Jak druga matka
Dla Oli, ciocia Gienia była jak druga matka. Zawsze Olę wspierała i pomagała w życiu. Dlatego, gdy ciocia dostała udaru i sparaliżowana leżała w szpitalu, Ola wzięła urlop i przyjechała zająć się niedołężnym wujkiem Marianem.
Ola urodziła się na Śląsku w małym mieście. Jej ojciec, szybko porzucił mamę i malutką córeczkę. Niedługo potem zapił się na śmierć. Mama Oli nie była silną kobietą, pracowała w górniczej stołówce, miała ciągle depresję i słabe serce. Szybko poszła na rentę. Mieszkały w biednym, brzydkim familoku. Byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie ciocia Gienia, starsza siostra matki. Gienia była żoną górnika – wujka Mariana i nauczycielką młodszych klas w szkole podstawowej.
- Dzięki cioci skończyłam szkołę podstawową i dostałam się do liceum – przyznaje Ola. - W liceum prawie mieszkałam u wujostwa, mama lądowała często w szpitalu, miała takie stany depresyjne, stale była na lekach. To ciocia wtedy mną się zajmowała.
Prosty przepis na życie
Wujek Oli, to był typowy górnik, ma proste poglądy na rodzinę. Mężczyzną jest głową familii, pracuje w kopalni, a gdy wraca do domu, ma mieć obiad na stole, piwo i święty spokój. Kobiety mają prowadzić dom i dbać o mężczyzn. Nie zabraniał cioci pracy w szkole, ale dom i jego potrzeby miały być na pierwszym miejscu. Dla cioci to nie był problem. Godziła obowiązki zawodowe z rodziną i mężem.
- Ciocia to bardzo silna kobieta, tylko po śmierci ich jedynego syna Jarka, który zginął w wypadku, ciocia się załamała – wspomina Ola. - Przez miesiąc nie wstawała z łóżka. Wtedy moja mama dała radę i role sióstr uległy zmianie. Gotowała obiady, sprzątała, pielęgnowała starszą siostrę.
Wujek jakby zniknął i zapadł się w sobie. Jeszcze bardziej stał się mrukliwy i zamknięty w sobie. Wyremontował komórkę przy garażu i tam urządził sobie pokój. Znikał na całe godziny. Ciocia Gienia powoli zaczynała wracać do siebie.
Zwyczajna siłaczka
Po czasie żałoby, ciocia przelała swoje uczucia macierzyńskie na Olę.
- Pilnowała mnie przy odrabianiu lekcji, uczyła prowadzenia domu, gotowania i szycia – wylicza Ola - Sprawdzała, czy nie zadaję się ze złym towarzystwem, podsuwała wartościowe lektury i kupowała wszystko, co powinna mieć dziewczyna. To ona nie matka, lecz ciocia wytłumaczyła czym jest kobiecość i jak należy o siebie dbać w czasie.
Ola była wdzięczna, bardzo kochała Gienię.
- To były dobre chwile, gdy razem z ciocią szykowałyśmy dom na święta, piekły ciasta i gotowały potrawy – wspomina - Wujek jedynie przynosił choinkę. Nigdy nie dotykał „kobiecych zajęć”. Siadał przy zastawionym stole, kosztował potraw i oceniał co się udało, a co nie. Nawet nie zanosił talerzy do kuchni. Ciocia coś tam utyskiwała pod nosem, ale nie protestowała, takie były zwyczaje i tyle. Ja też to akceptowałam.
Dopiero gdy Ola dostała się na pedagogikę, na studiach odkryła, że są mężczyźni, którzy nie robią problemów z gotowaniem, czy myciem naczyń. Poznała Marka, który nawet potrafił obsługiwać pralkę i sam sobie prasował. Jego mama była kilkaset kilometrów od jego uczelni, musiał sobie radzić. To był inny rodzaj mężczyzn, niż ci z jej środowiska. Gdy w ich związku zrobiło się poważnie, ciocia zaprosiła Marka na obiad. Była cała rodzina, razem z mamą Oli. Obie z ciocią bardzo się postarały, aby elegancko i smacznie podjąć jej narzeczonego. Ciocia wyznawała zasadę „przez żołądek do serca”. Było bardzo miło, do momentu, gdy po obiedzie Marek wstał razem z Olą i zaczął jej pomagać zbierać talerze.
– Wtedy wujek mu krzyknął, by usiadł bo to „babska robota”. Markowi zrobiło się głupio – przyznaje Ola – Dałam mu znak by siedział razem z wujkiem. Razem z ciocią i mamą uprzątnęłyśmy stół. Potem Marek zażartował, że wujek to starożytny patriarcha. Nie ciągnęłam tematu, byłam przyzwyczajona.
Egoista na emeryturze
Lata płynęły. Ola pobrała się z Markiem, pojawiły się dzieci. Wujek i ciocia poszli na emeryturę. Mama Oli zmarła na serce. Święta, wakacje czy weekendy młodzi często spędzali z ciocią i wujkiem. Zawsze, sprzątali, gotowali i robili zakupy. Wozili seniorów do lekarzy w większym mieście. Dla Oli to było normalne, odpłacała za dobroć. Wujek się izolował, sprawił sobie Tofika – kundelka i razem z nim dłubał w ogródku albo siedział w u siebie w komórce i oglądał mecze. Ogłuchł. Słyszał tylko niektóre słowa. Szybko się męczył.
- Gdy wujek stał się niedołężny, że zakupy były już na naszej głowie – mówi - Gotowaliśmy zupy i kotlety na zapas. Dowoziliśmy catering na niedzielne obiady i na święta. Wujek nadal zarządzał finansami i płacił rachunki.
Mimo, że ciocia chorowała, protestowała gdy w jej domu oni zaczynali robić porządki w jej domu. Była coraz słabsza. Osteoporoza, wysiadały stawy w biodrach i zaczęła się cukrzyca. Ciocia i wujek mieli nadwagę, tłusta śląska kuchnia.
Ciocia czuła się zmęczona
- Kiedyś cioci się wymsknęło, że ma już dosyć, bo wujek nawet herbaty sobie nie zrobi, nie wie gdzie w szafkach jest cukier ani kawa – opowiada Ola - Musiała mu usługiwać mimo bólu stawów i kręgosłupa. Próbowałam tłumaczyć wujkowi, aby ja trochę wspierał, tylko się na mnie patrzył bez wyrazu. Pomyślałam, że zaczął się Alzheimer.
Po wigilii, ciocia razem z niesłyszącym wujkiem wzięli ją na stronę, ciocia poinformowała, że dom z ogródkiem będzie jej po ich śmierci. Ola zapewniła, że zaopiekuje się obojgiem. Po kilku miesiącach, ciocia dostała udaru. Wylądowała w szpitalu, sparaliżowana. Ola rzuciła wszystko, przyjechała do szpitala a potem do wujka. Zaczęła załatwiać dobrą opiekę w prywatnym ośrodku dla cioci i stałą opiekę dla wujka. Idealny byłby opiekun na 24 godziny lub miejsce w tej samej placówce co ciocia. Musiała to tylko ustalić z wujkiem.
Udawał, bo chciał mieć służącą
- Gdy weszłam do domu uderzyło mnie, że wujek siedzi w kuchni i je obiad. – opowiada Ola – Zapytałam wujka kto mu ugotował zupę? Wujek coś burknął. Wzięłam odkurzacz by posprzątać dom, wtedy wujek raźnym krokiem jej go wyrwał. – Co ty tu robisz? – zapytał przytomnym głosem.- No to osłupiałam, że tak nagle wyzdrowiał. Zostawiłam sprzątanie. Chciałam ustalić co teraz, co z wujkiem?
Gdy rozpoczęła rozmowę, o pomyśle z opiekunem albo z domem opieki z ciocią w pokoju, wujek się roześmiał.
- Powiedział, że niczego nie chce – wspomina Ola. – Że sam sobie poradzi.
Wtedy uświadomiła sobie, że wujek doskonale słyszy, do tego sam gotuje i nie potrzebuje na razie żadnej pomocy. Udawał przez lata, by nic nie robić na emeryturze.
- Umarł trzy lata temu, ciocia rok wcześniej – mówi Ola. - Ja do dziś nie mogę się pozbierać, że był tak perfidny. Że udawał, żeby być obsługiwanym przez ciężko chorą kobietę.
Imiona zostały zmienione