Partner: Logo KobietaXL.pl

Jestem naprawdę w głębokiej rozpaczy, bo ta straszna kobieta doprowadziła do tego, że staliśmy się z mężem dla siebie wrogami. Wiem, że to jej pomysł, żeby się do nas przenieść, ale ja się na to nigdy nie zgodzę. Nigdy mnie nie zaakceptowała, nigdy nie usłyszałam od niej dobrego słowa. Zawsze uważała, że jestem niegodna jej syna.

Mój mąż miał przede mną dziewczynę. Teściowej bardzo odpowiadała, córka wysoko postawionych ludzi. Jednak ich związek się rozpadł i teściowa nigdy się z tym nie pogodziła. Ja pochodzę ze zwykłego domu, moi rodzice nie byli zamożni, nie sprawowali żadnych ważnych funkcji Teściowa była wieczną dyrektorową, nie pracowała, ale to ona całym domem trzęsła. Już kiedy byłam u niej w domu pierwszy raz, widziałam, że nie przypadłam jej do gustu. Ale mimo to pobraliśmy się, byliśmy w sobie zakochani, do niedawna też nie było pomiędzy nami większych konfliktów. Na naszym weselu teściowa wypiła trochę za dużo i wyrwało jej się, że jej „ukochany jedynak popełnił mezalians”. Słyszała to moja ciotka, powtórzyła mi i było mi bardzo przykro. Mąż machał ręką, że matce przejdzie, że mnie pokocha, jak bliżej pozna. Nic z tego, zawsze byłam obiektem krytyki, za stroje, za gotowanie, za wszystko. Kiedy na świat przyszła nasza córka, usłyszałam od teściowej, że nawet nie potrafię „zapewnić rodowi męskiego potomka”. Powiedziałam jej, że jest niedouczona, bo to nie zależy od kobiety, że to jej syn chyba ją zawiódł. Ale zadra pozostała na zawsze. Córki mojej nigdy nie uznała za wnuczkę, za to jak urodził nam się syn, oszalała na jego punkcie. Do tego stopnia, że nastawiała go przeciwko mnie, próbowała nim manipulować.

No cóż, było, jak było. Ograniczyłam z nią kontakty do minimum, mąż wiedział o naszym konflikcie. Ale nie kazałam mu wybierać. To jego matka, więc nie miałam pretensji, że jeździ do rodziców, że u nich bywa.

Nam się w życiu powiodło, mamy ładny dom pod miastem, mamy niezłe zarobki. Wbrew opinii teściowej, to ja w dużej mierze przyczyniłam się do naszego sukcesu. Do dziś zarabiam lepiej od męża.

Dwa lata temu teściowa owdowiała, została sama w swoim domu i szybko bardzo się posunęła. Było mi jej szkoda, pozwoliłam kilka razy, żeby mąż ją do nas przywiózł. Niestety, wcale się nie zmieniła. Jest tak samo niesympatyczna w stosunku do mnie, próbuje rządzić w moim domu, robi niestosowne uwagi. Żądała bycia obsługiwaną, nieustannie czegoś chciała, zachowywał się jak królowa. Ale to mnie traktowała jak służącą, kiedy mąż chciał jej coś podać, mówiła „siadaj, ona zrobi mi herbaty”. Zaciskałam zęby, te dwa czy trzy dni wytrzymywałam.

Teraz stan zdrowia teściowej się pogorszył, ma kłopoty z chodzeniem, nie bardzo jest w stanie sama się obsłużyć. Głowę ma jednak sprawną i chyba jest nawet bardziej złośliwa. Zaczęła naciskać na męża, żeby zabrał ją do nas, bo sama nie daje rady. Dzieci w domu nie ma, jest miejsce. Ale nie dla niej, bo ja się na to nie zgodzę. Powiedziałam mężowi, żeby znalazł jej opiekunkę albo dom pomocy. On mówi, że matki nigdzie nie odda. Zaproponowałam więc w złości, żeby sam się do niej wyniósł, bo ja za te lata upokorzenia, zajmować się nią nie będę. Finał jest taki, że mąż prawie już u matki mieszka, jest na mnie obrażony, uważa, że jestem bez serca. Ja mam do niego pretensje, że nie bierze pod uwagę moich uczuć, ani tych lat, kiedy teściowa traktowała mnie jak kogoś gorszego. Nie wiem, jak mam z mężem rozmawiać, czuję się dotknięta, że wybrał matkę, a nie żonę. Boje się, że ta sprawa rozwali nasze małżeństwo. Co powinnam zrobić? Czy naprawdę jestem bez serca?

 

Anna

 

Czekamy na wsze listy redakcja@kobietaxl.pl

Tagi:

teściowa ,  synowa ,  związek ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót