- Nie żałuję, bo odzyskałem godność – mówi Jurek. - Jestem w związku z inna kobietą. Ale to nie dla niej odszedłem, poznałem ją już kilka lat po rozwodzie.
Są razem od 12 lat i jest im ze sobą dobrze. Jurek żałuje, że nie mogło tak być z Elą. Bo to ona jednak była jego wielką miłością.
Do dziś widzę teścia w naszej kuchni
Szkoda jednak, że była żona nie rozumiała, że Jurek poślubił ją, a nie jej ojca. Ten zaś był w ich domu codziennie. Mieszkał zaraz obok. Miał dom na sąsiedniej działce.
- On pół wsi wykupił, najładniejsze lokalizacje – mówi Jurek. - Postawił tam swój dom i dom dla jedynaczki.
Może gdyby Ela miała rodzeństwo, byliby z Jurkiem wolni. Ale jej matka nie mogła mieć więcej dzieci. Córkę wychowano więc na dziedziczkę. To ona miała przejąć zakład produkcyjny ojca. Potem miały przejąć go wnuki, a rolą zięcia było je spłodzić.
- Więc już z założenia mieliśmy mieć gromadkę dzieci – mówi Jurek. - Żeby byli dalsi spadkobiercy. Nawet to teść zaplanował w szczegółach.
Teść rozsiadał się w ich kuchni, pił herbatę i ciągle coś mówił. Władczym, rozkazującym tonem. Jurek na samo wspomnienie dostaje dreszczy. Wychodził od nich, żeby obejrzeć w domu wiadomości i zjeść z żoną kolację. I tak codziennie. W weekendy wspólne obiady i wspólne wyjścia.
- Miałem go cały czas w pracy i cały czas w domu. W końcu nie wytrzymałem. Nie chciałem tego majątku, tych jego pieniędzy – wzdycha Jurek.
Huśtawka będzie stała pod jabłonką
Elę poznał na studiach i się w niej zakochał. Nie miał pojęcia kim jest jej ojciec, jaki dziewczyna ma mieć majątek. O tym dowiedział się już znacznie później, Ela powiedziała mu też, że chce do rodzinnej firmy wrócić.
- W sumie pasowałem na zięcia, bo skończyłem odpowiednie studia, żeby pracować na produkcji. No i byłem raczej biedny, teść wiedział, że mu nie podskoczę – mówi Jurek. - Praca w firmie mi nie przeszkadzała, choć miałem z teściem konflikty. Czasami negował moje zdanie i kazał robić po swojemu, choć to było niemądre. Ale wtedy sobie mówiłem, że każdy szef byłby taki. W końcu to jego fabryka.
Ale pamięta dzień, kiedy przyszedł transport z nową, piękną huśtawką. Oczywiście zamówioną przez teścia. Jurek chciał, żeby stała na tarasie. Teść zignorował jego słowa.
- Postawcie pod jabłonką – nakazał robotnikom. Jurek już wiedział, że teść się z nim nie liczy. Miał być jedynie dobrym mężem dla jego córki.
Powoli stawałem się nikim
Lata biegły, żyli pod dyktando ojca Eli. Teściowa się nie wtrącała. Cicha, spokojna, czasami Jurek miał wrażenie, że też ma dość swojego męża. To teść decydował kiedy i gdzie jadą na wakacje, jakim Jurek będzie jeździł samochodem, czy kupią nową zmywarkę do kuchni.
- To był chory układ, niby mieliśmy wypłacane pensje, ale z powodu podatków praktycznie najniższe. To były zawsze oficjalnie śmieszne pieniądze – mówi Jurek. - Zakład przynosił krociowe zyski. Ale to były wyłącznie pieniądze teścia.
Rozmawiał o tym z żoną wielokrotnie. Mówił Eli, że ma dość takiego życia. Ona kompletnie nie rozumiała męża.
- Nie masz czegoś?, brakuje ci na coś? Przecież ojciec zawsze daje, jak się go poprosi – powtarzała te słowa jak mantrę.
A Jurkowi właśnie o to proszenie chodziło. Był dobrym fachowcem, wiedział, że zarabiałby wszędzie godziwe pieniądze. Brałby pensje i wydawał, na co mu się podoba. Nie musiałby wysłuchiwać uwag teścia.
- Zacząłem tracić do siebie szacunek, stawałem się nikim w swoich własnych oczach. Dzieci też to przecież widziały – mówi Jurek. - Wtedy powiedziałem Eli, że albo zmieni się ten chory układ, albo ja odchodzę. Ona nie potrafiła kompletnie tego zrozumieć.
Wolę być biedny
Jurek sam poszedł na rozmowę do teścia i zażyczył sobie odpowiednio wysokiej pensji. Usłyszał, że od lat żyje na jego garnuszku, a w dodatku we łbie mu się przewróciło.
- Pogadałem jeszcze raz z żoną. Powiedziałem jej, byśmy odeszli razem, wzięli dzieci, zbudowali coś swojego od podstaw – mówi Jurek. - Stwierdziła, że zwariowałem. A ja dłużej już nie mogłem. Spakowałem walizkę i wyjechałem do moich rodziców. Musiałem mieć jakiś punt zaczepienia.
Spiknął się z dawnym kolegą ze szkoły. Mieli pomysł na wspólną firmę. Jurek pożyczył pieniądze od ojca. Pracowali bardzo ciężko. Biznes wypalił i do dziś ma się dobrze.
- No oczywiście bez porównania z tym, co ma teść, on jest przy nas gigantem – mówi Jurek. - Ale na życie wystarcza. Po kilku latach kupiłem bez kredytu mieszkanie, mam kolejne samochody w leasingu.
Poznał kobietę, związali się ze sobą. Nie, nie mieszkają razem. Jest im fajnie, ale wolą być na odległość. Z dziećmi Jurek starał się zawsze mieć dobry kontakt. Już są dorosłe, inaczej na świat patrzą. Najstarszy syn często do Jurka przyjeżdża. Wyrwał się spod kurateli dziadka, odmówił pracy w rodzinnej firmie.
- Powiedział mi, że to ja pomogłem mu podjąć taką decyzję, że jest ze mnie bardzo dumny. „Szacun ojciec”, tak kiedyś od niego usłyszałem. I to jest dla mnie więcej warte niż firma teścia i jego milionowe zyski – mówi Jurek. - Wolałem być biedny, niż chodzić na jego pasku.
Magdalena Gorostiza