Jej mama jest zupełnie inną kobietą. Sama wychowywała córkę, bo ojciec Beaty zginął w wypadku. Nigdy jednak nie była zaborczą, toksyczną matką, stawiała raczej na zaufanie i chciała, by jej dziecko dawało sobie radę w życiu.
- Nie wtrącała się w moje życie, nie dawała rad nieproszona. Ja z mamą mam świetny kontakt, teraz jesteśmy bardziej jak przyjaciółki, a nie jak matka z córką – podkreśla Beata.
Obie wybrały ten sam zawód, są pielęgniarkami, Beata pracuje na SOR, jej mama na chirurgii.
Mieszkają w niewielkim miasteczku, wszyscy się tu znają i faktem jest, że o teściowej Beaty krążą rożne opinie. Ale zakochana kobieta uważa, że złe teściowe są tylko w bajkach, że potrafi się z każdym dogadać, jak się ma dobrą wolę i dużo życzliwości.
Po ślubie zamieszkali z teściami, bo oni mają spory dom, na poddaszu zrobili oddzielne mieszkanie. Beata co prawda marzyła o swoim własnym kącie, ale mieszkanie z teściami miało być na chwilę. Mieli z Tomkiem trochę odłożyć, wziąć kredyt i kupić mieszkanie na nowym osiedlu. Więc uznała, że rok czy dwa z teściami wytrzyma, lepiej to niż płacić za stancję.
- Mama proponowała, by zamieszkać u niej, ale u nas są małe trzy pokoje. Uznałam, że zamiast ładować jej się na głowę z Tomkiem, zamieszkamy jednak u jego rodziców. Co okazało się być fatalnym wyborem – mówi Beata.
Pierwsze „schody” zaczęły się, kiedy postanowiła kupić nową kanapę, bo stara nijak nie pasowała jej do wnętrza. Teściowa tylko zacisnęła wargi i rzuciła uwagę, że warto doceniać czyjeś dobre serce. Tomek w końcu też uznał, że nie ma sensu, skoro w planach mają wyprowadzkę i tak marzenia o przytulnym meblu zamiast przedpotopowej wersalki szybko się rozpierzchły.
Beata jednak stwierdziła, że to drobiazg, że nie ma sensu o to sporów toczyć. Niebawem jednak teściowa zaczęła krytykować jej pracę. To, że Beata chodzi na noce, albo na całe dni znika. Ona, która całe życie spędziła w domu u boku męża, robiła uwagi, że z takiej żony nie ma żadnego pożytku.
- Pracuję na tak zwane dwunastki, faktycznie nie ma mnie całą noc, albo cały dzień w domu. Ale mój mąż wiedział przed ślubem kim jestem. Teściowa jednak zaczęła nagabywać, abym przeniosła się do przychodni i żyła jak „normalna żona”. Ja do przychodni nigdy nie pójdę, to nie jest praca dla mnie. Kocham SOR i szpital, choć przyznaję, czasami bywa ciężko. Poza tym denerwowało mnie, że się w nasze sprawy wtrąca – mówi Beata.
Teściowej nie podobało się, że synowa odsypia nieprzespane noce. Koło południa wkraczała na górę, rozsuwała zasłony i twierdziła, że czas się zabrać do jakiejś pracy. Beata zrywała się po kilku godzinach snu zmęczona i kompletnie nieprzytomna. Prosiła, żeby teściowa jej nie budziła, rozmawiała też o tym z mężem.
- Ale on tylko wzruszał ramionami, mówił, że mama przecież źle nie chce. Zaczęłam więc zamykać drzwi wejściowe na klucz, była awantura, że to jej dom i nie mam prawa niczego przed nią zamykać. Nie ustąpiłam, to jak wiedziała, że jestem po nocy, od rana na dole chodził blender albo odkurzacz, a na górze wszystko było słychać – mówi Beata.
Kiedy miała wolny dzień, szykowała jakiś dobry obiad dla siebie i dla Tomka. Teściowa wówczas czyhała przy schodach, łapała syna i mówiła, że ma dla niego ulubione kotleciki albo pierożki.
- Jak doszedł na górę, nie był już głodny. Moje wysiłki i chęci, żebyśmy razem coś dobrego zjedli szły na marne. Jak wiedziała, że jestem w pracy albo odsypiam noc i obiadu w domu nie ma, czekała aż głodny synuś sam do niej zejdzie. Mnie nigdy nie proponowała czegokolwiek do jedzenia, uważała, że mogę siedzieć sama, zmęczona i głodna, a Tomkowi nie przychodziło do głowy, że może coś jest nie w porządku – mówi Beata.
Wkurzała ją więc w tym wszystkim przede wszystkim postawa męża , który zachowywał się jak mały chłopczyk. Potakiwał, nadskakiwał matce, zawsze uważał, że to ona ma rację. Że skoro żyją pod jej dachem, należy spełniać wszystkie jej zachcianki.
- A dokładaliśmy się do rachunków, z tym też się zrobił następny problem, bo teściowa uważała, że powinniśmy płacić więcej za gaz i wodę, bo ja rzekomo za często się kąpię – mówi Beata.
Teść natomiast do niczego się nie wtrącał i Beata też miała mu to czasami za złe. Jej mąż zaś robił się coraz bardziej podobny do ojca. Posłusznie wykonywał polecenia matki, a ona zawsze właśnie jak Beata miała wolne, znajdowała synowi jakieś zajęcie.
- Jakby nie mógł jej zawieźć do ciotki czy na cmentarz kiedy ja byłam w pracy. Albo jakby nie mogła poprosić o to męża. Robiła wszystko, byśmy spędzali ze sobą jak najmniej czasu. Jakby o syna była zazdrosna. Ja chciałam, że Tomek mi pomagał. Jak jednak widziała, że wynosi śmieci albo cokolwiek robił, mówiła : synuś zostaw, takie rzeczy to żona powinna robić – mówi Beata.
Coraz częściej podejmowała więc temat zakupu mieszkania, ale Tomek mówił o tym zdecydowanie mniej chętnie. Uważał, że mają przecież gdzie mieszkać, po co więc na całe życie wiązać się jakimś kredytem hipotecznym. Beata natomiast im dłużej była z teściami, tym bardziej marzyła o własnym kącie.
Afera jednak wybuchła wtedy, gdy okazało się, że Beata jest w ciąży.
- Postanowiłam być przez rok na urlopie wychowawczym, bo moja praca nie idzie w parze z wychowywaniem małego dziecka. Mama potem miała przejść na emeryturę i mi pomóc, a ja wróciłabym do szpitala. Tak obie to ustaliłyśmy. Nie wyobrażałam sobie jednak, że po porodzie spędzę w tym domu rok z teściową. Postanowiłam porozmawiać o tym z mężem, że mamy czas do urodzenia dziecka, aby wyprowadzić się od teściów – opowiada Beata.
Tomek nie poprał jednak żony. Uznał, że lepiej mieszkać z rodzicami, bo jego matka też może pomóc przy dziecku. Że marzy od lat o wnuku i nie ma potrzeby, by ich dzieckiem miała zajmować się potem jej matka. Że jego matka poczuje się wykluczona i zbędna, że ze strony Beaty to wielka niewdzięczność.
- Oniemiałam, zapytałam się, czy on nie widzi, jak tu jestem traktowana? Powiedziałam, że nie ma mowy, aby teściowa wtrącała się do wychowania dziecka. I dodałam – wybieraj, albo ja, albo twoja matka, albo się stąd wynosimy, albo przestajemy być małżeństwem – mówi Beata.
Tomek się na nią obraził, podobnie jak teściowa, której opowiedział całą historię. Beata musiała wysłuchać, że jest niewdzięcznicą, która nie doceniła ani jej serca, ani jej syna, który tak się starał, że nie jest godna by nosić nawet ich nazwisko!
Beata wyprowadziła się do matki. Urodziła zdrową córeczkę. Dziewczynka ma już trzy latka, chowa się zdrowo, jest rezolutna.
- Tomek od czasu do czasu widuje dziecko, płaci również alimenty. Teściowa wnuczki widzieć nie chce. Ja wróciłam do panieńskiego nazwiska, teraz będzie sprawa rozwodowa, bo Tomek z jakąś kobietą się związał. Pewnie zamieszkają razem z teściami, bo tak mu będzie najwygodniej… - mówi Beata. Ale żałuje, że się wtedy na ten krok zgodziła. Bo jej mąż jest w sumie dobrym człowiekiem, niestety, nie umiał nigdy pępowiny zerwać. Może więc, gdyby odcięła go po ślubie od jego matki, byliby do dziś małżeństwem. Ale tak naprawdę nie jest tego pewna.
Magdalena Gorostiza
Imiona i niektóre szczegóły zostały zmienione.