I że cię nie opuszczę
Andrzej poznał Martynę na wycieczce do Drezna i Berlina. W Europie zaczęła opadać żelazna kurtyna i coraz częściej zakłady pracy organizowały wycieczki w miejsca do tej pory "zakazane" dla przeciętnego Polaka. Większość zakładowych turystów, była nastawiona na ostatni cel podróży, czyli Berlin Zachodni, gdzie na Polenmarkt rozstawiali prowizoryczne kramiki z masłem, polską kiełbasą, alkoholem i kartonami papierosów. Andrzej nie pojechał na wycieczkę w celach handlowych. Interesowało go Drezno, a w szczególności Galeria Drezdeńska z dziełami Rembrandta, Velazqueza, El Greco, Rubensa, czy innych Starych Mistrzów. Martyna również należała do tradycyjnych turystów, więc zwiedzali razem. Gdy w Berlinie większość turystów wyległa na Plac Poczdamski w celach handlowych, Andrzej z Martyną zwiedzali Spandau, miejsce pobytu zbrodniarzy wojennych z czasów II wojny światowej.
Po powrocie z wycieczki zaczęli się ze sobą spotykać. Chociaż Martyna pracowała w biurze, a Andrzej na budowie, ich wspólną pasją była historia i sztuka. Normalne randki, często łączyli z wizytami w muzeach, albo na koncertach. Po pół roku znajomości Andrzej oświadczył się Martynie, a po następnych trzech miesiącach, Martyna i Andrzej zostali małżeństwem
- Miałem wtedy 45 lat a Martyna 32. Obydwoje nie byliśmy już tacy młodzi i braliśmy świat na poważnie. Dobrze zarabiałem, miałem duże mieszkanie i samochód, niczego nam więc nie brakowało. W podróż poślubną polecieliśmy do Barcelony. Od kiedy Martyna przeczytała książkę „Katedra w Barcelonie” Ildefonsa Falconesa, było to jej marzeniem. Nasza podróż okazała się nie tylko ciekawa, co i owocna. Po dziewięciu miesiącach, przyszła na świat nasza córka Weronika - opowiada Andrzej.
Byłem jedynakiem, więc moja córka nie może być sama
Andrzej dobrze pamiętał ze swojego dzieciństwa, jak mu brakowało rodzeństwa, dlatego od razu zapowiedział Martynie, że będą mieli dwoje dzieci. Kiedy Weronika kończyła dwa latka, na świat przyszła Natalka. Kiedy Natalka skończyła dwa latka, Martyna z Andrzejem i dziećmi, pojechali na pierwsze wspólne wakacje nad Balaton. Andrzej awansował na dyrektora, a Martyna zajmowała się domem i pisała recenzje książek, dla poczytnego pisma dla kobiet. Była szczęśliwa, czuła się kochana i spełniona. Córki odziedziczyły po rodzicach zamiłowanie do kultury. Weronika zaczęła się uczyć gry na pianinie, a niedługo po niej, Natalka poszła do szkoły baletowej.
- W naszym domu przez cały dzień rozbrzmiewała muzyka. Nie tylko poważna, ale również rozrywkowa. Lubiłem czasem posłuchać Zeppelinów, a Martyna uwielbiała Tinę Turner. Weronika grała Chopina, a słuchała Scorpionsów. Tylko Natalia preferowała Czajkowskiego. Każde wakacje, to miesięczny wypad do jakiegoś kraju. Francja, Włochy, Grecja, Hiszpania, pokazały nam swoją historię i tradycje. Czas biegł niemiłosiernie do przodu i nie zorientowaliśmy się kiedy, dziewczynki nie chciały już z nami wyjeżdżać na wspólne wakacje. Weronika zaczęła studia w Warszawie, a po dwóch latach Natalka wyjechała do Krakowa.
Bardzo mi ich brakowało w domu, ale na szczęście miałem swoją Martynkę - opowiada Andrzej
Trzecia córka Czika
Kiedy Andrzej przeszedł na emeryturę, kupił Martynie małą spanielkę. Sam z nią wychodził na spacery, a w domu Czika układała się na kolanach swojej pani, gdy Martyna pisała na komputerze swoje recenzje. Czasami wyjeżdżali do Warszawy, albo Krakowa, aby odwiedzić swoje córki, ale one już żyły swoim życiem. Nic zatem dziwnego, że Martyna i Andrzej, zaczęli traktować Czikę jak córkę. Teraz mieli dużo czasu dla siebie. Andrzej kupił domek nad jeziorem i całe lato spędzali wśród komarów i tataraku. Cieszyli się sobą i ukochaną Cziką.
- Nic nie wskazywało na to, że los tak wcześnie ze mnie zakpi. Moja Martynka odeszła niespodziewanie i bezszelestnie pewnej nocy. Położyła się wieczorem do łóżka i więcej się nie obudziła. Nie walczyła, lekarz stwierdził nagły udar. Odeszła, mając zaledwie 58 lat. Była moją miłością i moim życiem - opowiada Andrzej
Jak mogłaś Martynko?
Po śmierci Martyny, Andrzej się załamał. Tworzyli zgraną parę i wzajemnie się uzupełniali. Wszędzie jeździli razem, wspólnie decydowali o wszystkim, a teraz został sam jak palec. Córki po pogrzebie wyjechały do swoich zajęć i tylko telefon był jedynym źródłem kontaktu z nimi. Andrzej nie mógł znaleźć sobie miejsca. Codziennie jeździł na cmentarz, siadał przed grobem Martyny i wyrzucał jej, że go zostawiła. Żył jak w letargu. Otrząsnął się po dwóch miesiącach. Nie wrócił do stanu równowagi, tylko dotarło do niego, że obok leży Czika i to Andrzej jest jej w tej chwili potrzebny. Utraciła swoją panią i też nie może sobie z tym poradzić. Andrzej patrzył w oczy Cziki, a Czika w jego i oboje szukali pomocy drugiej istoty
- Wtedy dotarło do mnie, że nie jestem najważniejszą osobą w tym układzie. Ja w każdej chwili mogę podejść do lodówki i wziąć sobie coś do jedzenia. Czika tego sama nie zrobi. Muszę jej nałożyć jedzenia do miski, nalać świeżej wody, wyprowadzić na spacer. Z kolei, nawet jeżeli jej brakuje pani, to ma mnie. Dopiero wtedy zauważyłem, że Czika chodzi krok w krok za mną i nawet kiedy wchodzę do łazienki, drapie w drzwi. Ona się bała, że i mnie może stracić. Bardzo mi brakowało Martynki czułem się bardzo samotny, ale wiedziałem, że muszę żyć dla Cziki. Muszę zacząć normalnie funkcjonować - mówi Andrzej. - Prawda jest taka, że gdyby nie ten pies, nigdy nie stanąłbym na nogi. Czika uratowała mi życie.
Czworonożny przyjaciel przynosi ulgę
Utrata bliskiej osoby jest jednym z najbardziej stresujących wydarzeń w życiu. Są jednak badania, które mówią o tym, że posiadanie zwierzęcia w domu może pomóc złagodzić ból.
Badacze przyjrzeli się 437 starszym osobom, które owdowiały lub przeszły niedawno rozwód. Okazało się, że posiadanie kota lub psa w domu wiązało się ze złagodzeniem samotności i depresji.
Szefowa zespołu, Dawn Carr, profesor socjologii na Florida State University, nie ukrywała, że wyniki były zaskakujące, ponieważ wiadomo, że samotność i depresja są czynnikami ryzyka śmierci i innych problemów zdrowotnych. Zespół złamanego serca może nawet zwiększać ryzyko wystąpienia raka.
Badanie wykazało, że chociaż stan zdrowia psychicznego wszystkich osób, które owdowiały lub rozwiodły się, faktycznie uległ pogorszeniu, posiadanie zwierzaka miało znaczenie. Pacjenci nieposiadający zwierząt, którzy doświadczyli takiej straty, mieli średnio 2,6 objawów depresji, podczas gdy w przypadku osób posiadających zwierzęta liczba ta spadła do zaledwie 1,2.
W badaniu oceniono wyjściową charakterystykę osób posiadających zwierzęta domowe i tych, które ich nie posiadają, a następnie przyjrzano się wpływowi utraty współmałżonka na obie grupy. Naukowcy odkryli, że posiadanie zwierzaka łagodzi emocjonalny cios.
Wyniki badania opublikowano w czasopiśmie The Gerontologist.
Zwierzęta dobre na wszystko
Amerykańska organizacja non profit Help.Guide.org, która zajmuje się szeroko pojętym zdrowiem psychicznym, rekomenduje posiadanie psa osobom w starszym wieku, nie tylko wdowcom czy rozwodnikom.
Posiadanie zwierzaka może nie tylko zapewniać niezbędne towarzystwo, ale także odgrywać ważną rolę w zdrowym starzeniu się. Pies daje radość i przywraca sens życia, szczególnie gdy tracimy bezpowrotnie to, co nas zajmowało. Jeśli dzieci, praca to już przeszłość, związki z przyjaciółmi się rozluźniły, to opieka nad zwierzęciem może sprawić przyjemność i pomóc zwiększyć morale, optymizm i poczucie własnej wartości. Decyzja o adopcji zwierzaka ze schroniska, zwłaszcza starszego, może zwiększyć poczucie spełnienia, wiedząc, że zapewnia się dom niechcianemu zwierzęciu.
Emerytura, choroba, śmierć i przeprowadzka mogą odebrać bliskich przyjaciół i członków rodziny. A nawiązywanie nowych przyjaźni może stać się trudniejsze. Zwierzęta, zwłaszcza psy, to dla starszych osób świetny sposób na rozpoczęcie rozmów i poznanie nowych ludzi podczas spacerów. A same spacery są formą dbałości o zdrowie.
Źródła:
https://www.helpguide.org/articles/mental-health/mood-boosting-power-of-dogs.htm