- Jestem po rozwodzie – mówi Majka. - Kiedy dzieliliśmy majątek mąż wziął mieszkanie, ja działkę z rozpoczętą budową, bo zawsze marzył mi się dom pod miastem.
Majka prowadzi firmę, która prosperowała dobrze. Do czasu aż wspólniczka nie wymyśliła, żeby postawić na rozwój. To nie był czas na inwestycje, ale Majkę przekonała. Wrzuciła w firmę oszczędności. Rozwój nie przełożył się na finansowe efekty.
- Skutek był taki, że musiałam zrezygnować z wynajmu kawalerki – opowiada Majka. - Nie mam już ani grosza, pieniądze poszły na budowę, która nadal jest nieskończona i zostały utopione w firmie. Mieszkam kątem u partnera, a on w domu swoich rodziców. Życiowa porażka, bo zbliżam się do czterdziestki.
Dom jest co prawda duży, ale teściowie stale dają do zrozumienia, że rozwódka nie jest najlepszą partią dla ich jedynaka. On też co prawda rozwiedziony, ale teściowa wolałaby młodszą pannę, bo marzą jej się wnuki. A Majka nie rokuje, bo „stara” i nie chciała nigdy dzieci.
- Teściowa uważa też, że skoro mieszkam u nich, to powinnam to odpracować, choć dokładamy się do wydatków – mówi Majka. - Ma wymagania, żebym sprzątała kuchnię i łazienkę, myła okna. Wszędzie zostawiają chlew, a ja jestem pedantką.
Więc Majka ma poczucie przegranego życia. Jedyne co może zrobić to sprzedać działkę z budową. Ale to oznacza, że swoich marzeń już nigdy nie spełni. Więc nie wie, co ma zrobić? Poczekać, że los się odwróci i firma znowu zacznie zarabiać? Nie jest już niczego pewna.
Mieszkamy wszyscy na kupie
Elwira czasami miałaby ochotę wrzeszczeć na całe gardło. Nie takie miało być życie, nie tak to miało wyglądać. Jest młoda, ma dwoje dzieci, mieszkają z mężem u teścia.
- Chcieliśmy odkładać na własne mieszkanie, życie z teściem to miał być chwilowy układ – opowiada Elwira. - Zapowiada się jednak na dożywocie.
Nie planowała dwójki dzieci zaraz po ślubie, ale tak wyszło. Dzieci kocha bardzo, są jej oczkiem w głowie. Ale Elwira nie pracuje, bo poszła na wychowawczy. Muszą żyć z pensji męża, a ona przy dzisiejszych cenach na niewiele starcza.
- Na początku jeszcze było spoko – mówi Elwira. - Mieszkaliśmy sami z teściem. Rok temu do domu wróciła siostra męża, jest po rozwodzie, ma również dwójkę dzieci. Dom nie jest duży, każdy ma swój pokój, zostaje salon z kuchnią do wspólnej dyspozycji.
Życie we czworo w jednym pokoju daje w kość. Na noc rozkłada się dodatkowy fotel, najmłodsze śpi z nimi na wersalce. Elwira z trudem mieści ubrania, ciągle się robi bałagan, bo w pokoju jest też pełno zabawek. Do tego dochodzą kłótnie ze szwagierką, czasami awantury z teściem. On wyrzeka, że nie ma spokoju na starość, że ma dosyć „bachorów” i lokatorów, o których nie prosił.
- I ja nawet go rozumiem – mówi Elwira. - Bo rzeczywiście przy czwórce dzieci trudno jest o spokój.
Jak jednak by nie liczyła, nie stać ich na wynajem. Nie dostaną też kredytu, bo i z czego mieliby spłacić? Elwira marzy, by dzieci podrosły, a ona wróciłaby do pracy.
- Może wtedy moglibyśmy się wyprowadzić? To moje największe marzenie – mówi cicho.
Kocham córkę, ale wolałabym ją mieć z daleka
Córka Beaty „poszła na swoje” ładnych kilka lat temu. Wyprowadziła się z domu, wynajęła kawalerkę. Beata odetchnęła z ulgą, uważa, że dorosłe dzieci nie powinny mieszkać z rodzicami w jednym domu.
- To rodzi konflikty, nie da się tego uniknąć – mówi. - Ja z jej pokoju zrobiłam sobie garderobę, miałam wreszcie miejsce na szafy, na deskę do prasowania. Liczyłam, że do domu nie wróci, że wyprowadziła się już na stałe.
Anka pracowała w korporacji, zarabiała całkiem sporo. I choć Beata mówiła, by odkładała pieniądze na konto, na własny kąt, Anka wolała jeździć po świecie. Mówiła, że niczego nie potrzebuje, może całe życie wynajmować mieszkanie.
- Tacy są ci młodzi – wzdycha Beata. - Wydaje im się, że wszystko jest na wieki, że dobra passa trwa całe życie. I śmieją się z nas starych, jak im coś radzimy.
W korporacji były cięcia i Anka straciła dobrze płatną pracę. Pomimo swoich kompetencji nie mogła znaleźć niczego podobnego. Pracuje, ale zarabia dużo mniej, a ceny przecież poszły do góry.
- I okazało się, że nie stać już jej na kawalerkę, na opłaty, skończyły się podróże – mówi Beata. - W końcu spytała, czy może wrócić do domu. Co miałam zrobić? Przecież to moje jedyne dziecko.
Deska do prasowania wróciła na stare miejsce, w pokoju córki zostały nowe szafy. Kupiły tylko łóżko. Anka jest znowu na starych śmieciach. Beata ma dosyć, ale zagryza zęby.
- Ona jest wegetarianką, codziennie słyszę o tym, że nie powinnam jeść mięsa. Ciągle robi jakieś humusy, coś blenduje, bałagan w kuchni jest niemiłosierny – opowiada Beata. - W łazience siedzi godzinami, ja już od tego odwykłam. Kocham ją bardzo, ale wolałabym ją mieć z daleka.
Kryzys mieszkaniowy trwa
„Kryzys mieszkaniowy w Polsce trwa. Zgodnie z danymi opublikowanymi przez Narodowy Bank Polski (NBP), dostępność mieszkań w siedmiu największych polskich miastach od przełomu lat 2015/2016 niemal nieprzerwanie spadała. Jak podkreślają, ekonomiści z Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) sytuacja ta negatywnie odbija się na rozwoju naszej gospodarki oraz zdrowiu i samopoczuciu Polaków” – czytamy w Obserwatorze Gospodarczym.
Spadają zdolności kredytowe Polaków, coraz mniej osób jest w stanie wynająć sobie mieszkanie, co jest negatywnym trendem, odróżniającym nas od innych krajów Europy.
„(…) w 2010 roku 18,7 proc. mieszkańców Polski żyło w wynajętym mieszkaniu, podczas gdy w 2022 roku odsetek ten wyniósł już jedynie 12,8 proc. Dla porównania średnia unijna we wspomnianym roku wyniosła 30,9 proc. Przy czym, należy podkreślić, że sytuacja na rynku najmu jest szczególnie dotkliwa dla młodych osób.
Ze względu na brak stałej pracy, wysokich dochodów oraz związku małżeńskiego osoby dopiero wchodzące w dorosłość, nie są w stanie zaciągnąć hipoteki. Z tego powodu, jeżeli rynek najmu jest mały, a ceny wysokie i jeszcze rosną, to młodzi ludzie muszą rezygnować nie tylko z kredytu mieszkaniowego, ale również z wynajęcia mieszkania. W efekcie młodzi, zamiast stanąć na swoim, coraz częściej są niejako zmuszani dalej mieszkać z rodzicami.” - podaje Obserwator Gospodarczy. - „W 2022 roku aż 35,8 proc. populacji naszego kraju żyło w przeludnionych mieszkaniach. Jedynie w trzech państwach członkowskich (Rumunii, Łotwie i Bułgarii) zanotowano w zeszłym roku wyższy odsetek. Co więcej, średnia dla całej Unii Europejskiej wyniosła 16,8 proc., czyli była ponad dwukrotnie niższa.”
Do tego dochodzi problem przeludnionych mieszkań, co również skutkuje kryzysem zdrowotnym, w tym przede wszystkim odbija się na zdrowiu psychicznym. Niestety, na razie nie widać szans na szybka poprawę sytuacji.
Pełny tekst na ten temat znajdziecie tutaj: