Wiara znikła po dwóch wizytach w klinice. Podczas ostatniej stanowczo odmówiono jej zamrożenia jajeczek. Na wszelki wypadek, na przyszłość.
- Za moje własne pieniądze – podkreśla Ewa. - Nie w ramach jakiegoś programu finansowanego przez państwo.
Sytuacja życiowa Ewy jest, jaka jest. Ma lat 40, samotna, bardzo chciałaby ułożyć sobie życie i przede wszystkim urodzić dziecko.
- Byłam dość długo w związku, rozpadł się – wyjaśnia. - Lata mijają, ja nie tacę nadziei. Że kogoś jeszcze spotkam.
Podkreśla, że nie marzy o in vitro, nie chciała mrozić embrionów, nie chce żadnego anonimowego dawcy, ani nie che samotnie rodzić dziecka.
- Chciałabym wyjść za mąż czy żyć w związku partnerskim – mówi. - Żeby dziecko miało pełną rodzinę. Ale dziś jestem jeszcze płodna. Za dwa, trzy lata może być gorzej. Stąd pomysł, by na wszelki wypadek zamrozić jajeczka.
Nowa ustawa o in vitro autorstwa PO odebrała Ewie tę szansę. Bo choć przepis stanowi, że zabezpieczenie płodności na przyszłość, zgodniez art. 10 projektu ustawy obejmuje działania medyczne podejmowane w celu zabezpieczenia zdolności płodzenia w przypadku niebezpieczeństwa utraty albo istotnego upośledzenia zdolności płodzenia na skutek choroby, urazu lub leczenia, ale jest on tak niejasno sformułowany, że wiele klinik na wszelki wypadek odmawia mrożenia jajeczek.
- U nas ewentualnie można to zrobić – słyszymy w innej klinice, proszą, by nie podawać nazwy. - Ale rozumiemy, że wszystko zależy od interpretacji tego przepisu. Wiele klinik teraz odmawia, bo nie chcą kłopotów.
Sprawa jest o tyle absurdalna, że spermę można mrozić bez żadnych ograniczeń. Panowie nie mają z tym problemów.
- Czym się różni plemnik od jajeczka? - pyta Ewa – To jawna dyskryminacja kobiety. Czuję się dodatkowo upokorzona rozmową w klinice.
Ewa dostała dwie propozycje – przyniesie zaświadczenie, że ma raka i czeka ją chemia, albo przyjdzie z facetem. Byle jakim, byle podpisał, że są w związku i od dwóch lat bezskuteczne starają się o dziecko. Ale jak przyjdzie z facetem, to zamrożą embriony...
- Błędne koło - mówi. -Nie chce mrozić embrionów tylko jajeczka. I co mam zapłacić facetowi za taką przysługę? Brać jakiegoś gościa z ulicy? - retorycznie pyta Ewa. - Przecież to upadlające, żeby zmuszać kobietę do takich wybiegów w celu macierzyństwa.
Jako samotna osoba o in vitro i tak nie ma co marzyć. Nowa ustawa odebrała samotnym kobietom takie prawa. Zapis znowu kontrowersyjny, bo w Polsce samotne kobiety mogą adoptować dzieci. I co jeszcze bardziej kuriozalne, in vitro może mieć 60 – letnia mężatka, ale nie 30 – letnia zdrowa singielka.
- Wiele kobiet samotnych wywiozło swoje zamrożone zarodki zagranicę – dodaje osoba z kliniki, z która rozmawiałam. - Jeszcze przed wejściem życie ustawy. Mają już jedno dziecko z in vitro, a to są biologiczni bracia czy siostry tego dziecka. Od tego samego dawcy spermy. Dlatego zarodki wyemigrowały do klinik w tych krajach, gdzie in vitro mogą mieć kobiety samotne.
W Unii Europejskiej tylko Malta ma tak restrykcyjne przepisy jak Polska. Inne kraje dopuszczają in vitro dla samotnych kobiet i par homoseksualnych.
- Żyję w kraju, który zmusza mnie do oszustwa – mówi Ewa. - Przekupstwa, dawania łapówek obcemu facetowi, żeby udawał, że jest ze mną. Jest jeszcze inna opcja – mogę się puścić z byle kim, byle tylko mnie zapłodnił. Czy tego chce ode mnie moje państwo? Latania po nocnych klubach i szukania przygodnych kochanków? I gdzie są organizacje kobiece, protesty w tej sprawie? Ja czuję się upodlona całą tą sytuacją.
Magdalena Gorostiza
P.S. Imię zostało zmienione, na prośbę bohaterki nie podajemy nazwy kliniki w Warszawie.