Czas rozstać się z grupą. Zdecydowana większość wraca do Polski, kilka osób rozjeżdża się do swoich hoteli. W moim jest rodzina - dziarski starszy pan z córką i z zięciem. Pan ma 82 lata i jestem dla niego pełna podziwu. Jak widać wiek nie decyduje o tym co możemy robić w życiu. Nasze bagaże wędrują na dach busa. Dziarski staruszek bez problemu wdrapuje się na górę sprawdzić,czy jest jego walizka.
Żegnamy się serdecznie, to był miły czas ale teraz wyczekuję momentu wypoczynku. Z żalem żegnam Sehu, naszego gambijskiego pilota. Polubiłam rozmowy z nim, te o życiu, o wierzeniach, o duchach...
Jak zwykle, pokój hotelowy nie do końca mnie satysfakcjonuje. Ma wspólny taras id strony korytarza, a ja nie lubię obcych zbyt blisko siebie. Chcę mieć swoją prywatność. Za sowitą opłatą zmieniam pokój na pierwszy od plaży. Mam piękny widok i duży taras. Nieprzewidziany wydatek trochę boli, ale uważam, że skoro już tyle zapłaciłam, chcę mieć udane wakacje. Nie żal mi pieniędzy na rzeczy, które znacznie podnoszą komfort życia. Wolę nie jeść lunchu w hotelowej restauracji i żywić się bananami z pobliskiego targu. Mam tu dwa posiłki, absolutnie wystarczy. Ale nie pożałuję na zabiegi w SPA. Chcę odpocząć pełną gębą.
Na plaży mało ludzi i daleko od siebie, woda w oceanie ciepła. Bajka, cisza i spokój, czyli to, co uwielbiam. Piszę na tarasie, popijając herbatę. Pogoda jest dziś piękna, lekki wiatr, nie jest za gorąco. Ranek spędziłam na plaży, zaczepiana oczywiście przez wszystkich Murzynów. Ale są grzeczni i nie bardzo nachalni. Ochroniarz z hotelu wdaje się ze mną w dyskusję. Proponuje usługi seksualne. Z nim albo z kim innym. W hotelu albo w domu gościnnym. Dla nich to norma. Starszawa biała turystka, która przyjechała samotnie jest potencjalnym kupcem. Za noc w hotelu chce 1000 dhalasi czyli 20 euro, na zewnątrz jest taniej - 700 - 800 dhalasi. Z pokojem w guesthausie. Kiedy dziękuję, nie rozumie dlaczego. Przekonuje, że jest bezpiecznie i fajnie. Nie ma sensu niczego tłumaczyć, w końcu mówię, że przemyślę kwestię.
Każde wyjście z hotelu to obecność miejscowego przewodnika. Idzie za tobą, grzeczny, chętny do pomocy. Męczy mnie to trochę, ale co poradzić. Luksusem jest to, że Gambia była kolonią brytyjską i angielski jest językiem urzędowym. Bez problemu dogaduję się z każdym. Pieniądze wymieniam na targu, gdzie kurs jest lepszy. Gambia jest spokojnym krajem, nie ma tu prawie przestępstw. Nikt na nikogo nie napada, nie wyrywa torebek. Można chodzić samopas, jeździć bez problemu taksówką. Należy jednak pytać, zanim zrobi się zdjęcie, bo wiele osób sobie tego nie życzy. Na zwiedzanie mam jeszcze czas. Na razie upajam się luksusowym pojem i samotnością.
Magdalena Gorostiza