Najpierw opiszę swoje życie. Pozmieniam imiona i niektóre szczegóły, bo nie chciałabym być rozpoznana w swoim miejscu pracy. Pochodzę z biednej rodziny, mama pracowała jako szwaczka, tato był lakiernikiem w fabryce. Mieszkaliśmy w blokowisku. Miałam 17 lat gdy razem z koleżankami z osiedla poszłam na dyskotekę. Byli tam kumple jednej z nich. Kilka tańców i drinków później wylądowaliśmy w domu któregoś z chłopaków. Bawiłam się świetnie, potem były prochy i dużo alkoholu. Obudziłam się rano z okropnym kacem, nie sama w sypialni, tylko z dwoma facetami. Gdy wróciłam do domu skłamałam rodzicom, że nocowałam u koleżanki. Wymiotowałam do wieczora. Rodzice nawet nie bardzo krzyczeli, nie bardzo się przejmowali moim wychowaniem. Pili akurat piwo i oglądali jakiś program w TV. Potem dziwnie się czułam, ale nie myślałam, że po imprezie przyniosłam ze sobą prezent. Gdy zrozumiałam, że jestem w ciąży, było za późno. Powiedziałam mamie, ta się wściekła, ojciec kazał mi się wynosić do ojca dziecka. Niestety nie wiedziałam, kto nim jest. Wstydziłam się przyznać co się stało. Już i tak wpadłam jak pierwsza naiwna. Tego co potem się działo nie chcę wspominać. Nieletnia, samotna matka. Po pierwszym szoku i wstydzie, musiałam szybko dorosnąć i zacząć coś robić, jeśli nie chciałam żyć w nędzy z dzieckiem. Po pierwszym szoku, rodzice trochę mi pomogli. Nie wyrzucili z domu, zajmowali się dzieckiem, gdy poszłam do szkoły wieczorowej. Ale nie mieli zamiaru opiekować się moją Anitą, gdy chciałam wyjść gdzieś się rozerwać. To było zabronione, bali się powtórki. Nie cierpiałam ich za to, z tej złości zaczęłam robić wszystko by zdobyć taką pracę, aby było mnie stać na niezależność. Załapałam się w kuchni restauracji w dobrym hotelu. Zaczynałam od najgorszych prac. Potem dostawałam coraz poważniejsze zadania. Pracowałam przy sprzątaniu hotelu, z czasem w recepcji. Czas płynął, a ja pragnęłam lepszego życia dla siebie i córki. A ta rosła jak na drożdżach, ładna, zdrowa dziewczynka. Miała tylko mnie i dziadków, którzy ją rozpieszczali. Ale mimo upływu czasu nie zapomnieli mi mojego występku. Wstydzili się przed rodziną i znajomymi. W moim środowisku panna z dzieckiem nadal budziła uśmieszek politowania. To samo było z mężczyznami, owszem miałam kilku amantów, jeden uważał, że jestem wybrakowana i powinnam być wdzięczna, że mnie chce z „bachorem”. Nie byłam. Inny myślał, że jestem łatwym celem, no bo skoro wpadłam nie wiadomo z kim, to z każdym będę szła do łóżka. Pomylił się, już nie byłam taka głupia. Kolejny wydawał się bardziej zainteresowany moją słodką Anitą. Może jestem przewrażliwiona, ale gdy zaczął się upierać, że ją u siebie w domu sam wykąpie, a ja w tym czasie miałam odpoczywać w ogrodzie, zwyczajnie zabrałam dziecko i natychmiast zerwałam kontakt. Tak to się ciągnęło. W międzyczasie zrobiłam licencjat z hotelarstwa. W pracy dobrze się dogadywałam z szefową i awansowałam na kierowniczkę. Byłam tak z siebie dumna, że zabrałam rodziców i córeczkę na elegancką kolację w dobrym lokalu. To były miłe chwile, mimo że mama dała mi do zrozumienia, że nie do końca jest ze mnie zadowolona. Pomyślałam, że czas się wyprowadzić i coś wynająć. To jednak zostało szybko zapomniane, ojciec miał udar. Umarł w szpitalu. Potem moja mała Anita stała się nastolatką i poszła do średniej szkoły. Coraz częściej pytała o swojego ojca, nie mogłam przecież powiedzieć prawdy. Kilka razy się o to pokłóciłyśmy. Ona bardzo potrzebowała miłości i poczucia bezpieczeństwa, które mają dzieci dobrych ojców. Ja jednak wolałam być sama, czasami miewałam przygody, ale dbałam aby to był tylko epizod. Babcia nie pomagała już w domu, mimo to cieszyłam się, że jest z córką gdy ja na okrągło pracuję. Gdy Anita zdała na psychologię, byłam bardzo szczęśliwa i dumna, że sama potrafiłam wychować taką wspaniałą dziewczynę. Mama umarła po pierwszym roku studiów Anity, rak żołądka. Dziecko bardzo to przeżyło. W wakacje wysłałam ją do znajomych nad morze, którzy tam mają pensjonat. Miała sobie dorobić jako kelnerka i przy okazji odpoczywać na plaży w wolnych chwilach.
Anita wróciła odmieniona, szczęśliwa. Szybko się okazało, że poznała tam miłość. Ponoć jakiegoś poważnego faceta, jak sama stwierdziła, młodzi jej nie interesują. Cieszyłam się, że kogoś ma, mimo, że to ktoś starszy. Miał na imię Kamil, był właścicielem hotelu na wybrzeżu. Był kilka lat po złym rozwodzie. Czyli mężczyzna z przeszłością. To mnie niepokoiło, ale ona była taka radosna. Spotykali się na razie poza domem. Nie dziwiłam się, nasze mieszkanie nie było apartamentem. Po cichu odkładałam pieniądze na kawalerkę dla Anity, chciałam jej dać w prezencie na koniec studiów. Romans kwitł, w końcu na święta Bożego Narodzenia oboje zaprosili mnie do hotelu Kamila. Jechałam bardzo przejęta. Starannie dobrałam garderobę by nie przynieść córce wstydu.
Hotel wygląda bardzo elegancko, Kamil jest zamożnym człowiekiem. Gdy Anita dokonała prezentacji zdziwiłam, że ma aż tyle lat. Był starszy ode mnie. Owszem zadbany i wysportowany, lecz to był stary facet. Zrozumiałam, że to substytut ojca. Kamil był czarujący. Stół wigilijny w jego salonie mógł śmiało być ilustracją w jakimś branżowym piśmie. Poznałam także znajomych. Ludzie w jego wieku, moja śliczna córka wyglądała przy nich jak z innej bajki. Lecz była taka szczęśliwa i dumna. A on traktował ją trochę jak dziecko. Spędziłam z nimi święta. Kamil oprowadził mnie po hotelu i całej posiadłości. Cóż powiedzieć, wspaniałe miejsce i dobrze prosperujący biznes. Anita w tym czasie bawiła się w SPA, nie interesowały ją meandry tej branży. Chciała się wyszaleć i podbijać świat. Kamil zaprosił mnie na Sylwestra w swoim hotelu ale podziękowałam. Co za dużo, to niezdrowo. Potem sprawy potoczyły się szybko. Kamil zaczął przyjeżdżać do nas, ale zawsze nocował w moim pensjonacie. W czasie gdy Anita była na zajęciach, przesiadywał u mnie w biurze. Dużo rozmawialiśmy o sprawach zawodowych, pytał mnie o różne rzeczy, jak bym rozwiązała konkretne problemy. Potem mówiliśmy o sprawach osobistych. Musiałam przyznać, że to bardzo mądry i ciepły człowiek. Nie ukrywam, że zaczęłam do niego czuć coś więcej niż sympatię. Ale to w końcu narzeczony mojej córki, ukrywałam więc skrzętnie swoje uczucie.
Na Wielkanoc Kamil zaprosił nas znowu do siebie. Z chęcią się zgodziłam. Anita podejrzewała, że Kamil się jej oświadczy. Ponoć ostatnio dziwnie i poważnie się zachowywał. Nie miałam nic przeciwko temu. Przyjął nas bardzo miło, był rzeczywiście przejęty. Każda z, nas jak, zwykle dostała swój pokój. Mój przyszły zięć do końca chciał się zachowywać elegancko. Anita żartowała, że do ślubu będzie się bawił w konwenanse i udawał, że ze sobą nie śpią. Gdy mnie poprosił o rozmowę, szykowałam się, że poprosi o rękę mojej córki. Poszliśmy na spacer na plaże. Widziałam jak się męczy. Nie chciałam naciskać, czekałam. W końcu zapytał, czy nie chciałabym zostać jego partnerką. Bardzo mu się podobam, sądzi, że moglibyśmy ułożyć sobie razem życie. Nawet w jakiejś perspektywie wziąć ślub. Zaniemówiłam. Gdy w końcu wydusiłam pytanie – A Anita?
Szczerze odpowiedział, że to jeszcze dziecko, potrzebuje się wyszaleć. A on nadaje się na jej ojca, a nie męża. Zrozumiał, że potrzebuje partnerki w życiu i biznesie, nie pięknej, młodej dziewczyny, którą unieszczęśliwi, bo jest już zbyt stary. Nie wiedziałam jak zareagować. Kamil dał mi czas do namysłu. Nie zamierza poślubić Anity. Ja mam zdecydować, co dalej będzie.
Nie wiem, co mam zrobić. Nie ukrywam, że jestem zakochana w Kamilu, razem z nim mogłabym stworzyć prawdziwy dom i rozbudować biznes. Jetem jeszcze młodą kobietą, chciałabym ułożyć sobie życie. Ale każda moja decyzja kogoś zrani, boję się że stracę córkę. Ale też nie chciałabym być samotna. Co mi radzicie?
Marta
Czekamy na wasze listy redakcja@kobietaxl.pl