Obwiniałaś siebie za chorbę córki?
Trudno nie mieć czasami takich odczuć. Ileż razy pytałam sama siebie, czy coś przeoczyłam, zaniedbałam. A przecież chciałam być jak najlepszą matką. Teraz wiem, bo uczestniczę w grupie wsparcia, że nie jestem temu winna. Ale nawet część lekarzy czy psychologów mówi ci takie rzeczy. Z ojcem Oli na czele. Że jesteś zła matką...
Jak to się zaczęło?
Ola zawsze była okrągła,nie gruba, ale taka lekko przy kości. W gimnazjum miała problem z kolanem. Rehabilitant powiedział jej, że powinna trochę schudnąć. Sądzę teraz, że to był przełomowy moment. Ola zaczęła zdrowo się odżywiać, przeszła na wegetarianizm z miłości do zwierząt. Ćwiczyła. Bardzo mi się to podobało, bo też lubię zdrowy styl życia. Schudła, ale nie drastycznie. Byłyśmy obie zadowolone. Po jakimś czasie powiedziała mi, że nie ma od kilku miesięcy miesiączki. Uznałam, że to nic niepokojącego, bo młode dziewczyny tak miewają. Ale poszłyśmy do ginekologa. Lekarka powiedziała, żeby Ola przytyła . Zrobiłyśmy badania, wszystko było jednak idealnie. Nie była drastycznie wychudzona, nawet do głowy mi nie przyszło, że to początki anoreksji. Potem wyjechała na wakacje. Kiedy wróciła, była już bardzo szczupła. Znowu wizyty u lekarzy, bo podejrzewano problemy wchłanianiem. Nikt się nie zająknął o anoreksji. Kiedy ważyła 39 kilogramów poszłam z nią do rodzinnego. On od razu postawił rozpoznanie…
Późno?
Późno. Mogę się dziś zastanawiać, dlaczego mnie nic nie tknęło? Może dlatego, że miałam z nią dobry kontakt? Zlecono badania, Ola miała już wyniszczony organizm, problemy z sercem. Dalej chudła w oczach. Trafiła na gastrologię. Sama była załamana, w szpitalu ważyła już 36 kilogramów.
Nie widziałaś, że jest taka chuda?
Nigdy się przy mnie nie rozbierała, raz mi przemknęła nago. Byłam załamana – wyglądała jak wiezień obozu koncentracyjnego. Ale wtedy lekarze mówili o problemach gastrologicznych…
Chciała się leczyć?
Bardzo. Zaczęła nawet jeść, trochę przytyła. Powiedziała, że jest na dnie i chce się odbić. Uwierzyłam, że będzie dobrze. Ale nie myśl, że masz zapewnioną w ramach NFZ opiekę dla takiego dziecka. Nie jesteśmy biedni, ale nie stać nas na wizyty u specjalistów po kilkaset złotych. Tymczasem „państwowy” psycholog i psychiatra to była porażka. Wizyty raz na dwa tygodnie. To nie mogło się udać. Ola tez nie chciała iść na oddział zamknięty, a ja chciałam dać jej szansę…
I jak było?
Huśtawka. Nastrojów, histerie, kłótnie awantury. Raz jadła, raz nie jadła. Mąż stale wyjeżdża, rzadko bywa w domu. Stale mnie obwiniał za jej chorobę. Nie układa nam się za bardzo, Ola w dzieciństwie była świadkiem rożnych kłótni. Zastanawiałam się czy i to nie miało wpływu… Ale ja walczyłam, kolejne wizyty, próby ratowania dziecka. Mam też syna, młodszego od Oli. Ola doprowadziła do tego, że jest otyły, bo karmiła go na siłę. Anorektycy tak mają i często to robią młodszemu rodzeństwu. Zaczęły się problemy z Jackiem. Są chwile, że mam wrażenie, że dużej nie wytrzymam.
Co ci pomaga?
Znalazłam grupę wsparcia. Zobaczyłam, jak wielki to jest problem, ile osób się z nim zmaga, rozmowy, wymiana doświadczeń, to najbardziej pomaga. Zrozumiałam, że nie jestem winna, a to dla mnie też bardzo dużo. Ostatnio dołączyła do grupy matka 8- letniej anorektyczki, jest matka nastolatki uzależnionej od leków, alkoholu i chorej na bulimię. Wiesz, od czego się zaczęło? Rzuciła ja chłopak, a ona uznała, że dlatego, że ma za grube nogi… To przerażające i za mało się na ten temat mówi.
Uważasz, że winna jest moda na chudość, lansowanie anorektycznych modelek? Te zdjęcia obrobione w fotoszopie, na których kobiety są idealne?
Zdecydowanie. Ja z Olą rozmawiam, ona chce wyzdrowieć. Powiedziała mi, że i w podstawówce i w gimnazjum śmiano się z niej, że jest za gruba. Potem ten rehabilitant, pewnie w dobrej wierze… I tak się zaczęło…
Jak jest teraz z Olą?
Źle. Waży dużo poniżej 40 kilogramów, znowu przestała jeść. Szukam miejsca w dobrym szpitalu psychiatrycznym. Ma w dodatku zdiagnozowaną depresję. To bardzo mądra, wrażliwa dziewczyna. Wiekszość anorektyczek to właśnie takie delikatne dziewczyny. Ale szukamy pomocy, nie poddamy się.
A ty, jak sobie radzisz?
Są dni, że nie wytrzymuje i załamuję się w domu w obecności dzieci. Wiem, że to nie pomaga, ale jestem tylko człowiekiem. W mężu nie mam oparcia. Faceci często uciekają od takich sytuacji. Ale potem zbieram się w sobie i idę walczyć o swoje dziecko. Nie mogę przecież załamać rąk i niczego nie robić. Mam świadomość, że nieleczona anoreksja to podróż w jedną stronę. Wiesz, co to znaczy, patrzeć bezsilnie, jak umiera twoje dziecko? Potrafisz to zrozumieć?
Rozmawiała Magdalena Gorostiza
P.S. Imiona dzieci zostały zmienione.
zdjęcie youtube