- I to w wielu aspektach – wyjaśnia. - Bo dzięki niej mieliśmy pieniądze na start. I dzięki niej mogliśmy rozwijać nasze firmy.
Teściowa młodo owdowiała. Prowadziła z mężem duże, nowoczesne gospodarstwo. Zawsze byli zaradni i dobrze im się powodziło. Marek ze wsi uciekł, ale jego brat chciał przejąć gospodarkę. Teściowa oddała zarządzanie młodszemu synowi, przepisała na niego wszystko. Marek dostał niebagatelną spłatę.
- Kopiliśmy wtedy trzypokojowe mieszkanie i jeszcze zostało na rozkręcenie biznesu – mówi Beata. - A w końcu teściowa nie musiała oddawać wszystkiego, co miała, jeszcze za życia dzieciom.
Beata mówi, że teściowej nie było źle. Mieszkała w starym domu, obok w nowym młodszy syn z żoną i z dziećmi. Na swojej wsi miała rodzinę, znane od lat przyjaciółki. Marek ożenił się później od brata. Mieli z Beatą dobry start, ona też coś tam dostała od rodziców.
- Zawsze byliśmy ambitni, ja i on. Chcieliśmy dobrego życia. Zaczęliśmy rozwijać swoje firmy, Marek ma dużą firmę budowlaną, ja zajęłam się importem towarów zza granicy – mówi Beata. - Do dziś działam prężnie na rynku, mam swoją niszę.
Ale wtedy, 25 lat temu, stawiali pierwsze kroki. Planowali dzieci i owszem, ale najpierw chcieli rozwinąć biznes. Mieć stabilizację i dobrą pozycję na rynku. Trudno robić rozległe interesy z maluchami u boku. Beata zaszła jednak w nieplanowaną ciążę.
- Zawiodły środki bezpieczeństwa, byłam załamana, ale postanowiłam, że dziecko urodzę. Tylko co dalej? Nie mogłam sobie pozwolić na długą przerwę, a moja praca wymagała częstych wyjazdów – mówi Beata.
I to Marek wpadł na pomysł, żeby ściągnąć do nich babcię. Zajmie się wnuczką, pomoże w domu. Oni będą mieli czas na pracę.
- I teściowa się zgodziła, wynieść od siebie, zrezygnować ze swojego życia. Przyjechała do nas, zamieszkała w małym pokoiku z Kasią. Nawet nie miała własnego kąta – opowiada Beata. - Zawsze cicha, spokojna, wyważona w opiniach. A przecież to była młoda kobieta, była dokładnie w moim wieku! Ja nie zrezygnowałabym teraz tak łatwo ze swojego życia, żeby zajmować się dzieckiem syna czy córki..
Biznesy kwitły. Zaczęli budować dom na obrzeżach miasta, w jednym skrzydle pokój oddzielny dla teściowej, z własną łazienką i małą kuchenką. Żeby mama miał trochę swobody. Ale o jakiej swobodzie mowa. Beata znowu zaszła w ciążę, urodziła syna.
- I tak naprawdę teściowa wychowała moje dzieci, nie ma się co oszukiwać – opowiada Beata. - Ona była z nimi, ja latałam za granicę na różne targi. Byłam spokojna, że dzieci są pod dobra opieką. Co z tego, że potem były gosposie, różne dorywcze opiekunki, bo stać nas na to było. To teściowa zarządzała naszym domem, my byliśmy w nim gośćmi – mówi Beata.
Mąż o tym, żeby jego matka wróciła na wieś zaczął przebąkiwać, kiedy już dzieci stały się samodzielne. Beata jednak o tym nawet nie myślała. Wiedziała, że teściowa przywykła do nowego życia, że staje się coraz starsza, sama zaczyna powoli wymagać pomocy.
- Wydzieliłam jej część ogrodu, żeby uprawiała sobie kwiaty, sadziła pomidory, to co kocha – mówi Beata. - Też była awantura, że zepsułam z takim pietyzmem zaprojektowaną zieleń. Ja miałam to gdzieś, dla mnie było ważne, żeby mama miała zajęcie, żeby się w domu dobrze czuła.
Dzieci wyjechały na studia, teściowa nadal była przydatna, wbrew temu, co opowiadał Marek. Wyjeżdżali kiedy chcieli, mieli opiekę nad domem, nad ukochanym perskim kotem. Co z tego, że gosposia przychodzi kilka razy w tygodniu. Beata wie, że matka inaczej dba o dom, niż zrobiłaby to obca kobieta.
- Ja widziałam w jej obecności w naszym domu same zalety. No i zawsze byłam jej za wszystko wdzięczna – mówi Beata. - Nie widziałam powodu, żeby pozbywać jej się z domu, jak jakiegoś starego mebla. Nie rozumiałam męża. W czym mu przeszkadza własna matka? Mnie mojej bardzo brakuje, zmarła kilka lat temu na raka.
Marek jednak twierdził, że brak mu w domu intymności. Że jest zmęczony tym, że całe życie z matką mieszka. Że chciałby spokoju, a nie słuchania szurania jej kapci. Że przecież jeśli nie na wieś, można jej znaleźć dobry dom opieki. Bo i tak matka robi się coraz starsza.
- Ja nie wykluczam, że może kiedyś to będzie konieczne. Ale mama ma 80 lat i jest jeszcze w całkiem dobrej formie. Nie odwiozę jej nagle do domu starców, bo synowi znudziła się jej obecność – mówi Beata. - Dla mnie to kompletnie nieludzkie. Pytałam kiedyś, czy chciałaby wrócić na wieś. Powiedziała, że teraz już nie, bo tu jest jej dom, jej ogród i grządki. Że na wsi wszystko się zmieniło, to nie jest już jej miejsce do życia.
Czasami Beata myśli, że ta matka była może tylko pretekstem? Bo nagle, kiedy byli już całkowicie wolni, bez obowiązków, dzieci dorosły, to brak tego kieratu pokazał, że nie mają wiele wspólnych tematów? Że może życie na full w biznesie rozpruło rodzinne więzi?
- Nie wiem, może to wszystko razem zdecydowało o naszym rozstaniu. Marek odszedł, wzięliśmy rozwód i tak każde ma swoją firmę. Mnie zostawił dom i swoją matkę w tym domu – mówi Beata. - Kupił mieszkanie w mieście i ponoć wreszcie jest szczęśliwy. Sam, bez tego szurania kapci.
Ona żyje kolejny rok ze swoją teściową.
- Przeżyła bardzo odejście Marka. On rzadko tu do nas zagląda, czasami wpada na chwilę. Koleżanki mnie pytają, czemu zdecydowałam się z teściową zostać. Przecież to jego obowiązek zająć się swoją matką – mówi Beata. - A ja myślę, że chyba, to co zrobiłam jest naturalne. Inaczej nie umiałabym spojrzeć w lustro.
Magdalena Gorostiza
Imiona i niektóre szczegóły zostały zmienione.