Barbara jest kobietą 50 plus, jest rozwódką, piastuje kierownicze stanowisko. Jest niezależna, dobrze zarabia. I jak mówi – ma jeden kompleks – to jej tusza.
- Bo nie da się ukryć, że jestem dość obszerna – podkreśla. - Nie jakaś ekstremalnie otyła, ale mocno puszysta.
Trudny związek z narcyzem
Zanim jednak przejdzie do meritum, chce, żeby pokazać, jak do tego doszło. Jak to się stało, że kobieta, taka, jak ona, z pozycją i z klasą, trafiła na randkowy portal. Nie chce być pochopnie oceniana i chciałaby tego innym kobietom w przyszłości zaoszczędzić.
- Przychodzi taka samotność, która zabija. Nie pomagają żadne koleżanki, chciałoby się mieć koło siebie jakiegoś faceta. I odrobinę seksu – mówi.
I przed tą historią była wystarczająco poturbowana. Ponad 20 lat z narcyzem zostawiło swoje piętno. Dla męża nigdy nie była „wystarczająca”, zawsze była pod pręgierzem krytyki, zawsze wyśmiewana, zawsze zawstydzana. Powód zawsze się znalazł, nawet najbardziej banalny.
- Wystarczyło, że robiłam jajko sadzone i wylało się żółtko – mówi. - Zaraz słyszałam, że nie wkładam w to, co robię, serca. Że nawet taka prozaiczna czynność zwyczajnie mnie przerasta.
To dotyczyło wszystkiego. Przeterminowanego serka w lodówce, źle wyprasowanych spodni. Barbara długo nie mogła zrozumieć, że w firmie zarządza kilkudziesięcioma osobami, musi podejmować szybko ważne decyzje, a w domu zamienia się w służącą.
- Potem do mnie dotarło, ale już po latach, że mój mąż jest identyczny jak mój ojciec – mówi Barbara. - Miał w domu trzy kobiety, mnie, matkę i siostrę. Dosłownie nas tresował, a matka czekała jakiejkolwiek pochwały, jak pies na ulubionego saczka.
Więc i ona przejęła w genach to poddaństwo, stała na straży patriarchatu. Być może byłoby tak do dziś, ale były już mąż uderzać zaczął w najczulszą strunę. To Barbarę otrzeźwiło. Zaczęła myśleć inaczej.
Mogłabyś wreszcie schudnąć
Z tuszą miała problem od dzieciństwa. Jej pięta achillesowa, zajadane emocje. W liceum i na studiach trzymała formę. Głównie dzięki drakońskim dietom. Była wówczas bardzo z siebie dumna. Potem zaczęła rodzić dzieci no i było już trochę gorzej. Po czterdziestce zaczęły się problemy hormonalne. I emocjonalne. Bo w pracy stres, w domu stres, głównie z powodu męża.
- Dzieci na szczęście udane, żadnych problemów ponad normę – mówi Barbara. - Ale mąż, im dalej w las, tym pozwalał sobie na więcej.
Zaczęła bać się w domu coś jeść, dojadała w pracy, kupowała czekoladki, ciastka. W domu udawała, że prawie żywi się powietrzem. I tak ciągle słuchała uwag na temat swojego wyglądu. Że jest coraz grubsza, że wygląda koszmarnie.
- To się zaczęło, kiedy dzieci wyszły z domu, jakby przy nich jeszcze się powstrzymywał, potem ciągle słyszałam, że mogłabym już schudnąć – mówi Barbara. - Oczywiście stare uwagi tez były. Że zupa za słona, dosłownie. Nie wiem, czemu to wszystko tyle znosiłam?
W końcu nie zniosła więcej. Pojechała na jakieś warsztaty, tylko po to, by z domu się wyrwać. Dostała feedback, że kobiety zazdroszczą jej kariery, zarobków, że może być niezależna. Oniemiała, dosłownie. Ale to była iskra, która podpaliła lont. Siadła z kartką, wyliczyła, że to ona praktycznie utrzymuje dom. Że płaci, gotuje, prasuje, sprząta. Powiedziała mężowi, że chce rozwodu. Że nie będzie dłużej znosić upokorzeń. Zatkało go.
- Mina, jak na tej reklamie – bezcenna – śmieje się Barbara. - To była dobra decyzja.
Sto lat samotności
Sprzedali mieszkanie, podzieli się pieniędzmi. Barbara kupiła sobie nowe lokum w apartamentowcu. Odetchnęła, zaczęła żyć po swojemu. Bez słuchania, że jest gruba, że niczego nie potrafi. Na początku zakochała się w swojej samotności.
- Wreszcie w domu odpoczywałam, nie było głupich uwag, nie było wytykania palcem – mówi. - Żyłam jak chciałam, robiłam, co chciałam. Po kilku latach zaczęło mi jednak brakować bliskości. Jakiegoś męskiego ramienia. Nie, nie małżeństwa czy ślubu. Tak zwyczajnie, bliskości.
Wszelkie próby poznania kogokolwiek wśród znajomych spełzły jednak na niczym. Barbara mówi, że być może to jej tusza skutecznie odstraszała mężczyzn, tego nie jest do końca pewna. Nie jest też już młoda, nie ma wokół siebie zbyt wielu singli w jej wieku. Ale przecież słyszała o portalach randkowych. Postanowiła zaryzykować. Bo samotność może jest fajna, ale z czasem zaczyna się tęsknić, nie tylko do towarzystwa, ale też do seksu.
Chciałem tylko sprawdzić
Po kilku nieudanych próbach na portalu, wreszcie wydało jej się, że trafiła na właściwą osobę. Facet był mniej więcej w jej wieku, łysiejący, z niewielkim brzuszkiem. Ale o przyjemnej fizjonomii i gadało im się przez internet świetnie. Pisał, że też szuka bliskości, że nie leci na kobieca urodę, że raczej woli powinowactwo dusz. Barbara nie ukrywała jak wygląda, wysłała mu kilka zdjęć. Potem rozmawiali przez telefon i też było ekstra. On mieszka w innym mieście, ale całkiem niedaleko, postanowili się więc w końcu na żywo spotkać.
- Zamówiłam dla niego elegancki hotel, bardzo szykowałam się na tę randkę. Kupiłam kilka kreacji, seksowną bieliznę, chciałam być dla niego piękna – mówi Barbara. - Z drugiej strony bałam się, jak on mnie przyjmie, czy zaakceptuje mój wygląd.
Była speszona, jakby to miał być jej pierwszy raz. On, choć wcale nie był bardzo atrakcyjny, zachowywał się bardzo pewnie. Był też seks. Wcale nie taki upojny, ale Barbara postanowiła się nie zniechęcać. Tyle tylko, że potem nagle kontakt całkowicie się urwał.
- Czekałam na telefon, ale nie dzwonił. Postanowiłam napisać do niego. Odpisał, że spotkał się ze mną, bo chciał wiedzieć, jak to jest w łóżku z grubą – mówi Barbara. - I dodał „sorki, ale to nie moja bajka”.
Jak się czuła? Upokorzona do granic możliwości. Jakby ktoś jej napluł w twarz.
- Przecież mógł napisać cokolwiek, że się chyba nie dogadamy, że dziękuje za spotkanie, ale nie wie, kiedy będzie miał znowu czas – mówi cicho Barbara. - Naprawdę musiał to zrobić?
Z portalami randkowymi dała sobie spokój, z marzeniami o bliskości również. Do facetów ma od tej pory wstręt. Córka właśnie wyszła za mąż, może szybko zajdzie w ciążę? Może wnuki zaspokoją Barbarze potrzebę miłości? A o seksie chyba trzeba już zapomnieć.
Magdalena Gorostiza
Imię i niektóre szczegóły zostały zmienione na prośbę bohaterki.