Małżeństwo z rozsądku
Ania jest mężatką z 30-letnim stażem. Wraz z mężem doczekała się dwóch dorosłych już córek. Zdawać by się mogło, że prowadzi udane życie. Okazuje się jednak, że w praktyce wygląda to zupełnie inaczej.
– Ze Zbyszkiem poznaliśmy się jeszcze w szkole średniej. Byliśmy po prostu kumplami. Nie patrzyłam na niego jak na faceta, bo byłam szaleńczo zakochana w innym chłopaku –opowiada nasza bohaterka.
– Piotrek miał kruczoczarne włosy i cudowne brązowe oczy. Nosił skóry i jeździł na motocyklu. Jednocześnie był bardzo wrażliwy – śpiewał piosenki Leonarda Cohena, grając na gitarze przy ognisku i zostawiał mi listy miłosne pod drzwiami mieszkania – powraca do przeszłości Ania.
– Nasze randki wieczorami na wzgórzu, gdzie patrzyliśmy w niebo, pocałunki w świetle księżyca, przejażdżki motocyklem po obrzeżach miasta przy wschodzie słońca. To było jak film – wspomina.
Jej przyszły mąż stanowił całkowite przeciwieństwo Piotra.
– To były dwa różne światy jak woda i ogień. Piotrek spontaniczny i namiętny, a Zbyszek grzeczny harcerzyk, którzy wszystko miał poukładane i zaplanowane – opisuje pierwsze wrażenie, jakie zrobił na niej przyszły mąż Anna.
Pewnego dnia wybrała się z Piotrem na koncert rockowy. Bawiła się doskonale do momentu nakrycia go z inną kobietą.
– Wyszedł gdzieś na chwilę. Zagubiona ruszyłam za nim. Okazało się, że obściskiwał się z inną. Podeszłam do nich, by przerwać tę sytuację, a on na to – sorry mała, idź po piwo – smuci się na samą myśl Ania o tym zdarzeniu Anna.
– W jednej chwili zawalił się cały mój świat. Chłopak, którego kochałam, zdradził mnie z inną, do tego jeszcze tak podle zlekceważył – dodaje.
Po kilku przepłakanych tygodniach zrozumiała, że życie toczy się dalej i nie warto wszystkiego podporządkowywać nieudanej miłości. Ani myślała, by leczyć złamane serce metodą „klin klinem”.
– Nie miałam wtedy kompletnie głowy do romansów. Byłam świeżo po nieudanym związku i ostatnim, czego chciałam, była kolejna relacja z facetem – tłumaczy Anna.
Los miał jednak inne plany.
– Nagle coraz większą rolę zaczął w moim życiu odgrywać Zbyszek. Co ciekawe miałam wrażenie, że opiekował się mną ze względu na naszą przyjaźń, nie próbując tym samym mnie podrywać czy coś w tym stylu. Paradoksalnie to ja zaczęłam wtedy patrzeć na niego inaczej – wyjaśnia kobieta.
Nawet się nie obejrzeli, a już byli małżeństwem. Wszystko w ich przypadku potoczyło się bardzo szybko.
– Z dnia na dzień staliśmy się parą, a potem ślub, rok później na świat przyszła pierwsza córka, dwa lata później kolejna – mówi Ania.
Pierwsze lata małżeństwa nasza bohaterka uznaje za naprawdę udane.
– Córki rosły zdrowe, Zbyszek pracował, a ja jednocześnie odkrywałam, jak bardzo zaradny i dobry jest. Potrafił naprawić różne rzeczy w domu, a poza tym jakby wyczuwał moje zachcianki – wracając z pracy, kupował mi np. ulubione ciastka – wspomina kobieta.
Pomimo że żyła jak księżniczka, brakowało jej w tej relacji namiętności.
– Ilekroć próbowałam zainicjować coś romantycznego, on reagował bez emocji. Wolał spać, czytać gazetę lub oglądać telewizję – ironicznie wykrzywia twarz Anna.
Kobieta próbowała różnych sposobów, by zainteresować męża bliskością. Za poradą koleżanki, kupiła seksowną sukienkę oraz bieliznę, poszła do fryzjera i użyła zmysłowych perfum. Postanowiła też przygotować kolację.
– Mąż uwielbia włoską kuchnię, więc przygotowałam spaghetti. W odtwarzaczu Miles Davis. Ja w sukience podkreślającej moje kształty. On przychodzi z pracy, a jego jedyna reakcja brzmi tak – o, jak dobrze, że jest coś do jedzenia. Kiedy zapytałam, czy ma na myśli mnie, on tylko się uśmiechnął i zaczął jeść – opowiada Ania.
– Zbyszek nigdy nie był typem romantyka, pogodziłam się z tym, ale z czasem stał się stuprocentowym robotem. Funkcjonował jak dobrze naoliwiona maszyna, wykonywał codzienne czynności, ale co z tego, skoro nie potrafił poza prezentami czy wakacjami zapewnić mi czułości? Nawet zwykłego przytulenia – podsumowuje zachowanie męża kobieta.
W pewnym momencie poczuła, że musi coś zmienić. Miała dosyć bycia kurą domową.
– Dziewczyny były już odchowane, a ja męczyłam się, siedząc w domu, więc znalazłam pracę w banku – wyjaśnia Anna.
Zbyszek nie był jednak zachwycony tym pomysłem.
– Oznajmił mi ze stoickim spokojem, że nie chce, bym pracowała. Uważał, że żona jest opiekunką ogniska domowego, a mąż żywicielem – żali się nasza bohaterka.
Anna ostatecznie postawiła na swoim.
Zauroczenie
Po miesiącu pracy Anny w banku, do grona pracowników dołączył Dominik. Od razy zwrócił uwagę kobiety, gdyż przypominał jej pierwszą miłość.
– Kiedy wszedł do naszej kuchni napić się kawy, oniemiałam. Czułam, jakbym zobaczyła Piotra. Ten sam kolor włosów, podobny wzrost i budowa ciała – opisuje pierwsze wrażenie, jakie zrobił na niej nowy kolega z pracy.
Spotykając się każdego dnia, dużo ze sobą rozmawiali. Odkryli, że mają sporo wspólnego.
– Jest o 20 lat młodszy ode mnie, a czułam się, jakbym rozmawiała z kimś niezwykle dojrzałym – mówi Ania.
Sama wykorzystywała każdą okazję, aby móc tylko spędzać czas z Dominikiem
– Czasami celowo zawieszałam komputer, żeby poprosić go o pomoc lub udawałam, że zgubiłam gdzieś segregator, a wszystko po to, by mieć pretekst do spotkania z nim. To uczucie, kiedy mówił do mnie tym słodkim barytonem... – uśmiecha się Anna.
Dominik również okazał się zainteresowany Anną. Komplementował jej urodę i intelekt.
– Adorował mnie. Od własnego męża nigdy nie usłyszałam, że jestem inteligentna, piękna, że dobrze dobieram dodatki w postaci biżuterii. On mówił mi to w sposób szarmancki, choć nienachlany. Była w tym nutka subtelności – opowiada pracownica banku.
W końcu podjęli decyzję o wspólnej kawie po pracy. Rozmowa kleiła się tak bardzo, że kontynuowali ją na spacerze.
– Morze wspólnych tematów, czułe spojrzenia. Podczas spaceru chwycił moją dłoń. Z jednej strony poczułam się nieswojo, bo przecież cały czas byłam żoną Zbyszka, a z drugiej wreszcie ktoś traktował mnie jak kobietę – tłumaczy Ania.
Para zaczęła się spotykać prywatnie coraz częściej. W pewnym momencie nawiązali romans.
– Pamiętam, jak wpadłam kiedyś do jego mieszkania. Całowaliśmy się tak intensywnie, że myślałam, że odlecę. Gdy zaczął mnie rozbierać, poczułam jednak, że to zaszło za daleko i uciekłam – opowiada Anna, która w głowie cały czas miała Zbyszka.
– Być może straciłam okazję na cudowne chwile z przystojnym mężczyzną, ale świadomość, że zdradziłabym męża, choć już właściwie to zrobiłam, całując się z Dominikiem, była dla mnie cholernie bolesna – wyjaśnia.
Dominik zrozumiał wszystko i nie miał do Anny żalu. Nasza bohaterka zdecydowała się wyznać Zbyszkowi prawdę o swojej przygodzie. Ten nie odzywał się do niej po tym tydzień.
– Po tygodniu milczenia, przyszedł do sypialni i powiedział – miałaś prawo, po czym wyszedł z pokoju. To było dziwne, ale jednocześnie pozytywnie zaskakujące – mówi Anna.
Para potraktowała tę sytuację jako znak do pracy nad sobą. Choć nie jest im łatwo, podjęli walkę o małżeństwo.
– Nie będę ukrywać, że nadal jestem zauroczona Dominikiem, ale Zbyszek to mój mąż, któremu przysięgałam wierność. Wiem, jest oschły, matematyczny do bólu w życiu zawodowym i prywatnym, ale czuję, że mój romans był dla niego również lekcją, że musi się zacząć starać o mnie jako o kobietę – kończy opowieść Ania.
Elvis Strzelecki