Nie chcę ranić jej uczuć
Julita była wtedy świeżo po ślubie i złote kółko na ręce było powodem do dumy. Lubiła patrzeć na swoją obrączkę, zadowolona, że jest już mężatką. Pamięta, jak Jacek wszedł do domu i zauważyła, że on obrączki nie ma. Zapytała o to. Zaczerwienił się i zaczął grzebać w kieszeni. Zrozumiała natychmiast.
- Powiedział, że jego była żona nic nie wie jeszcze, że jest w nie najlepszej formie, nie chciał ranić jej uczuć – mówi Julita. - Dla mnie to było, jakbym dostała w twarz.
Ta chwila zmieniła dużo. Julita wybaczyła, ale nigdy nie zapomniała. Do dziś czasami pojawia jej się przed oczami ten obraz.
- Zrozumiałam, że nigdy nie będę najważniejsza, że jest jakaś hierarchia w jego głowie, że mimo rozstania, wiele go z tamtą kobieta łączy – opowiada. - I faktycznie, żyjemy stale z jego byłą żoną w tle. To jest fatalne.
Może gdyby Jacek nie miał dziecka, sytuacja byłaby inna. Ale tak są stałe telefony dotyczące opieki, była żona, która jest sama, uwielbia wydzwaniać do jej męża.
- Mamy już wspólne dziecko, ale to niewiele zmienia – mówi Julita. - Mam wrażenie, że tamto pierwsze jest dla niego ważniejsze.
Zostawałam sama z niemowlakiem
Teresa tylko wzdycha, kiedy pytam o bycie drugą żoną. Jej mąż też ma dziecko z poprzedniego związku. I Teresa pamięta, jak urodziła ich wspólne i zostawała w domu sama z niemowlakiem. W niedziele, umęczona, bo on zabierał syna z pierwszego małżeństwa na spacery albo do kina. Gotowała się w środku, ale nic nie mówiła. Matka ją ostrzegała, żeby nie brała rozwodnika i w dodatku z dzieckiem.
- Wydawało mi się, że będzie jakoś inaczej – mówi. - Ale nie było. Całe nasze życie jest dzielone pomiędzy obecną a była rodzinę męża.
Syn do nich nigdy nie przychodził, była żona zabroniła. Więc mąż Teresy spotykał się z nim zawsze poza domem. Na wakacje też jeździł tylko z synem.
- Jako matka mogę powiedzieć, że fajnie, że ojciec zajmuje się dzieckiem, ale to w jakiś sposób rozwalało naszą rodzinę – wspomina Teresa. - Dziś to dorosły chłopak, problem się rozwiązał. Ale ja uważam, że mój wybór był błędem.
Bo mąż Teresy potrafił porównywać kuchnię obu żon, robić jakieś dziwne uwagi. Była żona stale miała być dla Teresy czymś w rodzaju autorytetu. Z tego powodu nie raz były kłótnie, on uważał, że Teresa przesadza, ona na sam dźwięk imienia eks dostawała dreszczy.
- Ja byłam panną. On już brał ślub, rodziło mu się dziecko – dodaje Teresa. - To co dla ciebie świeże i nowe, dla niego déjà vu. To zabija romantyzm w związku.
W końcu powiedziałam dość
Majka rozwiodła się z pierwszym mężem dwa lata po ślubie. Dzieci wspólnych nie mieli, za to on miał syna z pierwszego małżeństwa. Opowiadał o nim nieustająco, każdemu kto chciał słuchać, zanudzał wręcz ludzi.
- Dla mnie to było w końcu nie do zniesienia – mówi Majka. - Byłam młodą mężatką, a wysłuchiwałam ciągle o jego dziecku.
Czemu nie zauważyła tego przed ślubem, sama nie wie. Była w Krzyśka wpatrzona, jak w obraz. Proza życia okazała się być dość brutalna. Była żona ciągle wydzwaniała, stale czegoś chciała. Głównie opieki nad synem.
- A on się zrywał i leciał, bez względu na nasze plany – opowiada Majka. - No i to stało się nie do wytrzymania.
Przełom nastąpił, kiedy zaplanowali wspólny wakacyjny wypad na weekend do drogiego hotelu. Majka szykowała się na ten wyjazd od kilku tygodni. Syn męża był na obozie, wydawało się, że nie będzie przeszkód.
- I wtedy zadzwoniła eks, że synkowi obóz się znudził i trzeba po niego jechać na drugi koniec Polski – opowiada Majka. - Co zrobił mój mąż? Odwołał nasz wyjazd i pojechał.
Wtedy powiedziała, że dość. Rozwiodła się, wyszła ponownie za mąż. Też za rozwodnika, ale podobnie jak ona, bez dzieci.
- To jest inny układ, nie ma żadnych kontaktów, żadnych telefonów – mówi. - Czasami tylko razem pogadamy o swoich eks, ale w innych kategoriach. Nikomu takiego małżeństwa, jak moje pierwsze nie życzę.
Nie ma nikogo na wyłączność
Janusz Koczberski, psycholog i terapeuta, wyjaśnia, że trudno się dziwić takim sytuacjom.
- Jeśli ktoś był z kimś w związku ileś lat, ci ludzie się kochali, łączyła ich namiętność, związek był intensywny, to zostaje w człowieku – tłumaczy. - I trudno wyzwolić się od takich wspomnień, kompletnie zapomnieć. Szczególnie wtedy, gdy jeszcze łączy dziecko czy dzieci.
Dlatego każda osoba wchodząca w związek z kimś „po przejściach” musi mieć świadomość, że nie będzie tą pierwszą, że relacja będzie obciążona doświadczeniami z pierwszego małżeństwa. I często obowiązkami wobec dzieci.
- I to jest zupełnie naturalne, choć może być bolesne – dodaje Janusz Koczberski. - Szczególnie, że kontakty z dziećmi z poprzednich związków odbywają się przecież kosztem czasu, który mógłby być poświęcony obecnej rodzinie.
Drugie żony mogą mieć wówczas żal, czuć się zaniedbywane, wtedy dopiero dociera do nich, że muszą się dzielić z kimś swoim mężem. Choć bywa i tak, że drugie żony są zbyt zaborcze i nieadekwatnie oceniają sytuację.
- Jakkolwiek by jednak nie było, w naturze ludzkiej jest potrzeba posiadania drugiego człowieka na wyłączność – mówi Janusz Koczberski. - W takim związku tego nie ma. I trzeba się z tym liczyć, a może być to bolesne.
Magdalena Gorostiza