Teściowa dwa lata temu miała wylew, leży teraz przykuta do łóżka. Może przejść kawałek, ale tylko z balkonikiem i cudzą pomocą, ma problemy z mową, jada tylko papkowate pokarmy. Jak zostaje sama, musi mieć pampersa. Na kilka godzin dziennie przychodzi opiekunka, ale wieczorami mąż musi iść do matki. Pomóc jej się umyć, nakarmić, położyć spać. W weekendy opiekunki nie ma i wtedy mąż chodzi do matki trzy razy dziennie.
- Mówiłam mu, żeby znaleźć dom pomocy, bo miałaby lepszą, fachową opiekę, towarzystwo jakieś, nie byłaby godzinami sama. A tak jego decyzja zniszczy nasze małżeństwo. Ale on nie chce. Jest jedynakiem, uważa, że powinien poświęcić się matce – mówi Irena. - Ale ja jestem zdania, że to kompletnie bez sensu, bo życia wspólnego już nie mamy, a i tak teściowa spędza samotnie całe godziny, bo mąż musiałby się tam na stałe przeprowadzić, a też tego nie chce.
Mąż jednak jest nieubłagany i ma jedynie do Ireny pretensje. Uważa, że powinna mu w opiece nad matka pomóc, powinna chodzić do niej, spędzać czas i rozmawiać. No i kobiecie łatwiej się przecież zająć druga kobietą. Irena jednak do teściowej nie pójdzie.
- Ona mi tyle krwi napsuła, nigdy mnie do końca nie zaakceptowała. Nie byłam wystarczająco dobra dla jej wychuchanego jedynaka. Jak moje dzieci były małe, też pomóc nie chciała. Nie mam zamiaru się udzielać – Irena nie ma wątpliwości, co do swojej decyzji.
Jest natomiast wściekła. Oboje są na emeryturze, kilka lat temu wyremontowali domek w górach. Jest ocieplony, można tam mieszkać od wiosny do później jesieni. Mieli czas tam spędzać, z dala od zgiełku miasta, żyć leniwie, na luzie. Irena uwielbia chodzić z kijkami, tam tras ma do woli.
- Bo mam dość życia w bloku, spalin, wrzasku dzieci z pobliskiego placu zabaw. Tam jest spokój i cisza, domek jest kawałek od uczęszczanych miejsc, to stare siedlisko. Ale zamiast cieszyć cię życiem na emeryturze, siedzę w mieście uwiązana – opowiada Irena.
Bo teściowej nie da się nawet na jeden dzień zostawić. Irena kilka razy pojechała do domku sama, ale to przecież nie o to miało chodzić. Po powrocie mąż miał w dodatku grobową minę, kilka dni się do niej nie odzywał.
- Więc ja mam się już żywcem dać pogrzebać, bo zachorowała jego matka? - pyta Irena retorycznie.
Ma już dość, bo w domu są wieczne pretensje, mąż jej wypomina, że mu nie pomaga. Ona swoje, że powinien znaleźć jakiś dobry dom pomocy, bo nagle ich życie też się skończyło.
- Nie jestem w stanie się przełamać i do niej nie pójdę. Poza tym nie mam w sobie duszy samarytanki. Brzydzę się pampersów, zaraz jest mi niedobrze. Przecież nie każdy nadaje się na opiekunkę – mówi Irena.
Spór już wyszedł poza ich małżeństwo i podzielił znajomych i dalszą rodzinę. Jedni uważają, że Irena jest bezduszna, inni, że ma prawo do takich decyzji.
- To mnie też denerwuje, bo jestem oceniana. Są głosy, że pomoc teściowej to mój wręcz obowiązek. Mąż też tak uważa, że skoro jesteśmy małżeństwem, to ja powinnam się udzielać. Ja stoję jednak na stanowisku, że to wyłącznie skutki jego decyzji. Ale tak czy siak, nie czuję się z tym dobrze – mówi Irena.
Polskie prawo nie obliguje jednak nikogo do udzielania pomocy opiekuńczej, nawet własnej matce. Tym bardziej więc synowa nie musi pomagać teściowej.
- Pomoc synowej dla teściowej może być traktowana jako powinność wynikająca z norm moralnych, kultury czy tradycji rodzinnej, ale nie ma umocowania w prawie, które tak naprawdę mówi wyłącznie o obowiązku alimentacyjnym. Obowiązek alimentacyjny to obowiązek dostarczania środków utrzymania, a w stosunku do dziecka w miarę potrzeby także środków wychowania. Dostarczanie środków utrzymania to obowiązek zaspokajania usprawiedliwionych potrzeb uprawnionego do alimentacji np. wyżywienia, ubrania, mieszkania, leczenia – mówi adwokat Seweryna Sajna.
W praktyce to oznacza, że tak naprawdę nie możemy od nikogo wymagać bezpośredniej opieki, nie ma takich przepisów, które mogą na przykład zmusić córkę do zamieszkania z chorą matką.
- Wypełnianie obowiązku alimentacyjnego może polegać bądź na świadczeniu pieniężnym tj. zapłacie określonej kwoty pieniędzy pozwalającej na realizację tych potrzeb , ale też na faktycznych działaniach np. dostarczaniu uprawnionemu mieszkania, opieki lekarskiej, opieki domowej, pielęgnacji w chorobie. Na podstawie przepisów ustawy kodeks rodzinny i opiekuńczy obowiązek dostarczania środków utrzymania, a w miarę potrzeby wobec dziecka także środków wychowania, obciąża krewnych w linii prostej ( dzieci, wnuki, rodzice, dziadkowie), małżonków i byłych małżonków oraz rodzeństwo. Tym samym synowa nie ma obowiązku alimentacyjnego wobec teściowej – precyzuje adwokat Seweryna Sajna.
Magdalena Gorostiza
Imię bohaterki i niektóre szczegóły zostały zmienione.