Miała wrażenie, że świat się zatrząsł i runął w posadach. Jakoś wytrwała do końca wesela, choć nie miała już na nic ochoty. Noc poślubna była jedną wielką awanturą. Mąż przepraszał, błagał o wybaczenie, mówił, że chciał jej powiedzieć, ale bał się, że Alina go zostawi.
Waldek pochodził z małej miejscowości, z Aliną poznali się w jej rodzinnym mieście, w którym studiował. Oboje już wtedy pracowali i Alina nie ukrywa, że bardzo jej się podobał.
- Uczciwy, solidny, opiekuńczy, zaradny. Miał wiele pozytywnych cech, zakochałam się bez pamięci -mówi.
Znali się dość krótko, kiedy okazało się, że ona jest w ciąży. Waldek od razu zaproponował małżeństwo, bo to były czasy, kiedy samotne macierzyństwo ni było dobrze widziane. Ciąża obligowała do ślubu i wiele osób pobierało się z powodu tak zwanej wpadki. Alina nie była oni ostatnia, ani tym bardziej pierwsza.
W domu rodzinnym Waldka była zaledwie kilka razy, jego siostrę widziała może raz. Raczej nie przypadły sobie do gustu, ale Alina uważała, że to nie z nią bierze ślub, więc nie ma czym się martwić. Wesele miało być huczne, u niej brzucha nie było jeszcze widać, więc wszystko teoretycznie było tak, jak powinno.
- Niestety, doszło do nieprzyjemnej wymiany zdań między Waldkiem a jego siostrą i ona wtedy wypaliła. Zapytała mnie, czy mąż raczył mnie już poinformować o tym, że ma dziecko z inną. Dla mnie to był prawdziwy szok - wspomina Alina.
Gryzła się w sobie, nie wiedziała co robić. Zamiast radości z małżeństwa była tylko złość i rozpacz. Mąż błagał ją o wybaczenie, tłumaczył się strachem, tym, że nie chciał utracić Aliny, swojej życiowej miłości. Mówił, że raz poszedł z tamtą dziewczyną do łóżka po jakiejś dyskotece. Ona znana był z tego, że lubi się zabawić. Powiedziała mu potem, że jest w ciąży, wszystkim opowiadała, że to jego dziecko. No to jak Krzyś się urodził, uznał go za swojego syna. Bo chciał być w porządku, płaci na niego. Co mógł innego zrobić.
Alina rozważała nawet rozstanie, ale bała się wstydu w całej rodzinie. Bała się sama zostać w ciąży, nie chciała być samotną matką. Była zrozpaczona. W końcu postanowiła, że pójdzie po radę do swojej ukochanej babci.
- Babcia spytała tylko czy go kocham i czy jest dobrym człowiekiem? Powiedziała mi, że każdy z nas robi czasami ze strachu głupstwa. że dziecko niczemu nie jest winne, a ja Waldkowi powinnam wybaczyć, bo to nie jest żadne nieszczęście. Tak, zachował się głupio, ale ja też nie wiem, co jeszcze wymyślę w swoim życiu - wspomina Alina.
Zostali więc razem, Waldek był cudownym mężem i troskliwym ojcem. Kiedy Ania przyszła na świat, był bardzo szczęśliwy. Ale mały Krzyś Alinie nie dawał spokoju. Chłopiec miał już cztery latka, Alina uważała, że Waldek powinien się nim interesować, nie tylko łożyć na niego pieniądze. Okazało się, że matka Krzysia spodziewa się drugiego dziecka, też nieślubnego. Chłopiec był zaniedbany, w domu były wieczne libacje, alkohol. Waldek był załamany. Alina długo nie myślała, zaproponowała, żeby zabrać Krzysia do nich. Bo nie może tak być, że Ania ma wszystko, a syn Waldka nie ma prawie niczego.
- Nie dawało mi to dziecko spokoju, nie umiałam z tym żyć, że ono jest z taką matką. Taka już jestem, może głupia, ale cóż - wzdycha Alina.
Matka Krzysia była nawet zadowolona. Malec prawie nie znał ojca. Aliny też nie, ale powoli się do nich przyzwyczajał. Pokochał młodszą siostrę, był spragniony normalnego domu i ciepła.
- I tak jego matka się nim prawie nie zajmowała, wędrował po ciotkach, był podrzucany jak rzecz, ale to wyszło później, więc z matka nie miał jakiejś więzi. Dość szybko się u nas zadomowił - mówi Alina.
Po dwóch latach matka Krzysia zrzekła się do niego praw i ona adoptowała chłopca. Wie, że były różne komentarze w jej rodzicie, że znajomi też lubili plotki na ten temat. Jej to nie obchodziło, Krzyś był cudownym dzieckiem, byli naprawdę szczęśliwą rodziną.
- A ja miałam świadomość, że zrobiłam coś dobrego. Krzyś był po Waldku niesamowicie zdolny. Miło było mieć tak wspaniałego syna - opowiada Alina. I dodaje, że po jakimś czasie przestała nawet zauważać różnicę pomiędzy nim a biologiczną córką. Traktowała oboje jak własne dzieci. Bo miłość to miłość.
Waldek zmarł dość młodo na zawał. Ania mieszka dziś na drugim końcu świata, jest znanym naukowcem. Do Polski przyjeżdża rzadko. Krzyś został w tym samym mieście. Choć ma swoją rodzinę, dba o Alinę. Pomaga jej, ona spędza u nich święta. Krzyś ma dwoje dzieci i dla Aliny to ukochane wnuki, bo dzieci córki zna praktycznie tylko ze zdjęć. I choć córka zaproponowała, by matka przyjechał do niej na stałe, Alina nie wyobraża sobie mieszkania w obcym kraju.
- Trudna jest dla nas ta rozłąka, ale dzieci mają prawo do własnego życia. Jestem taka dumna z Ani, z jej osiągnięć - mówi Alina.
Dziś Alina ma ponad 60 lat i wie, że życie nie jest proste, ale najlepiej kierować się w nim sercem. Jest dozgonnie wdzięczna swojej babci za radę, bo być może bez tej rozmowy nigdy by Waldkowi nie wybaczyła.
- To prawda, że moje wesele było koszmarem, ale za to reszta życia bardzo udana. Miałam cudownego męża, mam cudowne dzieci. Gdyby nie Krzyś, dziś byłabym samotna kobietą. Więc czasami to, co wydaje nam się złe, nagle się na dobre obraca. Warto o tym pamiętać - podkreśla Alina.
Magdalena Gorostiza
Imiona i niektóre szczegóły zostały zmienione.