Z reguły to teściowa budzi grozę w związku. Teść jest przeważnie w porządku. Nie wtrąca się, ani nie narzuca swojego zdania na temat wychowania dzieci, ani nie komentuje codziennego życia świeżo upieczonych małżonków.
W przypadku Wojtka było akurat odwrotnie. Teściowa była dla niego jak druga matka. Jeżeli miał jakiś kłopot, martwiła się razem z nim, próbowała pomóc, albo chociaż doradzić. Teść patrzył na niego z góry, jakby chciał powiedzieć córce, że dokonała złego wyboru.
Po ślubie młodzi zamieszkali w mieszkaniu po babci Wojtka. Mieli do swojej dyspozycji dwa pokoje, kuchnię i łazienkę. Robili powoli remont. Za każdym razem teść krytykował Wojtka.
- Mówił, że gdyby on kupował meble, to by inne wybrał, albo kupiłby inną wannę, bo ta za wielka i trzeba do niej nalewać dużo wody, a woda droga – opowiada Wojtek. - On płyty elektrycznej by nie robił, tylko postawił kuchnię gazową. Każdy mój wybór był zły.
Męczyło go to, ale żona machała ręką. Mieszkali osobno, teść nie bywał u nich przecież codziennie. Ewa mówiła, że nie ma co zaczynać sporów z ojcem.
Teść latał z kopertą
- Po dwóch latach Ewa zaszła w ciążę. Przed porodem, Ewa w dziewiątym miesiącu ciąży przeszła zatrucie ciążowe i przebywała na oddziale patologii ciąży. Codziennie po pracy jeździłem do niej do szpitala, rozmawiałem z lekarzami i pielęgniarkami – opowiada Wojtek. - Mój teść jednak uważał, że robię niewystarczająco dużo, by ratować jego córkę i wnuczkę, bo wiadomo było, że będzie dziewczynka. Znajdował gdzieś po znajomości jakichś ginekologów, którym wręczał koperty poza naszymi plecami. A nie było takiej potrzeby. Ewa miała świetną opiekę.
Ewa urodziła zdrową córeczkę Marysię. Teść uważał, że to dzięki niemu, chociaż lekarza któremu wręczył kopertę, nie był nawet przy porodzie.
- Chodził dumny jak paw, że to on uratował córkę – mówi Wojtek. - Ale naprawdę żaden ratunek nie był potrzebny.
Masz pomagać więcej
W międzyczasie Wojtek rozpoczął zaoczne studia. Praca, uczelnia, pranie pieluch, bo się akurat pralka zepsuła, nocne ściąganie pokarmu, ponieważ zrobił się Ewie na piersi wrzód – pomagał w domu, jak mógł. To jednak dla jego teścia było mało. Często mu powtarzał, że powinien robić więcej, chociaż z opowiadań teściowej wiedział, że teść przy dzieciach nie robił nic. Twierdził, że Wojtek wymyślił sobie studia, tylko po to, by uciec z domu i spotykać się z innymi kobietami.
- Nigdy z teściem się nie kłóciłem. Jednym uchem wpuszczałem, drugim wypuszczałem to co mówił, dziękowałem tylko Bogu, że nie muszę mieszkać z nim pod jednym dachem - mówi Wojtek. - Ale naprawdę miałem już serdecznie dość.
Ciężki okres połogu minął, Wojtek kupił nową pralkę i wszystko zaczęło wracać do normy. Po urlopie wychowawczym, Ewa wróciła do pracy. Marysią opiekowała się w tym czasie mama Wojtka. Teść czasami wpadał na inspekcję i chociaż nie miał się do czego przyczepić, zawsze jakąś szpilę wbijał.
Nadszedł czas konfrontacji
Relacja pomiędzy Wojtkiem a teściem zmieniła się diametralnie w dniu okrągłych urodzin Basi, siostry Ewy. Było zaplanowane eleganckie przyjęcie u teściów Wojtka. Spotkały się dwie rodziny. Była też teściowa Basi.
- Wypisz wymaluj mój teść, tylko w o wiele gorszym wydaniu – mówi Wojtek. - Widać było, że to baba z piekła rodem.
W pewnej chwili teściowa Basi zwróciła synowej uwagę przy wszystkich, że ta źle wychowuje swoje dzieci. Basia dostała histerii i straciła panowanie nad sobą. Wtedy teść Wojtka, a ojciec Basi, uderzył Basię w twarz. Chciał to zrobić jeszcze raz, ale Wojtek złapał go za rękę.
- Jeszcze raz ją uderzysz, a ja ci oddam – krzyknął wtedy Wojtek i przytulił Basię. Teść był w szoku. Urodziny oczywiście szybko się skończyły. Wojtek zabrał żonę i dzieci i poszli do domu.
Spotkali się przy wigilijnym stole
Przez pół roku teść się w jego domu nie pokazał. Spotkali się dopiero przy wigilijnym stole. Złożyli sobie życzenia, jak gdyby nigdy nic.
- Ale ja już wiedziałem, że nigdy więcej na nic sobie nie pozwolę – mówi Wojtek. - Było trochę sztywno, ale teść nie robił już uwag.
W styczniu urodził im się syn Marcin. Dawał Ewie nieźle w kość. O dziwo, teść sam zaproponował pomoc. Zabierał wnuka na długie spacery, bo kiedy mały był wożony w wózku, wtedy spokojnie spał.
- Teść nagle zmienił nastawienie, nagle sam zaczął pomagać, a nie krytykować – mówi Wojtek. - Myślę, że ta historia na urodzinach Basi dała mu sporo do myślenia. Okazało się, że nie warto znosić upokorzeń tylko dlatego, że to teść, starszy człowiek, mąż żony. Trzeba umieć się postawić we właściwym momencie. Ja żałuję, że nie zrobiłem tego znacznie wcześniej.