Jadwiga mówi, że często to widzi, nawet w swojej rodzinie. Młode kobiety ulegają mężom. Oni mogą mieć swoje przyjemności, swoje wyjścia z kumplami, jakieś hobby. Żony powinny siedzieć w domu, bo ich panowie tak chcą. Mężowie nie godzą się ani na samotne wyjścia, ani na samotne wyjazdy. Nie zajmą się dziećmi przez kilka dni, żeby żona mogła pojechać z koleżankami choćby do SPA.
- Niby mamy równouprawnienie, ale tak naprawdę to dalej kobiety podporządkowują swoje życie mężczyznom. Byłam niedawno u siostrzenicy na imieniach. Kameralne spotkanie w domu. To ona podawała do stołu, robiła herbatę itp. Pomagała jej moja siostra – wzdycha Jadwiga.
U niej było podobnie. To mąż decydował o wszystkim, Jadwiga szukała jego zgody, żeby wyjść sama z koleżankami, żeby zaprosić przyjaciółkę do domu. A on był zaborczy, niechętny takim kontaktom. Sam miał swoją pasję, historię, i godzinami siedział z nosem w książkach. Jadwiga w tym czasie ogarniała dom, oglądała telewizję. Kiedy chciała wyjść, zawsze się krzywił.
- Po co masz sama gdzieś łazić, nie lepiej w domu zostać, tak zawsze gadał. I ja zostawałam. Musiałam też być w domu, jak wracał z pracy, żeby mu obiad podać. Jakby mnie nie był, byłaby obraza majestatu. On nie krzyczał, nie robił awantur. Były ciche dni, co było jeszcze gorsze – opowiada Jadwiga.
Dla świętego spokoju ulegała. Dziś widzi, ile okazji przeszło jej koło nosa. Ile straciła, będąc jemu podporządkowana. Najpierw przyjaciółki. One często wychodziły same. Nadszedł czas, kiedy wiele z nich się rozwiodło, były wśród nich wdowy. Namawiały Jadwigę na wyjścia. Ilekroć napomykała o tym mężowi, zaraz się krzywił. Nie rozumiał po co ma wychodzić, po co jej te spotkania, skoro nie jest samotna i ma chłopa w domu.
Wiele lat temu koleżanka zaproponowała jej otworzenie wspólnego interesu. Jadwiga miała nawet oszczędności, które mogła przeznaczyć na ten cel. Mąż zaprotestował, ostrzegał, że wszystko straci, że biznes spowoduje, że nie będzie jej wiecznie w domu.
- I pewnie głównie o to chodziło, tylko ja wówczas tego nie widziałam – mówi Jadwiga. – I tak przez palce przelatywało mi moje życie. Koleżanka weszła w spółkę z inną znajomą. Dziś mają świetnie prosperujący interes.
Nie zliczy wyjazdów, które mogła odbyć, też z koleżankami, do sanatorium na greckie wyspy, objazdówkę po Portugalii. Miała przecież różne propozycje. O niektórych nawet nie wspominała w domu, bo wiedziała i tak, jaka zaraz będzie reakcja. A to był już czas, gdy dzieci odchowali, wyprowadziły się z domu, nie mieli żadnych obowiązków. Na wszystko jednak mąż mówił „nie”. Bo kto obiad ugotuje, jak ona wyjedzie? Kto wstawi pranie, koszule wyprasuje?
- Jakby był jakiś niepełnosprawny. Dziś żałuję, że dałam się tak omotać, że uwierzyłam, że to mój kobiecy obowiązek, robić to co on chce – mówi Jadwiga.
Została teraz sama i w dodatku samotna. Bo koleżanki mają swoje grupki, mają swoje pasje. Jadwiga mówi, że próbuje jakoś na nowo do nich dotrzeć, ale w pewnym wieku nie jest to już takie łatwe. Ma jednak nadzieję, że powoli odbuduje stare relacje, że jeszcze choć trochę uda jej się zobaczyć czy nowych miejsc poznać. Mąż nigdy nie chciał nigdzie jechać , a ona zamiast spakować walizkę i powiedzieć, że jedzie sama, potulnie zostawała w domu. Tego dziś żałuje najbardziej. Że zabrakło jej odwagi, żeby zawalczyć o siebie.
- Żyłam tak, jak chciał mój mąż. Byłam zwyczajnie głupia, bo on nie naginał się do moich potrzeb. Straconego czasu nikt mi nie zwróci. Dlatego mówię młodym kobietom – realizujcie swoje pasje, nie dajcie się stłamsić. Mnie nie chodziło przecież o nic złego, romanse czy nie wiadomo co. Zwyczajnie chciałam skosztować innego życia – mówi Jadwiga smutno.