Piszę ten list ku przestrodze. Zmarnowałam sobie wakacje życia. Polowałam na objazdówkę, na drugi koniec świata, koszmarnie drogą. Sama dopłata do jedynki wynosiła blisko 4 tys. złotych. Jestem osobą samotną, nieźle zarabiam, odkładam pieniądze na podróże. Jeżdżę sama z różnych biur podróży, zawsze biorę pokój jednoosobowy. Tak miało być w tym przypadku, ale zadzwoniła do mnie znajoma z biura podróży i powiedziała, że ma na ten wyjazd chętną kobietę, szukającą współlokatorki. Stać mnie było na te ekstra 4 tysiące i nie bardzo byłam chętna. Ale znajoma z biura przekonywała, że to sporo kasy, a kobieta, z która bym mieszkała, niejaka pani Maria, jest cicha, spokojna, nikomu nie wadzi. Zaczęłam się zastanawiać, czy jednak nie skorzystać. Szczególnie, że uprzedziłam koleżankę, żeby powiedziała pani Marii, że jestem paląca. Staram się palić na balkonie, ale jak balkonu nie ma, to wystawiam głowę przez okno pokoju. Żeby o tym wiedziała. No i dostałam odpowiedź, że nie ma problemu, pani Maria wszystko rozumie. To też miała być wycieczka jej życia, a dla niej te 4 tysiące to naprawdę bardzo dużo. Znajoma z biura tak mnie omotała, że się w końcu zgodziłam.
Pani Maria w rzeczy samej była cichą i skromną osobą. Nie uprzedzono mnie jednak, że chrapie (w domu używa specjalnego aparatu, ale za duży do walizki). Prosiła, żeby ją w nocy szturchnąć. Tylko jak szturchać kogoś, kto śpi, dwa metry od ciebie? Trzeba wstać z łóżka. Te łózka też były problemem, miałyśmy zaznaczone, że chcemy mieć oddzielne. W większości hoteli dostawałyśmy jednak pokoje z dużym łóżkiem małżeńskim i dostawką. Kto ma na niej spać? Na wąziutkim łóżeczku? Dzieliłyśmy się tym jakoś, ale nie byłam zadowolona. Najgorzej było, gdy w kilku hotelach było jedne małżeńskie łózko i wspólna kołdra. To już było dla mnie straszne, tylko ze szturchaniem było wygodniej.
Mogę się dziś z tego śmiać, ale tak naprawdę nie było mi wtedy do śmiechu. Jak tylko zjawiałyśmy się hotelu i było WiFi, pani Maria dzwoniła do córki. Nie potrafiła rozmawiać inaczej, jak przez kamerę w trybie głośnomówiącym. Pół godziny dziennie wysłuchiwałam opowieści o jej wnuczce, co jadła, albo czego nie jadła, jaką zrobiła kupę. Naprawdę to było szalenie męczące.
Kiedy w jednym hotelu zapaliłam papierosa w oknie, pani Maria zaczęła kasłać. Powiedziała, że nic, nic, tylko dym jej szkodzi, a wpada do pokoju jednak. Przypomniałam, że mówiłam o tym, ona niby nie miała pretensji. Papieros przestał już mi smakować, szlag mnie wtedy trafił.
I wisienka na torcie. Przed pójściem spać pani Maria wyciągała książeczkę do nabożeństwa. Zaczynała się modlić. Gdyby robiła to po cichu! Ona odprawiała całe litanie jakimś takim półszeptem, wszystko było słychać. Nie mam nic do osób wierzących, ale te jej rytuały doprowadzały mnie do szaleństwa.
A tak poza tym była cicha, spokojna, nikomu nie wadząca. Grzeczna, zawsze pytała, czy chce pierwsza do łazienki, sprzątała po sobie, w pokoju było czysto.
Jednak te modły i te rozmowy z córką sprawiły, że po kilku dniach miałam dosyć. Nocne chrapanie sprawiało, że byłam zmęczona, niewyspana, a do tego dochodził jet lag. Sama wycieczka była cudowna i gdybym była w jedynce to byłby mój wyjazd życia. A i tak wydałam masę pieniędzy, trzeba było odżałować te 4 tysiące złotych. Nigdy więcej z nikim w pokoju mieszkać nie będę. Moja babcia zawsze mówiła, że na swój komfort nie należy sobie żałować pieniędzy. Ostrzegam więc wszystkich przed przypadkowymi towarzyszami podróży.
Alina