Partner: Logo KobietaXL.pl

Syndrom zaścielonego łóżka

 

- Jaka całe życie byłam? Gigant, kobieta, która ogarniała wszystko. Biznes, dom, dzieci – opowiada Marta. - Musiałam wszystko trzymać w ryzach. Postrzegana byłam jako siłaczka.

Wychowywana była przez samotną matkę. Obie z siostrą w domu miały rygor. Pierwszą rzeczą było pościelenie łóżka. Bo zdaniem matki, rozgrzebane łóżko świadczy o ogólnym rozmemłaniu. Albo o tym, że ktoś będzie umierał. A w życiu trzeba mieć zasady, nie ma się też co za bardzo nad sobą roztkliwiać. Dla matki Marty depresja to wymyślona choroba. Ma maskować lenistwo i niechęć do ciężkiej pracy. A z życiem trzeba się brać za bary, iść na przód krok po kroku.

- Dziś myślę, że może to był sposób mojej matki na radzenie sobie z samotnym życiem. Bo w końcu nie było jej łatwo – opowiada Marta. - Wtedy tego nie rozumiałam. Ale może gdyby nie te zasady, posypałaby się. A była sama i zwyczajnie nie mogła.

Więc Marta przez lata wstawała rano i ścieliła łóżko. Nawet we własnym domu, kiedy miała swoje dzieci i była mężatką. To było silniejsze od niej. Niezasłane łóżko zwiastowało bezradność. A to była ostatnia rzecz, na która Marta by sobie pozwoliła. Wtedy. Bo potem zrozumiała, że wcale nie jest taka silna i taka niezniszczalna. Musiało jednak minąć sporo czasu. Zanim uznała, że i ona może się w końcu posypać.

 

Jest mi wszystko jedno

 

Zanim położyła się do łóżka i straciła chęć do życia, musiało wydarzyć się sporo rzeczy. Padł jej biznes latami dający utrzymanie rodzinie. Rozwaliło się jej małżeństwo. Dzieci dorosły i nie potrzebowały matki. Uznały, że i ona ich nie potrzebuje, bo zawsze była samowystarczalna.

- I ja nagle stwierdziłam, że mogę zachorować. Ale to był początek. Już wtedy podejrzewałam, że mam od jakiegoś czasu depresję – opowiada Marta.

Poszła do lekarki, dostała leki. Nie za bardzo działały, wróciła ponownie. Po dokładnym wywiadzie, lekarka orzekła, że to choroba afektywna dwubiegunowa. Marta się obraziła.

- Może gdybym miała stany manii i robiła głupoty, to bym uwierzyła – opowiada. - Ale ja miałam hipomanię, objawy nie była aż tak nasilone. Ale z czasem musiałam przyznać jej rację.

Marta jest wykształcona, dużo czyta. Wgłębiła się w temat swojej choroby. Zaczęła dostrzegać objawy dwubiegunówki. Podwyższony nastrój nie był już dla niej wyłącznie „powrotem do normy”. Miewała dziwny natłok myśli, zaczynała robić kilka rzeczy naraz i ich nie kończyła. Zrozumiała, że lekarka może jednak mieć rację.

- Wróciłam do niej z podkulonym ogonem, dostałam nowe leki – opowiada Marta. - Może nie było idealnie, ale powoli wychodziłam na prostą. A potem się okazało, że mogę wziąć udział w programie testowania nowego leku. I to mnie zgubiło.

Warunkiem udziału w badaniu była miesięczna przerwa od jakichkolwiek medykamentów. Marta się zgodziła. Do programu się nie zakwalifikowała. Ale ten miesiąc bez leczenia sprawił, że wpadła w ciężką depresję.

- Stwierdziłam, że nic mnie już nie obchodzi, rodzina sobie poradzi. Położyłam się do łóżka – opowiada Marta. - Nie odbierałam praktycznie telefonów, miałam myśli samobójcze. Uratowała mnie moja przyjaciółka.

 

Trudna diagnoza

 

 

Profesor psychiatrii Halina Marmurowska-Michałowska z Centrum Medycznego „Przyjaźni” w Lublinie, mówi, że diagnoza choroby dwubiegunowej wcale nie jest łatwa.

- Pacjenci najczęściej zgłaszają się do lekarza w stanie znacznie obniżonego nastroju, o manii czy hipomanii, czyli lżejszej formie manii, z reguły mówią bardzo niechętnie – wyjaśnia. - Standardowo dostają więc antydepresanty, co bardzo szybko powoduje, że leki wprawdzie doraźnie poprawiają stan psychiczny, ale w dalszym przebiegu mogą prowokować kolejne fazy choroby, zarówno depresji jak i manii czy hipomanii. A hipomania może być dość przyjemnym okresem chorowania.

Poczucie sprawczości, dobry humor, przekonanie o własnej świetności – któż nie chciałby żyć w takim stanie permanentnie? Bardzo często rodzina czy bliscy nie zauważają, że coś złego dzieje się z chorą osobą. Uważają, że wróciła ona do dawnej aktywności, że znowu „jest sobą”, cieszy się życiem.

- I o ile stan hipomanii nie spowoduje znacznych szkód, uważa się go za pożądaną normę – wyjaśnia psychiatra. - Powodem, dla którego pacjent wraca do lekarza, jest kolejny rzut depresji. I to powinno być dla psychiatry sygnałem ostrzegawczym. Jeżeli podawane leki przeciwdepresyjne nie okazują się wystarczająco skuteczne, albo w trakcie ich przyjmowania pojawia się nasilenie depresji, to może być sygnał do weryfikacji diagnozy.

Choroba afektywna dwubiegunowa i depresja nawracająca powinny być leczone inaczej. Fazy chorobowe w chorobie dwubiegunowej mogą mieć zróżnicowane nasilenie, od takich, które wymagają hospitalizacji, do takich, które mogą być skutecznie leczone ambulatoryjnie.

- Odpowiednio leczone zaburzenie dwubiegunowe, przy dobrej współpracy ze strony pacjenta w leczeniu, daje możliwość dobrego funkcjonowania zarówno zawodowego jak i społecznego. I to zaprzecza mitom o strasznym obliczu tej choroby – dodaje profesor.

 

Pasiasta piżama

 

Zaniepokojona przyjaciółka przyjechała do Marty. Kiedy zobaczyła w jaki jest stanie, natychmiast wpakowała ją w samochód i wywiozła na oddział psychiatryczny.

- Pojechałyśmy do jednego szpitala, nie mieli miejsc. Ale jako, że miałam te myśli samobójcze, nie mogli mnie odesłać do domu. Znaleźli mi miejsce gdzie indziej. Pojechałam tam karetką. - opowiada Marta. - Przyjaciółka pojechała mnie spakować do domu, miałyśmy się w szpitalu spotkać.

Marta została przyjęta na oddział. Nie miała swoich rzeczy, zabrano jej ubranie, telefon. Dostała wysłużoną, starą, pasiastą piżamę.

- Kiedy mnie w nią przebrali, zrozumiałam, że sięgnęłam dna. Ale było mi wszystko jedno – opowiada Marta.

 

Trzy miesiące matrixu

 

Leżała na ogólnym oddziale. Koedukacyjnym.

- Sale były podzielone na damskie i męskie, ale pacjenci byli razem – opowiada Marta. - Jeden psychiatra na 40 osób, reszta to lekarze rezydenci. Dwa prysznice i dwie toalety. Jeszcze stara wanna. I ja nie mam do szpitala pretensji. Ja mam żal do mojego państwa. Że tak „dba” o osoby chore psychiczne. To była jedna, wielka tragedia.

Na początku było jej wszystko jedno. I tak nie miała chęci do życia. Czuła się co prawda jak bohaterka „Lotu nad kukułczym gniazdem”, ale nie robiło to na niej większego wrażenia.

- Na oddziale byli różni chorzy, przemieszani ze sobą. Depresje, dwubiegunówka, nerwice, schizofrenie – opowiada Marta. - Do koloru, do wyboru.

Oduczyła się palić. Bo oddziały psychiatryczne to jedyne szpitalne miejsca, gdzie jeszcze są palarnie. Tam też była. Mały, zamknięty, nigdy nie wietrzony pokój. I ścisk, bo zawsze pełny.

- Okno bez klamki, nie ma szans na świeże powietrze, można się udusić. To też pokazuje stosunek do chorych – relacjonuje Marta. - Wiadomo, że nikt palenia nie pochwala. Ale chyba można było założyć w oknie kratę? Dać możliwość jego otworzenia. A nie trzymać ludzi w tym zaduchu.

Pamięta kobietę, która bez przerwy paliła i czytała książki. Nie chciała się myć. Raz na tydzień personel siła ją wkładał do tej starej wanny. Pamięta mężczyznę, który cały dzień chodził po korytarzu, wykonując dziwne gesty. Im bardziej leki zaczynały działać, tym bardziej do Marty docierało, gdzie się znalazła.

- Nie, żebym czuła się lepsza – mówi. - Ale patrzenie na tak chorych ludzi bardzo przygnębia. Nie wspomaga procesu wychodzenia z depresji. Podobnie jak stare, zagrzybione mury.

Po drugim miesiącu pobytu wyznała rezydentce, że dłużej nie wytrzyma. Że chciałaby się gdzieś przenieść. Nie wyjść, bo wie, że nie jest zdrowa. Ale uciec od tego miejsca.

 

Półtora roku życia w określonych ramach

 

Po trzech miesiącach pobytu na oddziale ogólnym, trafiła na oddział rehabilitacji psychiatrycznej. Warunki lokalowe też były fatalne, ale Marta odetchnęła. Tam już nie było bardzo ciężkich przypadków.

- Była za to psychoterapia grupowa, indywidualna, non stop różne zajęcia – opowiada Marta. - Oczywiście cały czas brałam leki, szukano najlepszych dla mnie. Żyłam w określonych ramach i ten czas wspominam bardzo dobrze.

Na oddziale spędziła półtora roku. Nie chciała wychodzić. Bała się życia za szpitalna bramą. Ustalony harmonogram dawał poczucie bezpieczeństwa. Marta zaczynała rozumieć, dlaczego tak się posypała. Powoli zmieniała stosunek do życia.

- Wyleczyłam się z oczekiwań wobec ludzi, w tym również wobec swoich dzieci – mówi. - Ale też zrozumiałam, że nie warto tak się w życiu spalać. Tak brać wszystkiego na swoje barki. W końcu to musiało mieć taki finał.

Po półtora roku wyszła z zamkniętego oddziału. Jeszcze rok chodziła na terapię na oddział dzienny.

- Jak sięgniesz dna, to leczenie jest długie. Ale warto się leczyć, ja wróciłam do życia. Na dziennym oddziale dobrano mi na nowo leki – mówi Marta. - Teraz dobrze funkcjonuję, choć nie ukrywam, że powrót do rzeczywistości nie był wcale łatwy.

Ale znalazła pracę, w której się realizuje. Bała się odbudowywania relacji towarzyskich, bo zniknęła przecież bez pożegnania z życia wielu ludzi. Do wielu osób nie potrafi do dziś zadzwonić, ale z częścią odnowiła kontakty i nie ukrywa, co się z nią działo.

- Nie wstydzę się swojej choroby, co też nie oznacza, że będę każdego spotkanego człowieka o niej informować. W Polsce osoby takie jak ja nie są przez wszystkich akceptowane – mówi. - I jednego mnie to wszystko nauczyło. Trzeba mieć w swoim życiu choć jedną osobę, która przyjedzie, jeśli nie odbierasz telefonu. Ja taką mam i to jest już duże szczęście.

 

Magdalena Gorostiza

 

Imię bohaterki zostało zmienione.

 

 

Ważne

 

W razie myśli samobójczych w tych instytucjach można uzyskać pomoc:

 

22 628 52 22 (dostępny od poniedziałku do piątku w godzinach 18:00 – 21:00)

Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie “Niebieska Linia”: 800 12 00 02 (czynny całą dobę)

Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży: 116 111 (czynny cały tydzień, 12:00-2:00)

Telefoniczne Centrum Wsparcia: 800 70 2222 (czynny całą dobę)

Fundacja ITAKA - Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych prowadzi też: 800 080 222 - Całodobową, bezpłatną infolinię dla dzieci i młodzieży, rodziców oraz nauczycieli

Mailowe wsparcie psychologiczne Kampanii Przeciw Homofobii: bezpieczniej@kph.org.pl

Mailowe wsparcie psychologiczne Lambdy Warszawa: poradnictwo@lambdawarszawa.org

Lista psychologów i psycholożek rekomendowanych przez Kampanię Przeciw Homofobii: https://kph.org.pl/pomoc/pomoc-psychologiczna/

Mailowe wsparcie dla chrześcijan LGBTQ „Wiara i tęcza”: wsparcie@wiaraitecza.pl.

Więcej na temat tej choroby możecie przeczytać tu:

https://www.medonet.pl/psyche/zaburzenia-psychiczne,choroba-dwubiegunowa---przyczyny-i-objawy--jak-wyglada-leczenie-chad-,artykul,1629715.html

Tagi:

depresja ,  choroba dwubiegunowa ,  Mania ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót