy w tej chwili reprezentantów innych nacji – Irlandii, Wielkiej Brytanii, Francji, to jest to dowód, że jest nie tylko zapotrzebowanie społeczne, polskie na jedność serc i dusz, na porozumienie, ale to jest ogólnospołeczna potrzeba wszystkich narodów, bycia ze sobą, rozmawiania. Hymn łączy ludzi – ta symbolika tego wydarzenia jest zwarta w słowie, bo nie chodziło mi o to żeby coś niepotrzebnie nadmuchać, jak jakiś balon, który może zaraz pęknąć. Hymn daje przekaz indentyfikujący się z ideą Zjazdu Zbyszków, że jesteśmy dla siebie i ze sobą.
Poezja może przełamywać bariery, może być uniwersalnym językiem, ale trudność polega na tym przez kogo jest wyrażana. Jeżeli nośnikiem języka porozumienia będzie ktoś kto w swoim codziennym zachowaniu jest zupełnie inny niż to co stara się przekazać, to to będzie fałszywe, natomiast jeśli ta osoba w swoim codziennym zachowaniu podpiera wizerunek, który tworzy językiem, słowem, obrazem czy muzyką to wtedy jest pewna jedność, jest autentyczność. Chciałem żeby ten hymn był autentyczny.
Sytuacja, która mnie frapuje
Można tutaj dywagować, bo niektórzy potrzebują dla wytworzenia dzieła różnej ilości czasu, miejsca i inspiracji, a nawet weny. Jeśli wena jest kobietą, piękną blondynką to u mężczyzny wyzwala szybsze reakcje, jeśli będzie niepożądaną brunetką to może tych reakcji pozytywnych, szybkich nie będzie. De facto chodzi o to, że mój proces twórczy ma bardzo szybkie przełożenie w czasie. Zdarza się tak, że siadam i piszę jakieś słowo, przychodzi sytuacja, która mnie frapuje, jest osoba, jest jakiś splot okoliczności i jeszcze nawet nie wiem do końca co chciałbym o tym napisać... Piszę słowo, zaraz jest następne, powstaje zdanie, piszę dalej, ale coś mi się nie podoba, zaczynam kroić, przestawiać, układać w rytmie i proszę mi wierzyć jest to autorska choroba - w moim przypadku bardzo szczególna, że mnie coś korci i te dzieła, które powstają, już po 5 minutach są w internecie, ale potem je czytam z rozpaczą, myślę że zrobiłbym to zupełnie inaczej, więc muszę szybko wycofać wiersz, nanieść jakąś autorską poprawkę... Jestem bardzo krytyczny wobec swoich prac.
Krytycy i krytykanci
Ja abstrahuje od krytycyzmu innych osób, bo krytyka jest pożądaną rzeczą, ale w dzisiejszych czasach mamy zbyt dużo krytykantów, którzy nie są przygotowani w żaden sposób do tej krytyki – po prostu krytykują, aby pokazać swoją wyższość nad twórcą i wówczas mają wrażenie, że zyskują u odbiorców jakiś aplauz. Jest to złudne wrażenie, bo kij ma dwa końce i z czasem w tego krytykanta uderzy.
Natomiast krytyk jest to osoba pożądana w procesie twórczym, jest zazwyczaj zawodowym, wykształconym krytykiem i tego krytyka można bać się jak ognia, ignorować, a można też uznać, że jest to człowiek stojący na naszym kolejnym skrzyżowaniu i to on pokazuje, w którą stronę trzeba skręcić żeby nie wypaść z tej naszej obranej drogi myślenia i żeby ta materia była sensownym obrazem.
Nie tędy droga
O rozpaczy nasza! Mamy teraz zbyt dużo słowotwórstwa, kombinowania, przenoszenia rymu, rytmu w taki dziwny sposób żeby za wszelką cenę zyskać oryginalność – żeby być wyjątkowym. Mnie kiedyś uczono, że w wierszu tak jak w wypracowaniu powinny być: wstęp, rozwinięcie i odpowiednia puenta – zakończenie. Właściwie tak naprawdę, to ten ostatni akcent jest fundamentem całości, on zamyka ten obraz, wyraża myśli autora, ale nie narzuca do końca wizji, bo inaczej odbiorca nie zostanie z nami i nigdy nie zyskamy porozumienia.
Jeżeli pisze do mnie na profilu społecznosciowym fanka „Supcio są te twoje utworki i ja składam ci gratki”- no to przepraszam bardzo – czy ja graciarnię prowadzę? Nie jest chyba tak trudno powiedzieć „gratuluję” - jest to słowo cywilizowane, przyjęte. Co chcemy osiągnąć przez taki zabieg, w którym obcinamy jakieś frazy, wprowadzamy zniekształcenia? Ortopeda się takim okaleczonym słowem nie zajmie, a ono pójdzie w świat i kolejne pokolenia będą brać te zniekształcone słowa jako dobro narodowe, nie tędy droga. My nie gęsi i swój język mamy.
Z kobietami bywa różnie
Nie da się ukryć, że właściwym motorem dla mężczyzny piszącego, rzeźbiącego, komponującego, malującego zawsze będzie kobieta. To bardzo ważny inspirator, a inspiracja poparta doznaniami szybciej pobudza wyobraźnię. Kobieta jest tym elementem twórczej weny, którego nie da się zignorować. Jest bardzo ważna w życiu mężczyzny, a w życiu twórcy jeszcze ważniejsza. Jeśli kobieta potrafi przyciągnąc do siebie, zainteresować sobą, nawet jeśli robi to nieświadomie, to daje energię żeby tworzyć, aby coś robić, aby to doznanie mogło przełożyć się na wyznanie uczuć, przeżyć, emocji w formie wiersza czy innego elementu twórczego. Moim zdaniem kobieta ma bardzo silny wpływ na poezję.
Erotyki, pruderyjność i zazdrośni mężowie
Jesteśmy narodem pruderyjnym, oszukujemy siebie sami, na portalach społecznościowych burze wzbudzają wiersze erotyczne. Element erotyczny nie jest do zbagatelizowania, bo on jest elementem składowym każdej zdrowej komórki jaką jest rodzina i każdego zdrowego związku czy jest to narzeczeństwo, czy jakieś inne formy miłości. Udawanie, że tata z mamą coś tam zrobili i nawet nie wiedzieli jak to robili jest pruderią dla mnie wielkiego formatu. Ja się nie wstydzę erotyków, mam nawet w swojej twórczości okres intensywnego pisania erotyków na zamówienie fanek. Panie mnie same prosiły. Dostawałem wiele wiadomości w stylu „Zbyszku taka późna pora, a ja zasnąć nie mogę, ty piszesz takie rzeczy, że aż mi się gorąco robi”. Piszę tak jak czuję, ale czy to jest tak samo odbierane? Do tanga trzeba dwojga – doznania jednej strony nie są obrazem całości. Mam przygotowany tomik poezji eortycznej, który czeka na wydawcę. Grafiki dodała moja sympatyczna koleżanka, polska poetka mieszkająca w Niemczech Jadwiga Rudnicka.
Erotyki powinny być nie do końca słodkie, nie do końca romantyczne, ale mimo wszystko liryczne. Powinny być wyznaniem własnej osobowości – ja też jestem mężczyzną, jestem miłośnikiem doznań ludzkich, głębokich, naturalnych, które łączą mężczyznę i kobietę. Nie powiedziałem, że jestem miłośnikiem seksu – gdybym powiedział to w wierszu w taki sposób, byłoby to nie do przyjęcia. Czasami moje fanki piszą do mnie „Taki piękny wiersz, szkoda, że nie dla mnie...” chyba chcą żebym odpowiedział – tak to dla ciebie... Ja piszę wiersze po to, aby czytali je różni ludzie. Jeżeli wśród tych wszystkich osób jest ta jedyna, to ona dobrze wie, że ten wiersz jest dla niej.
Moje wiersze wklejam na portalu społecznościowym swoim fanom i fankom. Czasami zazdrosny małżonek pisze do mnie „Weź się odczep od mojej żony, przestań pisać, bo jak cię dorwę to ci kłaki powyrywam”. Jeden nawet ośmielił mi zarzucić, że ja z jego żoną sypiałem! Wklejam wszystkim takie same wpisy, wymusza to okoliczność i forma przekazu za pośrednictwem internetu. Nie naruszam niczyjej prywatności, ale mężowie są rozochoceni nie w tym kierunku, w którym powinni – gdaczą jak koguty na grzędzie.
Każdy może mi zarzucić, że jestem zakochany w swoich wierszach. Przecież to są moje dzieci! One się we mnie urodziły, a który normalny ojciec czy matka wyrzeka się swojego dziecka? Mam ten margines świadomości, że moje wiersze muszą podlegać ocenie innych, bo ja nie piszę ich tylko dla siebie! To nie jest jakiś masochizm artystyczny tylko wypowiedź literacka, lepsza lub gorsza, bo różne mogą być oceny, różni są odbiorcy, ale to wszystko składa się na jedno doznanie, głębokie i ludzkie, które jest sformułowane w kilku strofach wiersza - co jest dzisiaj trudne do zrobienia ponieważ nastąpiła moda na poezję gazetową – ludzie mogą wziąc gazetę, wyciąć z niej kilka zdań i podpisać, że to jest wiersz. Zrzućmy z piedestału Mickiewicza! Rymy częstochowskie przynoszą ujmę! Jaką ujmę? To jest ogromna sztuka napisać rymowany wiersz, który będzie płynął jak melodia dla ucha i serca. Przekaz musi być czysty i wrażliwy, taki aby trafił do ludzi. Wiadomo, że nie zadowolimy wszystkich, ale jest nadzieja, że to się spodoba
Dziękuję z całego serca, pozdrawiam wszystkie czytelniczki portalu KobietaXL.
Zbigniew Roth,
Poznań
Rozmawiała: Katarzyna Krupka
Foto: własność prywatna Zbigniew Roth