Relacji z matką Iga teraz nie ma żadnych. Po maturze matka powiedziała jasno, albo Iga idzie do pracy i dokłada się do utrzymania domu, albo musi się wynieść. Ona chciała studiować.
- I wiem, że matki obowiązkiem było na mnie dalej łożyć, ale stwierdziłam, że niczego od niej nie chce. Pomagał mi ojciec, całe studia pracowałam. Dałam radę – opowiada Iga.
Ojciec mieszka na drugim końcu Polski, uciekł od matki, kiedy Iga miała 12 lat. Bo jak Iga mówi, to osoba straszna – kobieta narcyz zapatrzona w czubek swojego nosa, apodyktyczna, wiecznie wszystko i wszystkich krytykująca. Rozwód był dla niej życiową porażką. Nie mogła uwierzyć, że została porzucona przez męża.
- I wyżywała się na mnie. Zawsze mówiła: „I czemu się tak gapisz tymi jego ślepiami, widać, że jesteś jego nasienie”. Ciągle miała do mnie uwagi, wiecznie była z czegoś niezadowolona – wzdycha Iga.
Życie z taką matką do przyjemnych nie należy. Dorastała pełna kompleksów, zahamowań. Ale uczyła się zawsze dobrze. Nie wyobrażała sobie tego, by zakończyć edukację na maturze.
- Ojciec wyjechał, założył nową rodzinę. Ale pamiętał o mnie, dzwonił, płacił alimenty. Kiedy matka uznała, że dłużej nie chce mnie w domu, obiecał pomóc i słowa dotrzymał – opowiada Iga.
Na studia dostała się bez problemu, znalazła stancję, pracowała w weekendy, wieczorami pilnowała dzieci. Tę pracę najbardziej lubiła. Bo jak dzieci szły spać, ona się uczyła. A pieniądze zarabiała na godziny.
Swojego obecnego męża poznała na studiach. Razem je kończyli, chodzili ze sobą cztery lata. Postanowili się pobrać, wynająć wspólnie mieszkanie, bo Arek chciał wyprowadzić się w końcu od rodziców. Iga sama zarobiła na sukienkę, na wesele, honorowo postanowiła swoją część zapłacić. Nie zawiódł też ojciec, sypnął dla córki groszem. Z matką Iga nie utrzymywała dalej żadnych kontaktów.
- Zaprosiłam na ślub i wesele ojca z jego nową żoną dziećmi. Matki postanowiłam nie zapraszać. Nie interesowała jej moja przyszłość, nie chciała mi pomóc w zdobyciu wykształcenia, uznałam, że nie jest tego warta. Teściowie nie ingerowali, uznali, że to moja sprawa – mówi Iga.
Ale zaprosiła praktycznie całą swoją rodzinę, z którą utrzymywała przecież czasami kontakt. Matki siostrę, dalszych wujków, ciotki. Również ze strony ojca. Iga uważa, że tak należało zrobić, bo przecież płynie w nich jakaś domieszka wspólnej krwi.
- Nie mam licznej rodziny, więc tym bardziej uznałam to za swój obowiązek. Wesele było udane, myślę, że wszyscy dobrze się bawili. Ale był i jest jeden zgrzyt. Po weselu rodzina ze strony matki zerwała ze mną kontakty. Uznali, że jestem wyrodną córką, bo matka też powinna być. Szczerze powiem jestem w szoku, bo każdy wiedział, jaki mam z matką układ – opowiada Iga.
Po weselu rozdzwoniły się jednak telefony. Ciotki przekonywały, że matka to matka, że Iga nie powinna była podejmować takiej decyzji. Próbowała tłumaczyć, wyjaśniać, niczego to nie zmieniało. Rodzina matki uznała, że Iga zachowała się niegodnie.
- A ja nie rozumiem takich argumentów. Oni wszyscy wiedzą, jak byłam traktowana. Wiedzą, jaką matka wyrządzała mi krzywdę. Czy naprawdę fakt, że mnie urodziła wystarcza, by to wymazać? Miałam sobie zepsuć mój piękny dzień? Miała brylować jako matka panny młodej? Dla mnie to oczywiste, że musiała ponieść konsekwencje swoich decyzji. Dla jej rodziny to niewybaczalne, jakby fakt bycia matką miał wszystko usprawiedliwiać – mówi Iga.
Jest jej z tego powodu bardzo przykro. Rodzina matki uważa, że sprawiła swojej rodzicielce wielki ból i przykrość. Iga ubolewa, że nikt nie wziął pod uwagę jej uczuć, tego co zrobiła jej matka. Tak jakby matka była zawsze ważniejsza od córki.
Magdalena Gorostiza
Imiona i niektóre szczegóły zostały zmienione.