Trudno sześciolatce mówić o zdradach ojca
Do czasu urodzenia Kasi, małżeństwo Ewy układało się dobrze. Nawet bardzo dobrze.
- Mąż o mnie zabiegał, widziałam, że mu zależy – opowiada Ewa. - Dziś myślę, że bał się utraty statusu materialnego. Bo potem, jak dzięki mojemu ojcu awansował i urodziła się Kasia, zrobił się zupełnie inny.
Zaczął Ewę traktować jak swoją własność, potrafił upokarzać, wytykał zaniedbanie, choć była młoda matką z rękoma pełnymi pracy. Ewa łykała gorzkie pigułki, kiedy jednak zaczęły się skoki w bok, powiedziała, że dosyć.
- Rozeszliśmy się, jak Kasia miał sześć lat – mówi Ewa. - Ja zostałam w naszym mieszkaniu, bo jeszcze przed ślubem kupili go moi rodzice. On wyprowadził się na początku do swojej matki.
I to, jak sądzi Ewa, zaważyło na zachowaniu Kasi. A ona chciała być dobrą matką, nie miała zamiaru zabraniać dziewczynce kontaktu z ojcem.
- Tak, dla jej dobra – wzdycha Ewa ciężko. - Nie przewidziałam jednak tego, że tatuś i teściowa będą robić córce wodę z mózgu.
Ona tłumaczyła Kasi, że czasami tak bywa, że rodzice się rozchodzą, że ludzie się nie dogadują. Ale dalej kochają swoje dzieci i będą z nimi na zawsze.
- Trudno sześciolatce mówić o zdradach ojca – mówi Ewa. - Ale przynajmniej mogłam mówić, że jej ojciec nie jest wcale święty. Na wszystko już jednak za późno
Mój tatuś jest najlepszy!
Dwa lata po rozwodzie, Ewa poznała Marka. Spotykali się najpierw poza jej domem, czasami go zapraszała, kiedy Kasia spędzała weekend u ojca. Było im razem dobrze, może nie wielka miłość, ale Ewa zrozumiała, czym jest poczucie bezpieczeństwa.
- Marek był ciepłym facetem, dbał o mnie, o mój dom, naprawiał różne rzeczy, tak sam z siebie – opowiada Ewa. - Sam nie miał dzieci, też był po rozwodzie. Postanowiłam, że czas, aby poznał Kasię.
Ilekroć jednak Marek przychodził do domu, dziewczynka opowiadała wyłącznie o swoim ojcu. Mówiła, że „zła mamusia zostawiła tatusia”, „że tatuś jest na świecie najlepszy.
- I patrzyła na Marka krzywo, bywała nieznośna, kapryśna – opowiada Ewa. - Próbowałam z nią rozmawiać, ale nic nie docierało. Byłam załamana. Wiadomo było przecież, że nie oddam mężowi córki dla jakiegoś obcego faceta. To moje jedyne, ukochane dziecko!
Dziś Ewa dobrze wie, że to była sprężyna jej byłego męża i babki Kasi. Była teściowa opowiadała wnuczce, że to jej matka pozbyła się ojca, żeby innych panów spotykać. Mała miała do matki pretensje. Ale Ewie nie przyszłoby do głowy, że dorośli ludzie mogą tak manipulować dzieckiem.
- Ja o jej ojcu starałam się źle nie mówić – podkreśla. - I to chyba było jednak błędem.
Pan nie jest moim ojcem!
Igora Ewa poznała, kiedy Kasia zaczęła gimnazjum. Znowu było jak z Markiem, spotykali się poza domem. Ewa jednak się zakochała, tak szaleńczo, naprawdę. Igor był jej marzeniem. Mogli rozmawiać godzinami, nadawali na tych samych falach. Chcieli razem spędzić resztę życia.
- Zaczął u nas bywać, próbował „oswoić” Kasię, sam miał dzieci z pierwszego związku – opowiada Ewa. - Ale ona była opryskliwa, zawsze mówiła coś nieprzyjemnego. Pamiętam, jak raz na jakąś uwagę Igora wypaliła, że on nie jest jej ojcem, żeby się nie odzywał.
Sytuacja się powtórzyła. Ewa próbowała Kasi tłumaczyć, mówiła, że przecież Igor nie ma być jej ojcem, ale byłoby fajnie, gdyby mieszkał z nimi. Kasia nie przyjmowała tego do wiadomości, buntowała się. Były wagary, zaczęła podpalać papierosy.
- Igor się zniechęcał, ja miałam z nią urwanie głowy – mówi Ewa. - Co ciekawe, nie miała żalu do ojca, że ten się ożenił i ma małe dziecko. Tylko ja byłam winna.
Związek z Igorem się rozsypał i tego Ewa żałuję najbardziej.
W domu chcę się czuć swobodnie!
Potem Ewa poznała Zbyszka. Nie był to Igor, ale coś ją w nim ujęło. Kasia kończyła już liceum, Ewa miała nadzieję, że córka tym razem zareaguje inaczej. Zbyszek często bywał u Ewy w domu, czasami siedzieli do późna.
- Co robiła moja córka? Tym razem zabawiała się w Lolitkę. Przymykała półgoła, kokietowała Zbyszka – opowiada Ewa. - Kiedy jej zwracałam uwagę, mówiła, że w domu chce się czuć swobodnie.
Ewa tłumaczyła, że takie zachowania nie są miłe ani dla niej, ani dla Zbyszka. Nic nie pomagało. Kasia zachowywała się bardzo prowokacyjnie.
- Zbyszkowi to nie odpowiadało, to normalny facet – mówi Ewa. - Powiedział mi, że wszystko rozumie, ale nie odnajduje się w takiej sytuacji. A my już nie byliśmy nastolatkami, żeby włóczyć się po kawiarniach czy chodzić non stop do kina. Oboje chcieliśmy normalnego związku. I znowu wszystko się rozpadło.
Ewa odliczała dni do matury Kasi, liczyła na to, że córka wyjedzie z domu na studia.
- Tak, marzyłam o tym, że się wyprowadzi, a ja może kogoś poznam, bo byłam zmęczona swoją samotnością – opowiada Ewa. - Co nie znaczy, że miałyśmy jakieś okropne stosunki z Kasią. Jak nie było wokół mnie żadnego faceta, zachowywała się w miarę normalnie.
Nie mam ani partnera, ani córki
Kasia wyjechała z domu dopiero po licencjacie. Magisterkę zrobiła w stolicy, tam też została po studiach, znalazła dobrą pracę.
- Po śmierci rodziców sprzedałam ich dom, kupiłam jej w Warszawie mieszkanie – mówi Ewa. - Taka była wówczas szczęśliwa. Mówiła, że nigdy mi tego nie zapomni. Długo to nie trwało, teraz do mnie praktycznie nie przyjeżdża. Widzę też, że nie jestem u niej zbyt miłym gościem. To i się ze swoim towarzystwem nie narzucam. Dzwoni do mnie od czasu do czasu.
Ewa została sama, dobiega sześćdziesiątki. Wie, że znalezienie w tym wieku partnera jest niezmiernie trudne. Zresztą, nawet już nie szuka. Postarzała się, podupadła na zdrowiu, najlepsze lata – jak sama mówi – dawno są już za nią.
- A mogłam sobie życie przecież ułożyć. Przez Kasię zostałam sama – mówi Ewa smutno. - Dziś wiem, że nie warto było poświęcać się dla dziecka. Tylko ja nie chciałam jej niczego narzucać.
Imiona zostały zmienione.