Sławek (to nie jest jego prawdziwe imię) jest fantastycznym facetem. Mieszkamy razem od dwóch lat i nie mamy żadnych konfliktów. Zgadzamy się prawie we wszystkim, lubimy porządek (ale bez przesady), nie lubimy wyrzucać jedzenia, nie mamy zadęcia na różne gadżety, nie musimy mieć super markowych rzeczy. Oboje pracujemy i zarabiamy naprawdę dobre pieniądze. Kochamy podróże, na wyjazdach Sławek jest opiekuńczy, czuję się przy nim bezpieczna. Czytamy podobne książki, lubimy te same filmy, nie cierpimy seriali. Mogłabym tak długo wymieniać. Dla mnie jest ideałem, choć dla kogoś innego wcale tak być nie musi.
Jest tylko jedna, ważna sprawa, która bardzo nas dzieli. To posiadanie dziecka. Ja zawsze o dzieciach marzyłam, chciałam być matką, chciałam stworzyć pełną rodzinę, taka trochę jak z reklam. Sławek od początku znajomości mówił mi, że dzieci nie chce mieć. O powodach pisać nie będę. Sądziłam w głębi ducha, że może zmieni zdanie, że może wspólne życie ze mną zmieni jego nastawienia. Ja wiem, że to taka trochę kobieca naiwność, ale bardzo chciałam w to wierzyć. Czasami wracałam do tego tematu, ale mój partner zawsze mi przypominał, że wiedziałam o tym od początku znajomości.
Kilka tygodni temu Sławek zaproponował mi małżeństwo. Jest nam razem dobrze i nie chodzi o sam papier jako taki, ale o różne kwestie prawne. Sprawy dotyczące dziedziczenia, wizyt w szpitalu, wspólnego majątku, którego się chcemy dorabiać. Mamy w planie zakup mieszkania.
Sławek zaznaczył jednak na wstępie, że jeśli się zgodzę, temat dzieci uważa za definitywnie zamknięty. Że nie będę do niego wracać, wiercić mu dziury w brzuchu czy nie będę się czuła dotknięta ani obrażona. Sławek chce, abym podjęła świadomie taką decyzje, żebym nie żałowała swojego wyboru.
Nie wiem, co mam zrobić. Marzę o dziecku, ale przecież da się żyć bez niego. Życia bez Sławka nawet nie chcę sobie wyobrażać. Jest najlepszym człowiekiem na świecie. Z drugiej strony mam już prawie 30 lat i mój biologiczny zegar tyka bezlitośnie. Czy jeśli powiem „tak”, moje serce zawsze już będzie krwawic na widok każdego malucha na ulicy? Czy też będę umiała pogodzić się z tą stratą, żyjąc przy boku ukochanego mężczyzny?
Nie wiem, co mam robić, naprawdę nie wiem. Czy jest dobry wybór w tej sytuacji?
Beata
Jeśli chcecie napisać o swoich doświadczeniach i pomóc Beacie w podjęciu decyzji, czekamy na maila redakcja@kobietaxl.pl