Tak wiem, że mój ma kochankę. Od trzech lat jest z nią w związku. Wiem też, kim jest ta kobieta, gdzie mieszka, zaglądam na jej konto na Facebooku. Wiem, jak wygląda i jak spędza czas. I kiedy spędza go z moim mężem, bo wtedy jej posty są z podtekstem. Ona jest jego szkolną miłością, musieli się spotkać się na rocznicy matury. Opowiadał mi o niej przed laty. Jest samotna, owdowiała kilka lat temu, jest w naszym wieku, ma 56 lat. Nie jest to więc żadna młoda dziewczyna o nieskazitelnej urodzie. To dojrzała kobieta, która ma nadwagę i zmarszczki. Ja za to jestem bardzo szczupła. Ale najwidoczniej mojemu mężowi nie przeszkadza tych kilka kilogramów więcej.
Dowiedziałam się o jego romansie powoli. Były na początku drobne znaki. Znikał częściej z domu (rzekomo jeździ pomagać matce albo spotyka się z kolegami). W kieszeniach czasami znajdowałam paragon za zakupy, które nie trafiły nigdy do domu. Kilka razy z kwiaciarni, czasami z delikatesów, kupił wino i rożne sery. No i jeszcze jest intuicja, moja jest niezawodna. Zmienił się, czułam, że coś jest nie tak.
A potem moja znajoma powiedziała mi, że widuje go na swoim osiedlu. Pytała, czy mamy tam jakąś rodzinę czy przyjaciół. Potwierdziłam. A potem najzwyczajniej w świecie poprosiłam o pomoc przyjaciółkę. Wiedziałam, o której mniej więcej on wychodzi do niej z domu. Stała pod naszym blokiem w samochodzie i czekała. Pojechała dyskretnie za nim. Jego kochanka mieszka na drugim piętrze trzykondygnacyjnego bloku. Z prawej strony patrząc od wejścia. Wiem, bo przyjaciółka zobaczyła, jak mój mąż zasłania tam okno. Po nitce do kłębka dowiedziałam się, jak nazywa się jego wybranka. Znalazłam ją na Facebooku. Z dumą oznajmia tam, że skończyła jedno z najlepszych liceów w mieście. Tak samo jak mój mąż. Wiedziałam więc już wszystko, dodałam dwa do dwóch.
Wiem, kiedy do niej jedzie i kiedy od niej wraca. Widzę też, że zaczyna czuć się zmęczony tą sytuacją. Nie wiem tylko, czy bardziej męczy go ona, czy ja i który związek chciałby zerwać. Ale powoli sytuacja go zaczyna przerastać. Wysyła czasami takie sygnały, żebym domyśliła się, że coś jest na rzeczy. Ja jednak starannie je ignoruje, nie daję po sobie niczego poznać. Znam mojego męża i wiem, czego by chciał. Karczemnej awantury i postawienia ultimatum – albo ona, albo ja. Nie wiem, którą z nas by wybrał i nie mam zamiaru o to pytać. Jesteśmy trzydzieści lat po ślubie. On ma swoje zalety. Nieźle zarabia, umie załatwić wiele rzeczy, jest raczej spokojny i opanowany. Robi w domu wszystko, o co go poproszę. Romantyzm już i tak dawno z naszego związku wyparował, staliśmy się bardziej parą przyjaciół, niż kochanką i kochankiem. Może to spowodowało, że za czymś innym zatęsknił? Może czuje, że się starzeje, a odnowienie tej znajomości wróciło mu poczucie młodości? Nie wiem i pewnie się nie dowiem. Pytać go o to nie będę. Choć coraz częściej jednak widzę, że miałby na takie pytanie ochotę. Ale nie, mój mężu, musisz sam się wreszcie zdobyć na odwagę. Tak, wiem, że masz kochankę, ale nie licz, że to ja coś z tym zrobię. Chcesz na nowo zacząć życie, chcesz odejść, chcesz rozwodu? Nie będę cię wyręczać. Weź sprawy w swoje ręce. Skoro umiesz mnie zdradzać, powinieneś wiedzieć, jak uczciwie załatwić sprawę. Ja spokojnie poczekam. Rozwód z orzeczeniem twojej winy da mi przynajmniej od ciebie alimenty, żebym dalej spokojnie żyła. Bo zawsze więcej zarabiałeś, dzięki temu, że to ja pilnowałam domu i dzieci. Dlatego nie licz na to, że w jakikolwiek sposób ułatwię ci życie.
Teresa