Kilka dni temu wróciłam z wakacji, na których byłam z synową i dwuletnią wnuczką. Mieli jechać we trójkę z synem, ale jemu skomplikowały się sprawy w firmie. Wnuczka jest bardzo absorbująca i ruchliwa, synowa nie chciała sama z nią jechać. Poza tym i tak było zapłacone miejsce. Poprosili mnie, żebym pojechała zamiast syna i pomogła w opiece nad małą. Przed wyjazdem synowa obiecywała, że też będę mieć fajne wakacje, dawno nigdzie nie wyjeżdżałam, a szczególnie do innych krajów. Mieli wykupiony pobyt w Turcji, tam teraz nie trzeba paszportu. Zgodziłam się im pomóc, poza tym nigdy w Turcji nie byłam, liczyłam, że coś zwiedzę, zobaczę coś nowego. Uprzedzałam jednak synową, że nie dam rady całymi dniami zajmować się dzieckiem, które wymaga bacznej uwagi, szczególnie nad wodą. Miałyśmy się dzielić opieką. Na miejscu okazało się, że to ja mam być niańką, a synowa bawiła się świetnie. Poznała grupę młodych ludzi w swoim wieku i od rana urzędowali w barze przy basenie. Niby zaglądała do nas od czasu do czasu, ale to ja zajmowałam się wnuczką. Mała śpi dość długo po obiedzie i oczywiście to ja szłam z nią wtedy do pokoju. Synowa mówiła „mama też sobie odpocznie”. A ja wolałabym sama posiedzieć wtedy na plaży czy pospacerować. Ilekroć o tym napomykałam, synowa nagle znikała w porze poobiedniej drzemki wnuczki. Mała była marudna, nie było wyjścia, było mi jej zwyczajnie szkoda. Może dwa razy synowa się nią wtedy zajęła podczas dwutygodniowego pobytu. Wieczorami było podobnie. Szłyśmy po kolacji na animacje, chciałam obejrzeć jakieś występy, posiedzieć wśród ludzi. Koło godziny 22 synowa znikała i zostawiała mnie z dzieckiem. Wracała pewnie nad ranem, jak już my dawno spałyśmy. Wstawała późno, chodziłam z wnuczką sama na śniadania, bo mała była głodna. Na wszelkie moje próby zwrócenia jej uwagi synowa reagowała agresją. Mówiła, że niczego złego nie robi, też jest zmęczona małym dzieckiem, a ja mam wakacje za darmo i obiecywałam jej pomóc. Mówiłam, że też chcę gdzieś pójść, coś zobaczyć, nie siedzieć cały dzień w hotelu. Krzyczała, że mogę sobie iść na cały dzień, nikt mnie nie trzyma siłą, że wiedziała, że jestem samolubna i dbam tylko o siebie. Pojechałam tylko na jedną wycieczkę, a mogłam zobaczyć znacznie więcej. Przecież nie odmawiałam pomocy, a tylko chciałam nie być obciążona wnuczką od świtu do nocy. Nie podobał mi się też styl życia synowej na tych wakacjach, wyraźnie flirtowała z obcymi facetami, bóg jeden raczy wiedzieć, co robiła z nimi w nocy. Kiedy jej to powiedziałam, strasznie się uniosła, stwierdziła, że od dwóch lat siedzi z dzieckiem w domu i też ma prawo trochę się zabawić. A jej mąż, czyli mój syn nie miałby nic przeciwko temu. Ja nie jestem tego taka pewna. Synowa jest na mnie obrażona, ja na nią również. Udawałyśmy przed synem, że wszystko jest w porządku, ale ja teraz nie wiem, czy powinnam powiedzieć mu prawdę o tym jak potraktowała mnie jego żona, jak się zachowywała na tych wakacjach. Czy mam udawać, że nic się nie stało? Naprawdę mam dylemat.
Jeśli chcecie doradzić naszej czytelniczce, piszcie na adres redakcja@kobietaxl.pl