Póki mieszkali oddzielnie, syn Adama jej nie przeszkadzał. Adam brał go do siebie co drugi weekend, wtedy Anka z reguły spędzała czas z przyjaciółmi, albo jeździła do domu. Ale potem uznali, że może czas sprawdzić się w prawdziwym związku i wynajęli wspólne mieszkanie.
- Piękny, nowy apartament. Zarabiamy oboje dobrze, nie było problemu. Oczywiście jeden pokój był dla Arturka, wypełniony po brzegi zabawkami i gadżetami – mówi Anka.
Dziesięciolatek zaczął spędzać u nich weekendy. Ankę traktował jak powietrze, ona jest zdania, że tak go nastawiła matka. To by ją może niewiele obeszło, ale mieszkanie zamieniało się w śmietnik.
- Chlew, normalny chlew. Ja jestem pedantką. Mały brudził wszędzie, zabawki były w całym domu, ketchup na dywanie, okruchy, papierki, łazienka zasyfiona i zachlapana. Dla mnie jakaś masakra – mówi Anka.
Próbowała rozmawiać z Adamem, ale słyszała, że „to tylko dziecko”. Tyle tylko, że Anka nie bardzo rozumiała, dlaczego nikt małego nie uczył porządku. Ona coraz częściej w weekendy z odwiedzinami jeździła do rodziców, co oczywiście Adam odpowiednio komentował. Że zostawia go samego w domu.
- Tłumaczyłam, że ma czas dla syna, ale on chciał mieć przy okazji darmową służącą. Miałam gotować obiadki, piec ciasteczka i sprzątać bałagan. A ja kiedy on był z synem, to się zwyczajnie męczyłam – mówi Anka.
Spotykali się głównie z jej znajomymi, ale Adam miał w rozmowach jeden temat. Nieustająco opowiadał o Arturku, jaki mądry jaki zdolny, co powiedział, co zrobił, jakie ma osiągnięcia. Jej znajomi to głównie bezdzietne osoby, single albo w związkach partnerskich. Opowieści Adama były dla nich niestrawne, Anka też nie rozumiała, dlaczego to syn Adama ma być zawsze i wszędzie na pierwszym miejscu.
- Też o tym z Adamem rozmawiałam Powiedział, że jestem zazdrosna o dziecko! Tłumaczyłam, że ludzi to nudzi i nie interesuje, że nie musi wszystkim o swoim synu opowiadać. Ale on oczywiście nie mógł się powstrzymać. Doszło do tego, że jak słyszałam imię Arturek to zaczynał mnie brzuch boleć i pociły mi się ręce – mówi Anka.
W święta Arturek też u nich bywał, trzeba było czas jakoś dzielić. Nie mogli nigdzie wyjechać w tym czasie, Ankę powoli męczyło to, że cudze dziecko ogranicza jej wolność.
- Niby widziały gały, co brały, ale wiele rzeczy wychodzi „w praniu”. Nie sądziłam, że ten dzieciak będzie aż tak wpływał na nasz związek – opowiada Anka.
Do poważniejszej scysji doszło z powodu urodzin Maliny, najlepszej przyjaciółki Anki. Wypadały akurat w sobotę z wizytą Arturka, miała być huczna impreza z okazji okrągłej rocznicy. Anka poprosiła Adama, żeby zamienił weekendy.
- Oczywiście jego eks się nie zgodziła. Zaproponowałam, żeby zawiózł małego na noc do swojej matki. On stwierdził, że nie po to bierze syna, żeby on był u babki. I co wymyślił? Że pójdziemy do Maliny na godzinkę z dzieckiem! Stanęłam okoniem, powiedziałam, że to impreza dla dorosłych, w restauracji i nikt nie będzie opiekował się tam jego synem, bo to nie jest dla niego miejsce. Że pójdę sama w takiej sytuacji, bo nie wyobrażam sobie, żebym nie poszła – mówi zdenerwowana Anka.
Bawiła się do rana, było cudownie. Oczywiście Adam miał do niej pretensje. Że go zostawiła, że nie chce zrozumieć tego, że on ma jako ojciec obowiązki.
- Zdałam sobie wtedy sprawę, że zaczyna mnie to przerastać. Gdy nie było Arturka, Adam był świetnym facetem. Ale to jego bezkrytyczne nastawienie do syna, stawianie go na pierwszym miejscu, zaczynało być dla mnie niestrawne – wyjaśnia Anka.
Dzwonek ostrzegawczy zadzwonił, gdy rozmawiali o wspólnych dzieciach. Adam wyznał, że musi się nad tym zastanowić, bo być może Arturek poczułby się odrzucony z powodu rodzeństwa. Nadchodziły wakacje, Adam miał syna mieć przez miesiąc. Anka już sobie wyobrażała wspólny urlop, podczas którego wszystko ma być tak, jak sobie życzy Arturek.
- Jakiś wyjazd, a potem mały u nas w domu przez kolejne dwa tygodnie, bo nie mamy tyle urlopu. Rano miał jeździć do babci, po pracy mieliśmy go zabierać. Zmarnowany czas na zajmowanie się cudzym dzieckiem. Może jestem wredna, alby gdyby Adam miał do niego jakieś zdrowe podejście, może gdyby kazał małemu zachowywać się inaczej, to jakoś bym to strawiła. Ale wyobraziłam sobie ten chlew w mieszkaniu, te jego kaprysy i dąsy. Stwierdziłam, że wymiękam – opowiada Anka.
Zakończyła związek na początku maja. Adam postanowił zostać w ich apartamencie. Anka przeniosła się do Maliny, szuka dla siebie mieszkania. Ale już czuje się lepiej, choć chyba obsesja na punkcie Arturka jeszcze w niej żyje.
- Ostatnio Malina powiedziała, że pozna mnie z fajnym facetem. Zapytałam, jak na imię. Kiedy usłyszałam, że Artur wróciło znajome uczucie w brzuchu. Powiedziałam Malinie, że absolutnie nie chcę. Może facet jest super, ale ja mam uraz do tego imienia. Chyba trzeba czasu, żeby mi całkiem przeszło. Powiem jedno, dla mnie związek z dzieciatym facetem to jeden, wielki koszmar – mówi Anka.
Magdalena Gorostiza
Imiona i niektóre szczegóły zostały zmienione