Odrzucona przez ojca
Natalia od dziecka była bardzo samodzielna i ambitna. Wysportowana, odważna podróżniczka, uczestniczka maratonów. Z wyróżnieniem skończyła liceum. Potem bez problemów dostała się na wydział chemii. W trakcie studiów dorabiała, aby mieć pieniądze na własne przyjemności i zdobyć doświadczenie zawodowe.
- To było cudowne dziecko, nie miałam z nią żadnych problemów, wesoła, miła, potrafiła się sobą zająć – opowiada Alicja – Może to z powodu ojca, który ja ignorował. Typowy czaruś. Pracował w przemyśle rozrywkowym. Konferansjer, organizator koncertów, widowisk, miał etat w domu kultury. We własnym domu bywał gościnnie, między kolejnymi wyjazdami w trasę koncertową albo na występy. Szarmancki dla dam, ale dla mnie był podły, córki nie kochał, bo urodziła się dziewczynką. Często, jak wypił, wypominał jej, że nie jest synem. Może dlatego to dziecko chciało udowodnić, że wszystko sama potrafi i zasługuje na miłość?
Małżeństwo Alicji nie było szczęśliwe. Ona pracowała w urzędzie, jakoś dawała radę
zajmować się dzieckiem, ogarniać dom i jeszcze zarabiać na życie. Na męża często nie miała co liczyć, bo zarobki były uzależnione od kalendarza eventów. Pensja w Domu Kultury była marna, szła na jego papierosy, alkohol i paliwo do samochodu. No i musiał mieć na kawę w kawiarniach, w których godzinami przesiadywał ze znajomymi z bohemy artystycznej. Alicja nie należała do towarzystwa, była zwykłą urzędniczką, według męża, nie miała pojęcia o sztuce. W końcu, gdy Natalia była w 6 klasie podstawówki, odszedł na dobre z kolejną kochanką.
- Właściwie to odetchnęłam, ten darmozjad tylko psuł atmosferę w domu, od dawna nic nie dawał na życie – przyznaje Alicja – Ja się ucieszyłam wolnością, a córka zapadła się w sobie. To dziecko, mimo braku akceptacji ojca, bardzo to przeżyło. Ubzdurała sobie, że to przez nią, bo gdyby była synem, to tata by został. Wtedy wbiła sobie do głowy, że musi być najlepsza i sama robić wszystko, bo inaczej nie zasługuje na miłość. Byłam zapracowana i nie miałam pojęcia co dzieje się w jej głowie. Ona rzadko się skarży, wszystko tłumi w sobie.
Córka szuka swojej drogi w życiu
Podczas studiów Natalia poznała Sławka. Brali udział w rajdzie rowerowym w Beskidy. Sławek nie studiował, był zapalonym cyklistą i zwolennikiem natury. Angażował się w różne ruchy ekologiczne, ćwiczył kulturystykę.
- Sławek był bardzo przystojny, pięknie opowiadał o ochronie przyrody i potrzebie ekologicznego stylu życia – wspomina Alicja – Adorował Natalię, córka się bez pamięci zakochała. Był dla niej wzorem silnego mężczyzny, opiekuna. Wszędzie chodzili razem, wyjeżdżali na wyprawy rowerowe, razem ćwiczyli, organizowali jakieś proekologiczne akcje. Nie miałam nic przeciwko, chłopak nie pił, ani nie palił, był bardzo miły. Tylko, że właściwie to nie miał żadnego prawdziwego zajęcia, nie miał zamiaru studiować, ani uczyć się konkretnego fachu. To zaczęło mnie niepokoić. Spytałam o to córkę, obraziła się.
Gdy Natalia ukończyła studia i rozpoczęła pracę, wyprowadziła się od matki. Zamieszkała ze Sławkiem w wynajętym małym mieszkaniu. Ona płaciła czynsz.
- Czasami prosiła o pożyczkę do pierwszego, bo nie mieli na jedzenie – opowiada Alicja – Gdy pytałam o pracę Sławka, to kończyła rozmowę, obrażona. W końcu pojawili się razem, Sławek oznajmił, że z kumplem zakłada siłownię. Potem oficjalnie poprosił mnie o rękę córki. Zgodziłam się, co miałam robić?
Wesele było skromne, zaledwie kilka osób. Ojciec Natalii nie przybył, bo wyjechał zagranicę do pracy. Młoda para była szczęśliwa, Alicja miała nadzieję, że jakoś im się ułoży. Przez kilka lat myślała, że jest dobrze. Córka ciężko pracowała i otrzymała propozycje pracy w filii zagranicznego koncernu chemicznego. Zaczęła bardzo dobrze zarabiać. Kupili mieszkanie, Natalia wszystkie premie i pieniądze, za dodatkowe projekty przeznaczała na spłatę kredytu.
- Byłam z córki bardzo dumna, ale ona nie była szczęśliwa – mówi matka – Ona dosłownie harowała, nie wiedziałam, że brała na siebie obowiązki podwładnych, którzy zawalali terminy, bo ona nie potrafiła ich zdyscyplinować. Zamiast kogoś ukarać, zostawała po nocach. Tymczasem Sławek, nie potrafił odnaleźć się przy takiej żonie. Zrobił się zgryźliwy, dokuczał jej z byle powodu. W towarzystwie wyśmiewał ją, umniejszał, widziałam, że boli go brak wiedzy na niektóre tematy. Nie dorównywał córce. W jego siłowni też coś nie wychodziło, bo Sławek zamiast pracować, często jechał w góry aby się zresetować, albo na jakieś ekologiczne akcje.
Do kryzysu doszło, gdy u przepracowanej i bardzo zestresowanej Natalii, wykryto chorobę. Alicja nie chce mówić o szczegółach, ale sprawa była poważna. Natalia szybko została poddana operacji, czekała ją długa terapia. Musiała zwolnić. Odeszła z pracy, bo nie radziła sobie ze stresem i tempem pracy.
- Sławek zamiast ją wesprzeć, to odsprzedał swoją część firmy kumplowi, bo stwierdził, że on też jest wypalony, potrzebuje odpoczynku i wsparcia - denerwuje się matka Alicji – Nie zamierzał pracować. Córka była przekonana, że to jej wina, nie zarabiała już kokosów, a do tego była chora. Zmusiłam ją uczestnictwa w grupie wsparcia. Posłuchała.
Zmiana nie na lepsze
Natalia odnalazła się w grupie i postanowiła zmienić swoje życie. Nie chciała wracać do dawnego korpo. Postanowiła wyspecjalizować się w medycynie naturalnej. Zaczęła chodzić na kursy. Sławek też postanowił zmienić życie, znalazł nową miłość, doktor stomatologii z własnym gabinetem. Rozwiedli się, ale Natalia oddała mu połowę pieniędzy na mieszkanie, na które ona pracowała. Nie chciała użerać się w sądach.
Na kursach z medycyny naturalnej Natalia spotkała Macieja, który tak jak ona, uciekł z korporacji i szukał innego sposobu na życie.
- To był kolejny, z tych wygadanych żigolaków – opowiada matka – Przystojny, oczytany, z opinią na każdy temat. Miał marzenie, by założyć gospodarstwo ekologiczne, gdzieś na Podlasiu. Oczywiście, moja córka była tą wizją oczarowana. Zamierzała uprawiać zioła, sporządzać leki i nalewki ziołowe. Mówiłam, aby trochę poczekała z decyzją, gdy lepiej pozna Maćka. Jak grochem o ścianę, tylko się obraziła, że jej nie rozumiem i nie wspieram. Ślub odbył się szybko.
Młoda para kupiła stare zabudowania i już podczas remontu zamieszkała na wsi. Szybko pojawiło się pierwsze dziecko, za nim kolejne. Natalia zatraciła się w nowej roli. Z dzieckiem na plecach, a drugim za rękę, uprawiała zielnik. Gotowała, doiła kozy, karmiła kury. Rodzina przeszła na wegetarianizm. Maciej zajmował się zakupami, promocją gospodarstwa, szukaniem inwestora, gdyż planował budowę chatek na wynajem. Gdy zioła dojrzały, Natalia robiła swoje preparaty. Na głowie męża była dystrybucja. Nie szło łatwo, na rynku trudno się było przebić bez dużego kapitału.
- Zaczęli się kłócić, interes nie wypalił jak planowali – opowiada Alicja – Gdy brałam wnuki do siebie, to były tak wygłodniałe, że rzucały się kotlety, kiełbasę, kurczaka. Kupowałam im ubrania, żeby nie chodzili jak biedota. Córka nie chce ze mną rozmawiać na temat jej problemów.
O tym, że jest źle matka dowiaduje się delikatnie pytając wnuki. Coraz bardziej niepokoi ją stan Natalii. Alicja wie, że na sposób życia córki miały wpływ relacje z jej ojcem, że brak akceptacji z jego strony sprawił, że Natalia chce być siłaczką. Kobietą, która zawsze da radę. Tymczasem Sławek nie za bardzo się czymkolwiek przejmuje, zastanawia się, czy nie wyjechać zagranicę. Sam, bo przecież nie z małymi dziećmi.
- Widzę, że córka jest załamana, że znowu jej nie wyszło. Bardzo źle wygląda. Obwinia oczywiście tylko siebie. Tym razem, że jest złą matką, że nie potrafi utrzymać męża, że jest nie dość dobra – wylicza Alicja. - Więc zamiast odpuścić, pracuje jeszcze ciężej. Zamiast wymagać od męża, wymaga tylko od siebie. Boję się, że choroba wróci. Nie wiem co mam zrobić, aby pomóc córce? Chcę by zrozumiała, że jest wspaniałym, silnym i pracowitym człowiekiem, tylko wybiera fatalnych partnerów. Jak ją przekonać, że to nie ona jest wszystkiemu winna?
Alicja by chciała, żeby Natalia wróciła do miasta. Córka ma wykształcenie, znajdzie sobie pracę, mogą mieszkać razem, będzie miała pomoc przy dzieciach.
- Tylko niech rzuci tę wieś i tego nieudacznika – wzdycha Alicja. - Lepiej, żeby była sama, niż ma utrzymywać kolejnego Piotrusia Pana. Wystarczy.