Partner: Logo KobietaXL.pl

Alina podkreśla, że to nie ona przyczyniła się do rozpadu małżeństwa Adama, wręcz przeciwnie wspierała go w trudnych momentach. Pracowała wówczas u niego w firmie, została kiedy były problemy i jakoś tak się ze sobą zbliżyli.

 

- Żona Adama zdradzała go na lewo i prawo. Nigdy nie pracowała, spijała śmietankę. Ale firma była wspólna, Adam po rozwodzie musiał ją spłacić. To były kolosalne pieniądze, był okres, kiedy naprawdę miał problemy, żeby firmy nie stracić – opowiada Alina.

 

Jest od Adama dziewięć lat młodsza, kiedy przyszła do pracy podkochiwała się w szefie. Ale nigdy, przenigdy nie dała niczego po sobie poznać. On był przecież w związku, a ona nie chciała by być niczyją kochanką. Pomimo kłopotów Adama nie odeszła, choć był czas, że były problemy z wypłacaniem pensji. Pracowała czasami do później nocy. To ich jakoś zbliżyło, potem weszli w związek.

 

- Dziś myślę, że Adam jest typem człowieka, który zwyczajnie nie może być sam. Wtedy jednak sądziłam, że zakochał się we mnie bez pamięci. Teraz mam wrażenie, że uznał, że będę mu przydatna i w jakimś sensie mnie wykorzystał. Ale teraz jest za późno – wzdycha Alina ciężko.

 

Są razem ponad dziesięć lat. Ona zrezygnowała z macierzyństwa, bo Adam więcej dzieci nie chciał. Mieszkają razem, kupił elegancki apartament, ale jest zapisany na niego. Firma też jest jego, choć to Alina razem z nim ją odbudowywała.

 

- Podkreślał, że ma złe doświadczenia i już niczym nie będzie się dzielił. Ale jego eks z nim nie pracowała, nie tyrała, jak ja, żeby wyjść na prostą. Na początku wszystko to przyjmowałam za dobrą monetę, byłam zakochana po uszy. Dziś zdaję sobie sprawę, że ten układ jest dla mnie fatalny. O małżeństwie oczywiście nie było mowy, bo Adam powiedział, że „już raz wystarczająco się sparzył” – opowiada Alina.

 

Niby razem pracują, ona mu pomaga we wszystkim, ale dostaje tylko niewielką pensję. Bo Adam uważa, że więcej jej nie trzeba, skoro i tak to on za wszystko płaci. To są pieniądze na jej wydatki. To prawda, Adam utrzymuje dom, płaci rachunki, ale Alinę rozlicza z każdej złotówki. Mają jedno wspólne konto, Adam skrupulatnie sprawdza wszystkie transakcje. Czemu znowu tyle wydała w markecie? Na co poszło 200 złotych? I choć ona mu tłumaczy, że ceny rosną, ostatnio zapowiedział, że chyba zlikwiduje jej kartę, a zacznie zostawiać na zakupy spożywcze gotówkę.

 

- Bardzo mnie to dotknęło, bo jak zabiera swoją nastoletnią córkę do Warszawy to kupuje jej torebki nawet po kilka tysięcy złotych, nie szczędzi na zakupy w butikach. Synowi też kupuje wszystko, co on sobie zamarzy, choć przecież płaci wysokie alimenty na dzieci. Mnie nigdy na takie zakupy nie zabrał i coraz częściej mam przekonanie, że to forma przemocy ekonomicznej. On wie doskonale, że teraz jestem skazana na niego. Bo gdybym go zostawiła, to zostanę też bez pracy – mówi Alina smutno.

 

Bo zna tylko jego firmę, branża jest niszowa, nie wie, czy znalazłaby coś podobnego. Kiedy Adama poznała była po trzydziestce, dziś jest kobietą 40 plus, a w tym wieku kobietom o pracę wcale nie jest łatwo.

 

- Więc czuję się czasami jak niewolnica. Niby mam wszystko, wyjeżdżamy na wakacje, jeżdżę drogim samochodem, oczywiście własnością firmy. W domu mamy drogie meble, ale kupienie pelargonii na balkon urasta do rangi problemu. Bo Adam nie rozumie, że od zeszłego roku nawet kwiaty podrożały i to bardzo – opowiada Alina.

 

Ma dość tłumaczenia się z każdego wydatku, udowadniania, że wydała pieniądze na pralnię albo na zakup nowej pościeli, bo starą trzeba było wyrzucić. Musi zbierać paragony, bo nigdy nie wie, kiedy Adam przeglądając wyciąg z karty nie zarzuci jej, że kupiła sobie ciucha czy kosmetyki.

 

- Nie płaci mi za wiele, ale chce, żebym to z tych pieniędzy kupowała sobie wszystkie osobiste rzeczy. Firma przynosi ogromne dochody, ja się do nich przyczyniam, ale ilekroć próbuję z nim na ten temat rozmawiać, mówi, że przypominam mu byłą żonę, której tylko zależało na pieniądzach. Wydatki na dzieci to temat tabu, wystarczy słowo, żeby doprowadzić go do wściekłości – mówi Alina.

 

Ale przecież do cholery są od wielu lat w związku. Więc coraz bardziej doskwiera jej to, że tak dała się ubezwłasnowolnić. Rozmawiała z nim na temat mieszkania, tłumaczyła, że jeśli jemu coś by się stało, ona zostanie na bruku. Mówiła, żeby kupił jej choćby kawalerkę, zapisaną na jej nazwisko.

 

- On nie chce o tym słyszeć. Mówi, że przecież mnie nie zostawi. A mnie nie o to chodzi, tylko o jakiś wypadek, nagłą chorobę. Przecież formalnie nic do mnie nie należy, a firmę po nim odziedziczą dzieci. Mówiłam mu, żeby dał mi chociaż trochę udziałów, bo przecież to ja mu pomogłam od nowa ją stworzyć. Odmawia za każdym razem. Ja nie staję się młodsza, jeśli jemu coś się stanie, zostanę na lodzie – mówi Alina.

 

Nie ma jednak pojęcia, jak mogłaby z tego wszystkiego wybrnąć. Zostawienia Adama oznaczałoby dla niej dosłownie nędzę i bezdomność. Bycie z nim coraz bardziej stoi jej kością w gardle. Co miesiąc stara się odłożyć coś ze swojej niewielkiej pensji, ale to nie są pieniądze, które gwarantowałyby bezpieczną przyszłość.

 

- Byłam głupia i tyle, dziś ponoszę tego konsekwencje. Ale nie wiem, jak mogłabym zadbać o swoje finanse. Czuję się jak w pułapce – mówi Alina. - Niby mam wszystko, koleżanki mi zazdroszczą. A tak naprawdę to nie mam niczego.

 

Magdalena Gorostiza

 

Imiona i niektóre szczegóły zostały zmienione

 

Tagi:

związek ,  przemoc ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót