Wspomnienia z dzieciństwa nie należą do najszczęśliwszych. Matkę pamięta jak przez mgłę, po urodzeniu młodszego rodzeństwa, matka zwyczajnie ich porzuciła i sobie poszła.
- Zostawiła nas u babci – mówi Zofia. - Wyjechała na drugi koniec Polski. Wpadała od czasu do czasu. Ale to babcia była naszą rodziną zastępczą.
W szkole Zofia zawsze czuła się gorsza. Koleżanki miały rodziców. Ona – nie. Tylko babcię i przyszywanego dziadka. Kiedy zaczęła marzyć o poznaniu swojego ojca? Chyba praktycznie od zawsze. Ale z czasem stało się to jej prawdziwą obsesją.
I choć polskie ustawodawstwo stanowi, że dziecko ma prawo do poznania swojej tożsamości, Zofia byłą kompletnie bezradna. W USC nie miała co szukać, bo w metryce podane są fałszywe dane i tak na dobrą sprawę nie było żadnej metody, aby matkę do wyjawienia prawdy zmusić.
- Chodziłam do prawników – mówi. - Nie było sposobu, żeby matkę do tego zmusić.
Matka kręciła od zawsze
Ile razy pytała matki? Tysiąc, setki tysięcy, razy, a może milion. Nigdy nie dostała odpowiedzi, zawsze jakieś pokrętne tłumaczenia. Nigdy żadnego konkretu.
- Gdzie ja nie byłam, u wróżek, u jasnowidzów – wzdycha. - Mówili, że to żonaty facet, który za milczenie dał matce pieniądze. Dlatego zniknęła.
Jeszcze kiedy jej matka żyła, robiłam o niej reportaż. Chciała wystąpić w telewizji, pokazać się światu. Może ktoś rozpozna na zdjęciu, może się przyzna. Niestety. Nikt się nie odezwał. Ale Zofia nie ustępowała. Drążyła, szukała. Bezskutecznie.
- Ja nie chce niczego od ojca, żadnych pieniędzy – podkreśla – Chcę wiedzieć, tylko kim jest. Może mam rodzinę? Przyrodnie siostry czy braci? Chciałabym mieć z nimi jakikolwiek kontakt. No i przede wszystkim, chciałabym wiedzieć kim ja jestem. Przecież każdy człowiek ma prawo do poznania swojej tożsamości.
Ona nie ukrywa, że czuje się jakaś pusta. O matce wie niewiele, nie zna jej życia. O ojcu nie ma nawet zielonego pojęcia.
- Trudno tak żyć – wzdycha. - Mnie to męczy okrutnie.
Matka zabrała tajemnicę do grobu
Zofia przeczuwała, że matka niczego nigdy nie wyjawi. Zmarła w 2016 roku, o śmierci poinformowała córkę opieka społeczna.
- Jedno świństwo mi zrobiła, jak mnie porzuciła – mówi – Drugie, nie chcąc powiedzieć, kim jest mój ojciec.
Ale Zofia pojechała do Szczecina, żeby wyprawić jej pogrzeb. Śmierć matki zniweczyła w dużej mierze szansę na poznanie ojca, ale Zofia nie chciała się poddać.
- Byłam u jasnowidza, u numerologa, zupełnie niedawno – mówi. - Bo ja tą sprawą żyję bez przerwy, jest nadzieja, że może w jakiś cudowny sposób do ojca jednak dotrę.
Na życiowym zakręcie
Szybko sama wyszła za mąż i urodziła dzieci, szkół wtedy nie udało się skończyć. Ale Zofia się nie poddała. Choć dziś ma prawie 53 lata skończyła liceum i w 2020 roku zrobiła kurs opiekunki medycznej. Chciałaby znaleźć dobrą pracę, nawet na drugim końcu Polski, bo tu w Słotwinach, gdzie mieszka nie zarobi złotówki. Mówi o sobie, że jest na życiowym zakręcie.
- Z najmłodszą córką bym wyjechała, to dziś dorosła dziewczyna, ale razem byłoby raźniej – wzdycha. - Może i ona znalazłaby zajęcie? Jakoś by nam się to życie w końcu ułożyło.
I ciągle liczy, że odnajdzie ojca. Jasnowidzka mówiła, że ojciec żyje.
- Wie pani, człowiek chciałby znać to swoje drzewo genologiczne. Swoje korzenie, to może dużo wyjaśnić, dlaczego tak, a nie inaczej moje życie się potoczyło. Mnie to strasznie męczy. Może ktoś coś wie, może trzyma w tajemnicy, może uda się ojca odszukać – mówi Zofia. - Może sam przeczyta i się w końcu odezwie?
Kika dni temu śniła jej się matka. Ale nic nie mówiła. Zofia jednak jest pełna optymizmu.
- Może ruszą ją wyrzuty sumienia i we śnie mi to wyzna? - pyta z nadzieją w głosie. - Może moje marzenie się spełni?
Magdalena Gorostiza