Od animatorki kultury do królowej tandety
Magda jest sympatyczną dziewczyną, która pracuje w bibliotece. Wbrew pozorom nie jest jednak zasadniczą panią, która ustawia wszystkich po kątach – ma w sobie dużo luzu i tolerancji. Wyjątek stanowi jej babcia, która zdaniem naszej bohaterki stała się parodią samej siebie.
– Babcia od zawsze lubiła szokować. Kolorowe ciuchy, włosy, głośny styl bycia. Tylko że wszystko ma swoje granice i w wieku 72 lat, nie wypada już robić pewnych rzeczy – wyjaśnia Magda.
Z babcią Wandą związana była mocno od dziecka. To ona zaszczepiła w niej miłość do książek i muzyki.
– Pierwsze płyty dostałam właśnie od niej. Babcia jako młoda dziewczyna występowała bowiem w zespole rockowym i starała się zaszczepić we mnie oraz w moich kuzynach miłość do takich właśnie brzmień. Do tego jeszcze książki – zaczęło się od „Ani z Zielonego Wzgórza” Lucy Maud Montgomery, a skończyło na „Roku 1984” Georga Orwella – wspomina z radością w oczach Magda.
Razem rozwiązywały też krzyżówki i uczyły się angielskiego. Nasza bohaterka otwarcie przyznaje, że babcia Wanda pełniła w rodzinnym domu funkcję animatorki kultury.
– Podczas rodzinnych imprez robiliśmy przedstawienia, recytowaliśmy wiersze, tańczyliśmy i śpiewaliśmy piosenki. To było tak wyjątkowe, że sama chciałabym w przyszłości stworzyć swoim dzieciom oraz wnukom taki dom – mówi dziewczyna.
Wszystko zaczęło się zmieniać w 2007 roku, kiedy to pani Wanda wyjechała do Niemiec.
– Dziadkowie musieli zamknąć sklep, który prowadzili przez 12 lat. Dziadek podejmował prace dorywcze, a babcia miała opiekować się starszą panią w Niemczech – opowiada Magda.
Rozłąka z ukochaną babcią była dla dorastającej Magdaleny trudna. Ich kontakt ograniczył się bowiem tylko do rozmów telefonicznych. Po roku jednak wydarzyło się coś, co zaniepokoiło Magdę oraz jej najbliższych.
– Babcia przestała dzwonić. Trwało to jakieś dwa tygodnie. Kiedy zadzwoniliśmy na jej niemiecki numer, powiedziano nam, że Wanda już tu nie pracuje. Byliśmy przerażeni – wraca do tamtych wydarzeń Magdalena.
Rodzice Magdy oraz dziadek byli już gotowi jechać do Niemiec, gdy w ich drzwiach stanęła osoba, na kontakt, z którą czekali od prawie 14 dni.
– Wyglądała jak kobieta lekkich obyczajów. Wiem, że okropnie brzmi to w ustach wnuczki, ale w tamtej chwili nie widziałam mojej ukochanej babci Wandy, tylko jakąś królową obciachu. Kozaki, obcisła sukienka, jakieś dziwne bransoletki. Tak, babcia od zawsze była kolorowym ptakiem, ale wtedy przegięła totalnie – wspomina z zażenowaniem bibliotekarka.
Pani Wanda jak gdyby nic wparowała do domu, uściskała wszystkich członków rodziny i podarowała każdemu po prezencie.
– Dostałyśmy z mamą stringi, a tata z dziadkiem po różowym krawacie – wyznaje z ironicznym uśmiechem Magda.
Na tym niespodzianki się nie skończyły. Wraz z panią Wandą przyjechali bowiem goście z Niemiec.
– Horst i Inga byli przyjaciółmi babci, których poznała w pubie w Niemczech podczas karaoke. Też byli kolorowymi ptakami, ale o wiele bardziej progresywnymi. Zarazili babcię miłością m.in. do naturyzmu – unosi lekko brwi bibliotekarka.
Nowi przyjaciele byli również właścicielami pubu, o którym wspomniała Magda. To właśnie tam pani Wanda znalazła pracę jako kelnerka, porzucając poprzednie zajęcie. Po kilku dniach pobytu w Polsce wróciła z Horstem i Ingą do Niemiec.
Druga młodość
Babcia Magdy powróciła na stałe do Polski 4 lata później. Zatrudniła się w jednej z restauracji jako księgowa, a po godzinach zaczęła grać w zespole weselnym. W tym czasie Magda rozpoczęła studia i zamieszkała w wynajętej kawalerce. W pewien piątkowy wieczór postanowiła wybrać się do klubu. Spotkała tam panią Wandę, która dawała show, śpiewając i tańcząc na stole.
– Patrzę, a tam babcia tańczy na stole i śpiewa z grupą młodszych mężczyzn. Już miałam uciekać, gdy mnie zawołała, krzycząc na cały klub – to moja piękna wnuczka! Jeszcze nie miała chłopaka! – wspomina Magda, chowając głowę w dłoniach.
Podobną sytuację przeżył jej kuzyn.
– Też był któregoś wieczoru w klubie i minął babcie. Ta zaczęła zaczepiać tańczące na parkiecie dziewczyny i namawiać je, żeby poszły z nim na randkę – mówi dziewczyna, która po tym wszystkim zdecydowała się spotkać z babcią na neutralnym gruncie, by porozmawiać o jej zachowaniu.
– Wygarnęłam jej, że to, co robi, jest żenujące. Pytałam, co stało się tam w Niemczech, że tak bardzo się zmieniła – opowiada nasza bohaterka.
– Wyznała mi wtedy, że od wielu lat czuła się nieszczęśliwa w małżeństwie z dziadkiem. Że on taki spokojny, a ona szalona, a w tych sprawach to już w ogóle. Dopiero znajomość z Horstem i Ingą nauczyła ją, że można żyć inaczej – relacjonuje spotkanie z babcią Magdalena.
Małżeństwo przyjaciół pani Wandy żyło bowiem jak na prawdziwych hipisów przystało – wolną miłością i wieczną imprezą.
– Kiedy babcia zaczęła mi mówić, że chce znaleźć sobie kochanka, a dziadka namawia na kochankę, zdębiałam. Dla mnie tego było już za wiele – wyjaśnia Magda, która po tej rozmowie nie odzywała się do babci przez kilka miesięcy.
– Najbardziej szkoda mi było dziadka, który musiał to wszystko znosić. Pomimo wielu rozmów ze mną, kuzynami oraz rodzicami, obracał całą sytuację w żart – smuci się na samą myśl bibliotekarka.
„Wolałabym, aby szyła swetry”
Magda przestała kontaktować się z babcią. Cały czas jednak otrzymywała sygnały o jej zachowaniu od znajomych, którzy widywali panią Wandę w klubach i pubach na różnych imprezach.
– Co ciekawe, bardzo pozytywnie się o niej wypowiadali. Mówili, że fajna z niej kobieta i że zazdroszczą mi takiej rozrywkowej babci – twierdzi dziewczyna.
Dla niej było to mimo wszystko marne pocieszenie, wszak wolałaby, aby jej babcia szyła swetry w bujanym fotelu, aniżeli robiła z siebie młódkę.
– Nie mam problemu z tym, że kobieta pragnie wyglądać i czuć się młodo po 60. bądź 70. roku życia. Po prostu nie znoszę przesady. W momencie, gdy widzę, że ktoś zachowuje się jak wieczna nastolatka, to uważam, że staje się w ten sposób parodią samego siebie – tłumaczy.
Magda postanowiła zrobić pewien eksperyment. Zabrała babcie do sklepu z książkami i sięgnęła po „Rok 1984” Orwella.
– Pamiętasz? – powiedziałam, a ona na to – tak, ale teraz wolę trochę inną literaturę, po czym wzięła do rąk jakieś romansidło – wspomina Magdalena.
– Ja już czasy intelektualistki mam za sobą. Teraz pora się bawić – dodała po chwili pani Wanda, po czym zabrała Magdę do jednej z sieciówek z ubraniami.
– Próbowała mnie namówić na zakup dwóch obcisłych sukienek, bo jej zdaniem wyglądałam jak szara myszka – śmieje się Magda, która ostatecznie nie nabyła żadnej z nich.
Był to moment, w którym postanowiła się poddać. Widziała wszak, że taki styl bycia odpowiada jej babci i raczej będzie trudno ją zmienić.
– Nadal nie akceptuje jej wizerunku, ale cóż mogę poradzić. Mam jednak przeczucie, że wbrew tym deklaracjom o szukaniu kochanków, nigdy dziadka nie zdradziła. To nałogowa flirciara i ekscentryczka, ale moja intuicja mi podpowiada, że nie posunęłaby się aż tak daleko – konstatuje wnuczka pani Wandy.
Elvis Strzelecki