Może zacznę od tego, że my z mężem jesteśmy zwyczajnymi ludźmi, skończyliśmy studia, otworzyliśmy biznes. Po latach ciężkiej pracy od podstaw, dorobiliśmy się sporych pieniędzy. Powodzi nam się bardzo dobrze. Ale nas pieniądze nie zmieniły, dalej mamy tych samych znajomych, nie interesują nas drogie gadżety. Żyjemy po swojemu, jest nam bardzo dobrze.
Ja nigdy szczupła nie byłam, lata zrobiły swoje, jestem dość puszystą kobietą. Mój mąż jest za to bardzo szczupły, choć je bardzo dużo, ma taką przemianę materii. Ale nigdy nie przeszkadzał mu mój wygląd, my akceptujemy siebie w pełni. Obydwoje też lubimy jeść, dla nas to przyjemność.
Od jakiegoś czasu jeździliśmy sami na wakacje. Naszych znajomych zwyczajnie na takie hotele nie stać i doskonale to rozumiemy. Było nam dobrze, nikim nie musieliśmy się przejmować. Ale w tym roku było zupełnie inaczej, bo mąż poznał jakiś ludzi, nazwijmy to z „wyższych sfer”, a oni mu bardzo zaimponowali. Nie wiem, czyja to była inicjatywa, ale pojechaliśmy razem na wakacje.
Bardzo nie chciałam tego wyjazdu, bo nie mam aspiracji bycia w „sferach wyższych”. Wiem też, jak potrafią zachowywać się ludzie, którym pieniądze poprzewracały w głowie. Ale mąż obiecywał, że będzie super, że coś nowego, że inne towarzystwo.
Wyjechaliśmy na all inclusive do fantastycznego hotelu znanej sieci na jedną z wysp greckich. Już na lotnisku wiedziałam, że raczej nie zaprzyjaźnię się z żonami nowych kolegów męża. Wszystkie szczupłe, obrzuciły mnie ironicznym spojrzeniem, przywitały się, a potem zajęły się rozmową, traktując mnie jak powietrze.
Pomyslałam, że OK, mam swoje książki, nie muszę z nimi plotkować. Ale one cały czas oceniały mój wygląd, widziałam, jak patrzą na mnie na plaży, jak wymieniają porozumiewawcze spojrzenia. Kiedyś usłyszałam o sobie „o idzie nasz wieloryb”, nie wiem, czy nie wiedziały, że słyszę, czy też zrobiły to celowo.
Najgorsze jednak były posiłki. Kiedy przychodziłam z talerzem do stolika, robiły miny i uśmiechały się ironicznie. Oczywiście, one jadły rano tylko jakieś musli, a potem po liściu sałaty.
Odechciewało mi się z nimi jeść. Tym bardziej, że ich mężowie sobie nie żałowali i żaden nie był szczupły. Ale jak widać, facetom, którzy zarabiają duże pieniądze, jest wszystko wolno.
Doszło do tego, że jadłam po kryjomu. Przestałam chodzić z nimi na posiłki, to znaczy, jadłam sama obiad wcześniej, a potem dosiadałam się z talerzem sałaty. Po kilku dniach stwierdziłam, że jestem zwyczajnie głupia. Powiedziałam mężowi, co o tym myślę i zaczęliśmy oddzielnie chodzić do restauracji. On mnie doskonale zrozumiał i wiem, że te uwagi i te spojrzenia na mnie, dla niego też były bolesne.
Dlaczego o tym chciałam napisać? Bo zbliża się czas wakacji. Skupcie się na swoim wyglądzie, uczcie się akceptowania innych. Można mieć dużo pieniędzy, ale zero kultury osobistej. I z takimi ludźmi zadawać się nie warto.
Ustaliliśmy z mężem, że pojedziemy jeszcze raz na wakacje w sierpniu. Wybierzemy super hotel. Będziemy sami, będziemy jeść, co chcemy i ile chcemy. To nasze życie i nasz wybór. Nikt nie ma prawa nas oceniać.
Marta