Adam wciąż nie może uwierzyć w to, co się stało. Ten jego wyjazd do Austrii miał ich postawić na nogi. Kredyt na dom i rosnące raty dały im się we znaki.
- Zamiast 1700 miesięcznie, wzrosło nam do prawie 3000 zł - mówi Adam, 39-letni budowlaniec z Lubelszczyzny. - A dom nie był jeszcze w pełni wykończony. Ania w sklepie nie zarabiała kokosów, dlatego musieliśmy na wszystkim oszczędzać. Nie mieliśmy już na dokończenie ogrodzenia czy na wykończenie poddasza.
Wtedy właśnie dostał propozycję wyjazdu. W Alpach firma budowała nowy pensjonat. Szukała chętnych na wyjazd. Zarobki trzy razy tyle, co miał tutaj.
- Długo myślałem, czy to dobry pomysł - przyznaje nasz bohater. - Ania też na początku miała wątpliwości. W końcu uznaliśmy, że to jedyna szansa, żeby zacząć wreszcie w miarę normalnie żyć, a nie ciągle myśleć, czy starczy do pierwszego.
Ich nowy dom położony był na samym uboczu - tuż przy lesie. Do najbliższych sąsiadów było kilkaset metrów. Ania głównie z tego powodu miała obawy. Kamil, ich jedyny syn niedawno wyjechał do Norwegii w ramach wymiany studentów. Miał wrócić za osiem miesięcy.
Maciek spadł im jak z nieba. Kiedy do wyjazdu Adama zostało dwa tygodnie, okazało się, że wrócił do Polski
To bliski przyjaciel Adama. Znają się od podstawówki. Maciek wiele lat spędzał między Polską a Norwegią. Był szkutnikiem. Od lat remontował, tuningował łodzie bogatych Skandynawów.
- Bardzo często dzwoniliśmy do siebie - mówi Adam. - Znał dobrze Anią, często u nas bywał, kiedy mieszkaliśmy jeszcze w bloku. Był też krótko w naszym nowym domu.
Maciek był rozwodnikiem. Z Basią byli razem tylko przed dwa lata. Zdradził ją. A ona mu tego nie wybaczyła. Lubił kobiety, zwierzał się często Adamowi ze swoich podbojów. a miał ich na koncie sporo...
- Dziwiłem się często, że pakuje się czasami w jakieś dziwne związki - mówi Adam. - Nigdy nie był dłużej z żadną. Zazwyczaj były to jedynie przelotne znajomości. Kiedyś jak rozmawialiśmy, miał włączoną kamerkę. Był wtedy w Norwegii. I tak niechcąco skierował aparat, że zauważyłem, jak z łazienki wychodzi młoda, atrakcyjna blondynka. Mogła mieć góra dwadzieścia lat. Nagusieńka. Zasłoniła się jedynie małym ręcznikiem i mi jeszcze pomachała. Cały Maciek. Za jakiś czas wysłał mi foto z molo. Z dziewczyną. Tym razem z brunetką. Też młodą i atrakcyjną.
Zaprosił go na weekend. Ania przygotowała swoją specjalność - tartę z pieczarkami. Maciek, oprócz alkoholu przyniósł ze sobą specjał, który już dużo wcześniej obiecał Adamowi. Były to słynne kiszone śledzie. Na wszelki wypadek otworzyli puszkę na dworze. Maciej zjadł je sam. Adama ta próba przerosła.
Przyjaciel niewiele się zmienił.
W odróżnieniu do Adama zachował młodzieńczą sylwetkę. Opalony, zero brzucha
Lekka siwizna nadawała mu dodatkowo męskości. Musiał się podobać kobietom. I podobał. Nawet Ania stwierdziła, że obejrzałaby się za nim na ulicy. Niby żartem, ale Adam przez moment poczuł się zazdrosny. Ale tylko na moment.
- Maciek miał swoje duże mieszkanie w samym centrum - mówi Adam. - Jeszcze po rodzicach. W starej, przedwojennej kamienicy. Ogromne, z wielkim do tego tarasem.
Poprosił przyjaciela o pomoc. Zwłaszcza, że część robót przy domu miały być wykonana podczas jego nieobecności.
- Nic się nie martw, zajmę się i Anią, i ogrodzeniem - rzucił na pożegnanie Maciek.
Słowa dotrzymał. Przypilnował, żeby nie fuszerki. Nadzorował prace, znał się też na budownictwie. Ojciec jego miał kiedyś firmę budowlaną. Adam był na bieżąco z postępem prac, bo przyjaciel wysyłał mu na bieżąco zdjęcia.
- Z Anią rozmaiłem niemal codziennie - mówi Adam. - Opowiadała jak tam w pracy, co nowego w domu, twierdziła, że Maciek często dzwoni, pyta, czy nie trzeba jej w czymś pomóc.
Bywało, że dzwonił do niej dość późno, kiedy wracała po 22 z drugiej zmiany. Któregoś razu zdarzyło się, że Ania nie odebrała. Próbował jeszcze dwa razy. Zaniepokoił się.
W końcu oddzwoniła. Miała jakiś dziwny głos. Stwierdziła, że miała wyciszony telefon
- W tle słyszałem grający telewizor - mówi Adam. - Ale usłyszałem jeszcze coś. Prysznic w łazience. Była tuż obok sypialni. Ania stwierdziła, że mi się wydawało. Ale wyraźnie słyszałem szum wody. A potem - tak mi się przynajmniej wydawało - charakterystyczny odgłos spadającego haczyka na ręcznik. To był kiedyś pomysł Ani. W ten sposób wieszała nasze ręczniki na grzejniku. I często mi właśnie ten haczyk spadał na podłogę. Zdziwiło mnie to. Ania szybko jednak poszła z telefonem do kuchni. Mówiła, że robi akurat sobie tosty na kolację i nie chce ich przypalić.
Adam długo po tej rozmowie rozmyślał. Coś mu nie pasowało. W końcu jednak doszedł do wniosku, że jest przewrażliwiony.
- Dzwoniłem praktycznie codziennie do domu i nigdy już potem nic mnie nie zaniepokoiło - przyznaje Adam
Do czasu aż zadzwonił do niego syn. Kamil jak zwykle opowiadał, jak spędził kolejny tydzień, a na koniec spytał od kiedy mama interesuje się piłkę nożną. Okazało się, że ostatnio jak do niej dzwonił, to słyszał cały czas transmisję meczu i to bardzo głośno.
- To było do Ani niepodobne - przyznaje Adam. - Zawsze wystarczyło, że jak tylko usłyszała odgłosy transmisji, to od razu kazała ściszać telewizor. To jedna z nielicznych rzeczy, które ją rzeczywiście doprawadzały do irytacji. Wiele razy pokłóciliśmy się z tego powodu. Przy kolejnej rozmowie wspomniałem jej o tym. Ciekawy byłem jej rekacji. Tłumaczyła, że włączyła telewizor, kiedy zadzwonił Kamil i nie zdążyła przełączyć kanału. Jakoś mnie to nie przekonało. Kamil mówił, że dosyś długo rozmawiali i w pewnym momencie tak jakby Ania nieco ściszyła telewizor. Albo ktoś inny.
Długo o tym rozmyślał.
Przy śniadaniu jeden z jego kolegów zażartował, że on jak jest poza domem, to sobie nigdy nie wierzy, a co dopiero żonie
Niby taki żart, ale Adam po raz pierwszy od dnia ślubu poczuł niepokój, że Ania nie jest wobec niego szczera. I jeszcze ten wieczorny telefon od majstra, który miał instalować bramę na pilota. Chciał uzgodnić, jak ma się ta brama otwierać. I stwierdził, że lepiej do wewnątrz.
- Bo wie pan, jak wczoraj rano stało audi na podjeździe, to pomyślałem, że jest za mało miejsca, żeby to wszystko bezpiecznie działało - usłyszał.
Po tym telefonie długo nie mógł się pozbierać. Ania jeździła fiatem. Audi to z kolei ulubiona marka Maćka. Co mógł robić na podjeździe o 7 rano?
Ania jakoś z tego wybrnęła. Wieczorem, kiedy do niej zadzwonił, wytłumaczyła, że Maciek rzeczywiście był u niej z samego rana. Poprzedniego dnia przestała działać płyta indukcyjna i wpadł na chwilę, żeby sprawdzić, co się stało. I zostawił przez nieuwagę jakąś teczkę z dokumentami. Była mu potrzebna, bo z samego rana miał jechać gdzieś na Wybrzeże. Ania nie potrafiła jednak wyjaśnić, dlaczego nie mówiła Adamowi o awarii płyty. Dotychczas zawsze to robiła. Stwierdziła, że zapomniała.
Adam nie uwierzył żonie. W jego głowie zapaliło się czerwone, ostrzegawcze światełko
Nie chciał dzwonić do przyjaciela, żeby się nie daj Boże ośmieszyć.
Do domu miał przyjechać w długi, majowy weekend. Był kilka dni wcześniej. Chciał zrobić Ani niespodziankę. Ale przede wszystkim rozwiać swoje wątpliwości.
- Czułem, że coś jest nie tak - przyznaje. - Niby jak z Anią rozmawiałem, to wszystko wydawało się w porządku, ale miałem jakieś złe przeczucia.
Kiedy przyjechał, Ania była w pracy. W domu było posprzątane, ogrodzenie solidnie zrobione, brama też. Rozejrzał się dokładnie po domu. Nic nie wzbudziło jego podejrzeń. Odetchnął z ulgą. Przez moment miał wyrzuty sumienia, że podejrzewał Anię o zdradę. Postanowił wziąć prysznic po podróży i czekać na nią przy zapalonych świeczkach w salonie. Wycierając się po kąpieli zauważył nagle coś, co go zmroziło.
- Ania niezbyt starannnie wyszorowała umywalkę - mówi. - Na jej brzegu zauważyłem kilka ciemnych włosów. Takich, jakie pozostają po goleniu. Już wtedy byłem przekonany, że Ania nie była mi jednak wierna przez ten czas.
Zajrzał też do kosza na śmieci. Puste opakowanie po męskich perfumach dezodorancie
Wiedział, kto używa tej marki. Maciek od lat powtarzał, że na kosmetykach nigdy nie oszczędza. Te perfumy były z górnej półki. I do tego norweskie napisy...
Na żonę, owszem, czekał. Ale nie przy zapalonych świecach. Ania od razu zauważyła to puste opakowanie po perfumach.
Od miesiąca jest znów w Austrii. Ania przyznała się do romansu z Maćkiem. Nie kręciła, nie zaprzeczała. Stwierdziła, że ją "omamił". Tak to określiła. I że jest jej przykro.
- Jeden, jedyny raz próbowałem się dodzwonić do niego - mówi Adam. - Chciałem tylko się dowiedzieć, co ma mi do powiedzenia. Nie odebrał, nie oddzwonił. Wiem, że wyjechał do Norwegii tuż przed moim przyjazdem. Nie wiem, co będzie dalej z naszym małżeństwem. Na razie muszę to sobie wszystko poukładać. A tak wierzyłem i ufałem najlepszemu przyjacielowi, nie wspominając już o Ani. Bardzo mnie zawiedli.