Ankę znałem od zawsze. Kiedy zacząłem chodzić do szkoły, Anka już tam była. Siedziała w jednej ławce, z moją o cztery lata starszą ode mnie siostrą. Często bywała w naszym domu. Kiedy kończyłem ósmą klasę, moja siostra i Anka, kończyły liceum.
Praktycznie wszystko zaczęło się od studniówki Anki. Zaprosiła mnie, żebym jej na niej towarzyszył. Zgodziłem się, moi rodzice też nie mieli nic przeciwko temu, chociaż dziwili się, że Anka chce się bawić z małolatem. No bo przecież nie da się ukryć. Anka była już pełnoletnia, a ja nawet wtedy jeszcze się nie goliłem. W każdym bądź razie na studniówce bawiliśmy się bardzo dobrze.
Do dzisiaj nie wiem jak to się stało, że zaczęliśmy się spotykać na poważnie. Ze swojej strony może wiem, tylko nie wypada mi o tym pisać, ale ze strony Anki? Anka była wychowywana przez swoją matkę bezstresowo. Każdy pyłek spod nóg Anki usuwała natychmiast, by ta się o niego nie potknęła. Rozpocząłem naukę w liceum, a Anka zaczęła studiować.
Kiedy zdawałem do czwartej klasy, Anka kończyła licencjat. Dlaczego o tym wspominam? Dlatego, że właśnie wtedy w naszych głowach pojawił się szatański iście pomysł. Nie pamiętam które z nas było promotorem tego pomysłu. Zresztą teraz to nie ma żadnego znaczenia. Doszliśmy do wniosku, że abyśmy mogli oboje stworzyć bez żadnych przeszkód rodzinę, powinniśmy mieć dziecko. Od pomysłu do jego realizacji krótka droga, więc na początku klasy maturalnej, wiedziałem już, że zostanę ojcem.
Postanowiliśmy zawiadomić naszych rodziców o tym fakcie i o tym, że chcemy się pobrać. Matka Anki przyjęła to w taki sposób, jakby o wszystkim już wcześniej wiedziała. Ojciec Anki zapytał mnie tylko, czy wiem co robię. Moi rodzice bardzo przeżyli tę wiadomość, szczególnie mama. Nigdy nie przepadała za Anką, a teraz delikatnie powiedziawszy, przestała ją lubić. Ślub wzięliśmy w sierpniu, a w styczniu urodził nam się syn Oskar.
Zamieszkaliśmy w mieszkaniu teściowej, Mieliśmy do swojej dyspozycji dwa pokoje. Po ślubie podejście mojej teściowej diametralnie się zmieniło. Zorientowałem się, że chciała mnie wychowywać na swoje kopyto i ulepić sobie uległego zięcia. Nie spodobał jej się mój zamiar pójścia na studia. Uważała, że jeżeli ona nam dała mieszkanie, to moi rodzice powinni zapewnić nam utrzymanie. Kiedy powiedziałem jej, że to chory pomysł, przestała się do mnie odzywać.
Zacząłem studiować zaocznie. Było ciężej niż na studiach stacjonarnych, ale za to miałem więcej czasu na wychowywanie syna. Nie chciałem, żeby teściowa wychowała mi nieudacznika. Po roku, kiedy Oskar poszedł do żłobka, zacząłem dorabiać na budowie. Teściowa uważała, że przez to zaniedbuję rodzinę i krzywdzę jej córkę. Wtedy przypomniały mi się słowa teścia, który zapytał mnie, czy wiem co robię, wchodząc do tej rodziny. Na dodatek Ankę coraz częściej bolała głowa, kiedy kładliśmy się do łóżka
Kiedy byłem na czwartym roku studiów, zorientowałem się, że oprócz Anki chodzi po świecie więcej kobiet. Niektóre były od niej brzydsze, ale zdarzały się też ładniejsze i nie narzekały na ból głowy. Tak poznałem Monikę, w której się zakochałem.
Chciałem być lojalny wobec Anki i powiedziałem jej, że już jej nie kocham. Więcej nic nie musiałem mówić. Wyleciałem z hukiem z mieszkania, a za mną moje rzeczy, Anka wniosła sprawę o rozwód. Wziąłem winę na siebie i zadeklarowałem wysokość alimentów na syna. Anka chciała, żebym i jej płacił alimenty, ale sędzia tylko na nią popatrzyła i powiedziała - jest pani młoda i zdrowa, więc może pani pójść do pracy. Miałem wtedy 23 lata. Po roku wzięliśmy z Moniką ślub, a za potem urodził się Maciek. Wtedy zrozumiałem, że właśnie dopiero przyszedł mój czas. Z Oskarem spotykałem się raz w tygodniu. Anka mniej więcej w tym samym czasie co ja, wyszła powtórnie za mąż. Za starszego od siebie o 5 lat mężczyznę. Też urodziła mu synka. Widać obydwoje musieliśmy dorosnąć.
Rzucając się na oślep w dorosłe życie, straciłem swoją beztroską młodość, ale przez to przeszedłem niezłą szkołę życia. Dzisiaj Oskar jest już dorosłym mężczyzną i na całe szczęście nie wyrósł na maminsynka. Z Moniką tworzymy szczęśliwe małżeństwo od siedemnastu lat. Swoim synom staram się wpoić odpowiedzialność za swoje słowa i czyny. Jak dotąd, przynosi to efekty. Pamiętam moment, kiedy czekając z Anką przed kościołem na ślub, podszedł do mnie mój cioteczny brat i szepnął mi do ucha: „Nie gasiłem silnika w samochodzie. Masz ostatnią sposobność na ucieczkę”. Nie uciekłem i dzisiaj też bym tego nie zrobił. Jeżeli już, to bym nie poszedł na studniówkę z dorosłą kobietą, mając czternaście lat
- Michał