- A przecież my już starsi ludzie jesteśmy. Żebyśmy mieli po czterdzieści lat – dodaje Halina. - Znamy się z sąsiadami od dawna, tyle czasu na wspólnym osiedlu. Bywaliśmy u siebie. Czy oni zwariowali, czy jak?
Obydwoje z mężem są po 60-tce. Ona emerytowana nauczycielka, on ma swój własny biznes. Halina to była pacjentka onkologii, od wielu lat amazonka. Trzyma się dzielnie, ale choć ma świadomość, że stary rak raczej już nie wróci, to może przyplątać się nowy, tym bardziej, że dwa lata temu miała poważną operację. Chodzi do lekarza, bada się i co jakiś czas wyjeżdża do sanatorium.
Żyją w miarę zgodnie od ponad 40 lat. Na okrągłą rocznicę dostała od męża bukiet 40 róż. Zdarzają się między nimi wzloty i upadki, jak w każdym małżeństwie.
- Może nawet więcej upadków. Jak to w życiu. Mąż nie jest łatwy. Ale ja jestem wierząca. Przysięgałam przed Bogiem i z nim jestem – mówi Halina.
Dochowali się syna i córki. Dzieci już dorosłe i ,,na swoim”. Mają wnuczkę i wnuka, ale w innym mieście, więc odwiedziny są nieczęste.
Halina, gdy wraca z sanatorium kwitnie. Nic jej nie dolega, czuje się świetnie. Plecy nie bolą i uśmiech nie schodzi z jej twarzy. Jest wierna Markowi i kiedy wraca przytula się do niego, gotuje ulubione potrawy męża, ,,pucuje” mieszkanie. Kiedy wróciła do domu w lecie, też było tak samo. Wydawało by się, że jest między nimi sielanka.
Halina zapisała się na zajęcia dla seniorów i raz w tygodniu spędza czas na wykładach lub na wycieczce. Wraca zawsze rozpromieniona i zadowolona. Opowiada, co zwiedziła, zobaczyła. Podobnie było wtedy w październiku, wyjechali za miasto pogoda była piękna. Kiedy wróciła do domu wieczorem, mąż był dziwnie markotny. Twierdził, że boli go głowa. Położył się do łózka, choć to była może godzina 20. Telefon zostawił w kuchni.
- Siedziałam tam jeszcze chwilę, zrobiłam sobie kanapkę. Nagle zobaczyłam na ekranie SMS ,,Jestem sama” – mówi Halina. - Bardzo się zdziwiłam, bo SMS był od naszej sąsiadki, Ireny.
Z Irena były nawet kiedyś w przyjaźni. Potem ich drogi trochę się rozeszły. Ale nie tak, żeby nie rozmawiały ze sobą. Zwyczajnie przeszła im ochota na sąsiedzkie plotki.
- Nasi mężowie też się trochę posprzeczali, stosunki się rozluźniły – mówi Halina. - Tym bardziej zdziwił mnie ten SMS od Ireny.
Halina zaczęła się zastanawiać, co to ma znaczyć. Ale nic nie powiedziała. Stała się podejrzliwa i chociaż nigdy tego nie robiła, postanowiła sprawdzić telefon męża.
- Nie chciałam wierzyć własnym oczom – mówi Halina. Nogi mi się zrobiły jak z waty, ręce drżały, a serce chciało wyskoczyć z piersi. Okazuje się, że oni mają prawie codzienny kontakt.
Irena i Marek? Nie dowierzała. Sprawdziła ponownie. Albo Marek dzwoni do niej, albo ona do niego. Tych rozmów jest nawet czasami kilka w ciągu dnia. SMS-y wysyłane są późnym wieczorem, nocą. Halina cały czas jednak milczała. W końcu jednak nie wytrzymała. Zapytała męża, czy ma z sąsiadami kontakt. Dostaje odpowiedź, że nie, że tylko dzień dobry na klatce. Że żadnych telefonów, żadnych SMS-ów nie było i nie ma.
W głowie Haliny zaczęły krążyć różne myśli.
- Nie mogłam nocą spać, byłam smutna, zamyślona – mówi. - Zniknął pogodny nastrój i radość, którą przywiozłam z sanatorium. Co miałam robić? Kłamstwo męża bardzo bolało.
Jest myślenie tylko o jednym. Czy doszło miedzy nimi do zbliżenia? O czym można mówić w siedmiu rozmowach dziennie (wcale nie krótkich). Różne pytania bez odpowiedzi kotłowały się w głowie Haliny.
- Nie wytrzymałam. W listopadzie, spokojnie z drżącym sercem i po zażyciu leków na uspokojenie zapytałam męża o te rozmowy – mówi Halina. - Marek tradycyjnie ,,odwrócił kota ogonem” i zaczął się drzeć, że na pewno zdradzałam go w sanatorium.
Nie odpowiadał logicznie na pytania i wypierał się kontaktów z Ireną. Ale Halina zamówiła bilingi, miała wszystko czarno na białym.
- Mina mu wtedy zrzedła. Pokazałam, że wiem, że pisze, że dzwoni. Co pisze, tego nie wiem, bo SMS-y natychmiast usuwa – mówi Halina. - Najgorsze jest to, że wszystkiego się wypiera, a ja wiem, że on kłamie.
Halina zdecydowała się na rozmowę z Ireną. Ale sąsiadka nie maiła zamiaru się tłumaczyć. Pytała tylko ze złością, czy ma zakaz rozmów z mężem Haliny.
- Powiedziałam jej, że chce wiedzieć, o czym tyle ze sobą rozmawiają, o co w tym wszystkim chodzi – wzdycha Halina. - Poinformowałam o całej sprawie jej męża. Co mogłam więcej zrobić?
Od tego czasu w domu atmosfera jest iści grobowa. Marek nie odzywa się do żony, zaczął stołować się na mieście. Halina snuje się samotnie po mieszkaniu. Nie ma już w niej żadnej radości. Znowu zaczyna ją bolec kręgosłup, nie chce jej się wychodzić na zajęcia dla seniorów. Tak naprawdę, to nic jej się nie chce.
- Mąż mi powiedział, że to ja niszczę nasze małżeństwo. Że jest nawet gotowy na rozwód – mówi Halina. - Co mam zrobić? Rozstać się? Znowu mam pierwsza wyciągać rękę do zgody, jak do tej pory zawsze bywało? Przecież ja nie jestem niczemu winna.
Magdalena Gorostiza