- Dobrze, że syn chce być z nią solidarny. Ale są sytuacje, kiedy synowa nie ma racji. I byłoby miło, gdyby Darek ją wtedy naprostował – wzdycha Maria. - Niestety i tym razem jednak się nie odezwał.
Więc wnuki na Mikołaja do dziadków nie przyjdą, przed Marią wizja samotnych świąt wyłącznie w towarzystwie męża. Synowa jest wściekła, że teściowa odmówiła, że ma swoje plany, że nie chce wziąć ukochanych wnuków na sylwestra. Przywykła do tego, by dzieci rozdawać raz rodzicom męża, raz swojej matce, uznając, że zajmowanie się wnukami jest ich obowiązkiem. Maria nigdy wcześniej nie protestowała, starała się pomóc jak może, ale tym razem ma inne plany. I zmieniać ich dla synowej nie chce.
- Kocham te moje wnuki, ale to małe dzieci i wymagają dużej pracy. Jedno ma sześc, drugie trzy latka. I nawet jak przyjdą na kilka godzin, czuję się bardzo zmęczona – mówi Maria. - Ale nie odmawiam, zabieramy je czasami na weekendy, kiedy młodzi chcą gdzieś pojechać. W tym roku po raz pierwszy pojechaliśmy z nimi na wakacje.
To prawda, że za wczasy zapłacił syn z synowa, syn dziadków z wnukami zawiózł nad morze do eleganckiego ośrodka. Ale te dwa tygodnie opieki nad dziećmi było dla Marii ogromnym wysiłkiem. Potem się wymienili i na kolejne dwa tygodnie przyjechała synowa ze swoją matką.
- To jednak jest różnica, kiedy dziadkowie są w towarzystwie choćby nawet jednego rodzica – podkreśla Maria. - To jest kompletnie inna odpowiedzialność. Ale synowa podkreślała, jak to jej matka tyle samo czasu poświeciła w wakacje jej dzieciom.
Maria konfliktów nie lubi, stara się nie odzywać. Wie jednak, że matka synowej do opieki nad wnukami nie jest zawsze za bardzo wyrywna. Radzi sobie z poleceniami córki i umie odmówić, kiedy dzieci wziąć nie chce. Maria też wie, że z tego powodu bywają między matką a córką konflikty. Stąd też wnuki częściej trafiały do Marii, bo ona nigdy nie protestowała. I nie dlatego, że chce być „lepszą babcią”. Robiła to z czystej życzliwości.
- Denerwuje mnie jedynie forma, w jakiej synowa formułuje swoje życzenia – mówi Maria. - To nie jest pytanie czy prośba. Ona stwierdza fakt, że wnuki do nas przyjadą i trzeba się nimi zająć. Bez pytania naszym czasem sobie rozporządza. Mówiłam o tym synowi, on tylko macha rekom. „Wiesz, jaka jest Dorota” – słyszałam.
Tak, Maria wie, bo zdążyła już synową poznać. Dorota jest apodyktyczna, przekonana o tym, że jej się wszystko od życia należy. Że ona jedyna na świecie wychowuje dzieci, jest tym strasznie zmęczona, więc babcie powinny być na skinienie ręki.
- Przyszli do nas raptem kilka dni temu i synowa oznajmiła, że zostawi nam wnuki na sylwestra. Nie na jedną noc, na tydzień, bo wyjeżdżają z synem zaraz po świętach – opowiada Maria. - Wyjazd już wykupili i klamka zapadła. Syn nic nie mówił tylko patrzył w przestrzeń.
Maria osłupiała. Dosłownie. Zapłacili z mężem za rejs sylwestrowy po krajach nadbałtyckich, umówili się ze znajomymi. Nie ma mowy, by wyjazd odwołali, bo Maria zawsze marzyła o takim rejsie.
- Powiedziałam więc im, że to niemożliwe, że nie mogą kupować wyjazdów, nie pytając nas wcześniej o zdanie – mówi Maria. - Powiedziałam, jakie mamy plany, że rejs zarezerwowaliśmy już dawno. Synowa była mocno zaskoczona, a potem zrobiła się wręcz wściekła.
Maria powiedziała jej, żeby poprosiła swoja matkę, może ona zostanie z wnukami. Albo niech jadą razem z dziećmi. Synowa strzeliła tylko krzesłem i stwierdziła, że na nikogo nie może już liczyć.
- Dodała, że skoro tak, to sama się zajmie swoimi dziećmi, żebyśmy zapomnieli o widywaniu wnuków, o jakichkolwiek wspólnych świętach – wzdycha Maria ciężko.
Zaplanowali z mężem dla wnuków mikołajki, ale już wiedzą od syna, że dzieci synowa do nich nie puści. Postanowiła, że święta spędzą sami z Darkiem w domu, obejdzie się bez Wigilii u dziadków. Wyjazd został odwołany, bo synowa uznała, że nie ma sensu wyjeżdżać z wnukami, bo wtedy ona nie odpocznie.
- Rozmawiałam z jej matką i ona mi powiedziała, że ma dosyć roszczeń swojej córki. Nie zgodziła się zostać tydzień z wnukami, bo po letnim wyjeździe wie, że to by ją zwyczajnie przerosło – opowiada Maria. - Dlatego synowa uznała, że z nami pójdzie jej łatwiej. Nie spodziewała się, że odmówię. I stąd cała historia. Ja jednak winię też siebie, bo wcześniej nie stawiałam żadnych granic. To też mi powiedziała matka synowej, dziwiąc się, że tak łatwo dawałam się manipulować jej córce. Szkoda, że nigdy nie rozmawiałam z nią szczerze o tym wcześniej.
Maria rozmawiała z synem, próbowała przemówić mu do rozsądku. Darek nawet przyznał matce rację, ale powiedział, że dla „głupich świat” nie będzie się z żoną kłócił. Najwyżej sam do rodziców na chwilę wpadnie. Maria tłumaczyła, że takiej reakcji się nie spodziewała, że są jakieś granice stawiania wymagań wobec innych. I tu nie chodzi o wizytę syna, ale o absurd całej sytuacji.
- Bo przecież to już nie o nas, dorosłych tylko chodzi, chodzi o dwójkę tych małych dzieci – mówi Maria. - Cieszyły się na przyjście Mikołaja, mieliśmy razem choinkę ubierać. Dlaczego wnuki mają cierpieć z powodu humorów swojej matki?
Magdalena Gorostiza