Nie chce się usprawiedliwiać, ani wiekiem, ani sentymentami. Bo tak naprawdę, usprawiedliwienia nie ma. Tak, wie, że wszedł w tak zwaną „strefę cienia”, że podsumowuje swoje życie, że ma czasami chandrę. Ale też wie, bo jest już „dużym chłopcem”, że w życiu rzadko ma się wszystko.
- Ja i tak miałem dużo, dobre małżeństwo, udane dzieci, bieda nam nigdy nie skakała do gardła – mówi. I zaraz dodaje, że człowiek za mało ceni, to co posiada. On teraz dużo czyta na ten temat. Nauczył się, żeby każdego dnia okazywać światu wdzięczność. Szkoda, że nie wiedział tego, przed spotkaniem z Aliną.
Ktoś wpadł na pomysł, żeby zrobić 30 - lecie matury. Spotkają się wówczas przed magiczną pięćdziesiątką. Zobaczą, co tam u kogo się zmieniło, jak kto żyje i jak wygląda. Chodzili do renomowanego liceum, byli bardzo zżyci jako klasa.
- Bardzo się cieszyłem na myśl o spotkaniu, mam kontakt z kilkoma osobami ze szkoły, ale zresztą jakoś się urwał. Pomyślałem sobie, że będzie taka podróż sentymentalna – mówi Zygmunt.
Na spotkaniu pierwszą osobą na którą się natknął była właśnie Alina. Jego klasowa miłość, był czas, że „chodzili” ze sobą, jak to się wówczas mówiło. Świetnie wyglądała, oczywiście, że się zmieniła.
- Ale ja widziałem w niej tamtą młodą, cudowną dziewczynę. Właściwie spędziliśmy razem prawie cały wieczór – opowiada Zygmunt.
Opowiedzieli sobie swoje życie. Alina owdowiała kilka lat temu, mieszka sama, dzieci mają swoje rodziny. I byłoby świetnie, gdyby się na tym skończyło. Ale wymienili się telefonami, ot tak na wszelki wypadek, może któreś któremuś będzie kiedyś potrzebne.
- Zadzwoniła jakieś dwa tygodniu po spotkaniu. Zapytała czy mógłbym jej pomóc z komputerem, bo wie, że dla mnie to bułka z masłem. Wpadłem do niej wieczorem. Zrobiła kolację, posiedzieliśmy, pogadaliśmy. I znowu, trzeba było wtedy to skończyć – mówi Zygmunt.
Ale nie skończyli, on nigdy nie dzwonił, ona systematycznie. Przychodził, rozmawiali, w końcu wylądowali w łóżku. Po co, na co? - do dziś nie wie, bo to było kompletne bez sensu. Ale dalej u niej czasami bywał, również nie omijał sypialni.
- Była dyskretna, nie molestowała mnie telefonami, zawsze dzwoniła tylko w godzinach pracy. Żadnych SMS, żadnych wieczornych „strzałek'. Wydawało mi się, że jestem bezpieczny – wzdycha Zygmunt.
Lubił do niej zajrzeć, lubił seks z Alina, ale nie było żadnego wow, zauroczenia i motyli w brzuchu. Żona już za seksem nie przepadał, byli prawie jak białe małżeństwo, może tego brakowało mu w życiu?
- Nie wiem, nie chcę się w to zagłębiać, zrobiłem głupotę – opowiada Zygmunt.
Wpadł w najbardziej banalny sposób, jakiego nigdy by nie przewidział. Musieli wziąć z żoną wolny dzień, aby pojechać do Krakowa załatwić sprawy rodzinne. Po drodze, w godzinach jego pracy jak zwykle, zadzwoniła Alina. On ma w samochodzie zestaw głośnomówiący, na wyświetlaczu pojawiło się jej imię. Żona nakazał, żeby odebrał. Nie zdążył uprzedzić Aliny, gdy zaczęła ćwierkotać, że kupiła młodą baraninę i zrobi dla nich kolację. Coś bąknął, chyba zrozumiała, bo się zaraz rozłączyła.
Żona kazała zatrzymać samochód, zjechał w leśny trakt, zaczęła się rozmowa. Stwierdził, że powie prawdę, bo nie było sensu wymyślać niestworzonych rzeczy. Zapytała, czy spali ze sobą, Zygmunt potwierdził.
- Moja żona powiedziała, że sprawę przemyśli, pojechaliśmy dalej, załatwiliśmy, co mieliśmy załatwić. Do tematu wróciła kilka dni później. Ja już wtedy zdążyłem z Aliną zerwać, wytłumaczyłem jej całą historię – mówi Zygmunt.
Żona powiedziała, że zdradę mu wybaczy, bo przecież nikt nie jest idealny. Ma jednak prośbę, żeby nigdy więcej nie doszło do takiej sytuacji, że jeśli Zygmunt ma dalej ją zdradzać, niech przynajmniej zadba o dyskrecję.
- Obiecałem, że nigdy więcej tego nie zrobię. Bo sam żałuję, że jest mi cholernie i głupio i przykro. Nie wiem, czy mi uwierzyła, nic nie powiedziała. I od tamtej pory nasze życie jest kompletnie inne. Ja czuję się fatalnie, niegodny zaufania – mówi Zygmunt.
Bo niby nic się nie dzieje, ale on już się boi wyjść z domu gdziekolwiek popołudniu. Nie wie, czy ma mówić żonie, gdzie idzie, czy zachowywać, się jak wcześniej, oznajmiać, że wychodzi i wróci o konkretnej godzinie? Nie wie, co byłoby lepiej przyjęte. Nie wie, czy zona uwierzyła, że z Aliną zerwał, czy sądzi, że on znowu szuka wymówek do wyjścia? A może ma inną?
Kiedy oglądają filmy o zdradach, Zygmunt czuje, jak się czerwieni. Żona nigdy nie komentuje, ale on zapadł by się wówczas pod ziemię. Takich sytuacji bywa znacznie więcej, jak plotkują wśród znajomych, jak ktoś się rozwodzi, bo druga strona ma romans.
- Przez własną głupotę czuję się wtedy jak kretyn. Na złodzieju czapka gore, mówi stare przysłowie. Żona mi zdradę wybaczyła, ja sobie nie potrafię, do niczego nie było mi to potrzebne – kończy swoją opowieść Zygmunt.
Magdalena Gorostiza
Imiona i niektóre szczegóły zostały zmienione.