Nie wiem nawet od czego zacząć, wiem, że w gruncie rzeczy ja jestem sobie sama winna. Ale jeśli moje podejrzenia się potwierdzą, to nie wiem, jak żyć dalej. A boję się rozmowy z mężem.
Zacznę od początku. Mąż pracuje w korpo, jego szefem jest facet, który uwielbia kobiety. Jest rozwiedziony, mąż opowiada, że chodził do łózka ze stażystkami, nie żałuje sobie przygód na rożnych wyjazdach. Żeby była jasność, to czterdziestoparoletni facet, bardzo przystojny i zadbany. Mnie też się podoba. Wiem, że wpadłam mu w oko na jednej z firmowych imprez i od tamtej pory mąż niezbyt chętnie mnie na takie spotkania zabierał. W zeszłym roku w lecie firma męża obchodziła rocznicę powstania oddziału w Polsce i zorganizowano przyjęcie w restauracji w dworku pod miastem. Cały obiekt był do dyspozycji firmy ze względu na bezpieczeństwo w pandemii. Tym razem mąż nalegał, żebym pojechała, co już było dziwne. Tłumaczył, że to ważna impreza, że wypada, żeby sam nie przychodził. Uległam. Podczas przyjęcia stale dolewał mi alkohol, choć wie, że nie powinnam pić, bo dostaję „małpiego rozumu”. Unikam więc alkoholu, prawie jestem abstynentką. Mąż też ciągle znikał, zostawiał mnie samą, zainteresował się w końcu mną jego szef. Facet jest ujmujący, naprawdę ciekawie się z nim gada i umie podrywać kobiety. Byłam dobrze wstawiona, zaproponował spacer nad staw. Był piękny letni wieczór, żaby rechotały, usiedliśmy na trawie na jego marynarce i tak się zaczęło. Jest mi bardzo wstyd, ale wtedy nie potrafiłam się oprzeć. I nad tym stawem nakrył nas mój mąż.
To było straszne, nie da się tego opisać. Mąż zachował jednak zimną krew, wezwał taksówkę, pojechaliśmy do domu. Czułam się jak zbity pies, szkoda słów. Następnego dnia kac był podwójny. Mąż milczał, kiedy chciałam z nim porozmawiać, tylko machnął ręką, powiedział, że nie powinien mi dolewać, bo wie, że nie umiem pić. Przeżyłam prawdziwy szok, bo sądziłam, że skończy się awanturą, rozwodem, no że będzie wielka afera. On jednak przeszedł nad tym do porządku dziennego. Co dziwne, miał całkiem niezły humor. Nie wiedziałam, co o tym myśleć.
Za jakiś czas szukałam w jego telefonie naszych zdjęć z wakacji. Znalazłam zdjęcia z imprezy, moje z jego szefem znad tego stawu. Co ciekawe, robione od samego początku. Czyli wiedział, że tam idziemy, mógł zareagować wcześniej… Bałam się jednak o to zapytać. Nie chciałam też ruszać tych zdjęć.
Miesiąc temu rozmawiałam z moją koleżanką, żoną przyjaciela męża, z którym razem pracują w tej samej firmie. I ona spytała, czy sytuacja mojego męża się wyjaśniła, bo słyszała, że jego szef chciał się go z firmy pozbyć. Ja nic na ten temat nie słyszałam, ale zrobiło mi się gorąco. Poskładałam dwa do dwóch i mam niejasne przeczucie graniczące z pewnością, że zostałam potraktowana jako przynęta. Że mąż mnie celowo wepchnął w łapy szefa, żeby mieć na niego haka, bo gdyby ujawnił zdjęcia, byłby to koniec kariery tamtego. A szef męża uważał, i słusznie, że ja nie pochwalę się seksem nad stawem, nawet gdyby męża z pracy zwolnił.
Nie jestem w stanie przestać o tym myśleć. I nie wiem, co z tym zrobić? Nie jestem przecież bez winy. Zostawić, jak jest? Mąż nawet nie wspomina o tamtej historii. Czy zacząć rozmowę i dociec prawdy, co może skutkować naszym rozstaniem? Jestem zrozpaczona i szukam mądrej rady.
Ewa