Partner: Logo KobietaXL.pl

- I nawet po śmierci matki jestem córka, której nic się nie należy. A to boli i to bardzo. Nie dostanę tyle, ile powinnam, ale nie odpuszczę. Będę walczyć o swoje – stwierdza Beata kategorycznie. Z siostrą nawet rozmawiać nie chce. Nigdy nie były w wielkiej zażyłości, ale teraz Beata nie chce już mieć z nią żadnych kontaktów.

Beata opowiada, że z reguły faworyzowane są młodsze dzieci, w jej przypadku było odwrotnie. Starsza siostra Ewa była oczkiem w głowie matki. Ale ojciec chciał syna, więc zdecydowali się na jeszcze jedno dziecko. Niestety, znowu na świat przyszła dziewczynka.

- Byłam wielkim rozczarowaniem, nie dość, że nie chłopiec, to jeszcze nie byłam taka ładna i rezolutna, jak starsza córka – opowiada Beata.

Ewa zawsze była stawiana jej za wzór, miała w niej niedościgniony ideał. Podobna do ojca, smukła, z ciemnymi lokami, świetna uczennica, duma rodziców. Beata „poszła” w rodzinę matki, raczej okrągła, z prostymi, niezbyt bujnymi włosami.

- I co ciekawe, choć to ja do matki byłam zawsze bardziej podobna, ona tego nie lubiła we mnie – mówi Beata. - Jakby miała kompleksy z powodu swojego wyglądu, całe życie się odchudzała i całe życie była pulchna. Ja to po niej odziedziczyłam, ale nie mam z tym problemu.

Dla Ewy więc zawsze było to, co najlepsze. Piękne ubrania, pieniądze na wyjazdy. Beata zawsze słyszała, że „siostra jest starsza”, więc i potrzeby ma znacznie większe. Przyzwyczaiła się do tego, choć zawsze było jej bardzo przykro. Oczywiście Ewa znalazła równie pięknego narzeczonego. Nie dość, że przystojny, to był lekarzem. Beata związała się ze zwykłych chłopakiem. Alek jest niewysoki, ma tendencje do tycia. Nie raz był obiektem żartów starszej siostry i matki. Ale Beata nic z tego sobie nie robiła.

- Życie bywa przewrotne i karma wraca. Mój Alek założył z kolegą firmę. Ciężko pracowali, interes świetnie prosperuje od wielu lat. Jesteśmy bardzo zamożnymi ludźmi – opowiada Beata. - A piękny mąż mojej siostry znalazł sobie piękną sekretarkę. Zostawił Ewę z dziećmi kilka lat po ślubie. Dziś on ma prywatna klinikę, ona całe życie musiała oszczędzać.

Beata wie, że to matkę bolało i to bardzo. Bo to Ewa powinna opływać w dostatki, jeździć na drogie wakacje, żyć w luksusie. Tymczasem to Beata dostała od losu pracowitego i wiernego męża.

Kiedy ojciec zachorował, jeszcze przed śmiercią przepisał mieszkanie na matkę. Wiadomo też było, że matka przejęła po nim wszystkie oszczędności. Żadna z córek nie dochodziła spadku po ojcu. Uznały, że nie ma sensu pozbawiać matki majątku.

- Ale matka i tak zawsze wspomagała Ewę, nie mam co do tego złudzeń – mówi Beata. - Jestem o tym przekonana, że zawsze dawała jej jakieś pieniądze. Przymykałam na to oko, to w końcu była jej decyzja i jej wybór. Nigdy nie miałam żadnych upoważnień w banku. Tym wszystkim zawsze zajmowała się Ewa. Ale teraz nie mogę odpuścić. To nie tylko spadek po matce, ale też po naszym ojcu.

Matka zaczęła chorować jakieś pięć lat temu. Obie córki pomagały, Beata dodatkowo płaciła za leki, za zatrudnioną już później opiekunkę. Matka miała przecież oszczędności, ale nawet sam Alek mówił, że stać ich na to, że trzeba bliskim pomagać. Więc czemu mieliby tego nie robić?

- I robiłam to wszystko nieświadoma, jak obie się wobec mnie zachowały – mówi Beata. - Bo żadna nie pisnęła ani słowa. Prawda wyszła na jaw po śmierci matki.

Kiedy Beata powiedziała siostrze, że muszą załatwić sprawy spadkowe, Ewa oznajmiła jej, że nie ma żadnego spadku. Matka dwa lata przed śmiercią darowała jej mieszkanie i wszystkie oszczędności. Beata wie, że na koncie mogło być nawet 300 tysięcy złotych.

- Mieszkanie jest warte około 600 tysięcy złotych po rynkowych cenach, powinnam więc dostać jakieś 450 tysięcy złotych – mówi Beata. - To nie jest kwota do pogardzenia. I nie ma znaczenia, że mamy z Alkiem pieniądze.

Powiedziała siostrze, co myśli, wygarnęła jej „po całości”. Bo Beata wiedziała, że tego matka nie mogła wymyślić. To Ewa musiała ją namówić, a że zawsze była ‘tą biedną”, matka pewnie uznała, że musi ukochana córkę wspomóc.

- Jest mi przykro, że potraktowały mnie w ten sposób – wzdycha Beata. - I tak musiałam znosić wiele upokorzeń. Ale poszłam do prawnika, bo nie chciałam tej sprawy tak zostawić. Chciałam wiedzieć, czy mogę odzyskać coś z tego, co mi się należy. Bo poczułam się zwyczajnie okradziona przez własną siostrę.

Adwokat Seweryna Sajna tłumaczy, że Beacie należy się zachowek.

- Zgodnie z treścią art. 991 § 1 ustawy Kodeks cywilny zstępnym, małżonkowi oraz rodzicom spadkodawcy, którzy byliby powołani do spadku z ustawy, należą się, jeżeli uprawniony jest trwale niezdolny do pracy albo jeżeli zstępny uprawniony jest małoletni - dwie trzecie wartości udziału spadkowego, który by mu przypadał przy dziedziczeniu ustawowym, w innych zaś wypadkach - połowa wartości tego udziału. To tak zwany zachowek - wyjaśnia.  - Z § 2 tego artykułu wynika, że jeżeli uprawniony nie otrzymał należnego mu zachowku bądź w postaci uczynionej przez spadkodawcę darowizny, bądź w postaci powołania do spadku, bądź w postaci zapisu, przysługuje mu przeciwko spadkobiercy roszczenie o zapłatę sumy pieniężnej potrzebnej do pokrycia zachowku albo do jego uzupełnienia.

 

Instytucja zachowku stanowi ustawowe zabezpieczenie interesów osób najbliższych spadkodawcy. Jeżeli uprawniony do zachowku, dziedziczący na podstawie ustawy z innymi osobami, nie otrzymał należnego mu zachowku, ma przeciwko współspadkobiercom roszczenie o zapłatę sumy pieniężnej potrzebnej do pokrycia zachowku albo do jego uzupełnienia.

 

- Z uwagi na fakt, że matka obdarowała tylko jedną z córek, nie czyniąc żadnych przysporzeń za życia i na wypadek śmierci na rzecz drugiej,  a w spadku po niej nie pozostał jakikolwiek majątek, druga córka może dochodzić od obdarowanej zapłaty zachowku. Stosownie do treści art. 993 Kodeksu cywilnego  przy obliczaniu zachowku dolicza się do spadku darowizny  dokonane przez spadkodawcę , nie dotyczy to wyłącznie drobnych darowizn, zwyczajowo w danych stosunkach przyjętych – mówi adwokat Sajna. - Darowizny dokonane na rzecz spadkobierców i osób uprawnionych do zachowku podlegają doliczeniu do substratu zachowku zawsze, bez względu na to, kiedy zostały dokonane. Należy przy tym pamiętać, że wartość przedmiotu darowizny oblicza się według stanu z chwili jej dokonania, a według cen z chwili ustalania zachowku - wynika to z art. 995 k.c.

Z uwagi na to, że łączna wartość darowizn dokonanych przez matkę  na rzecz jednej córki to 900 tys. zł., to drugiej  przysługuje roszczenie o zapłatę zachowku w kwocie 225 tys. zł.

 Beata wie, że to zaledwie połowa tego, co powinna dostać, ale mówi, że nie odpuści. - Nie jest miła perspektywa sądowej batalii z własną siostra, ale i tak jestem poszkodowana – mówi. - Przynajmniej chcę tyle odzyskać. To oczywiście tylko pieniądze. Bo bardziej bolesny jest fakt, że całe życie byłam gorszym dzieckiem i zostałam nim nawet po śmieci matki.

Magdalena Gorostiza

Imiona zostały zmienione

Tagi:

matka ,  córka ,  spadek ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót