Takie materiały kobiece pisma robią właśnie teraz. Podsumowują miniony rok z towarzyskiego życia celebrytów, wyróżniając tych, którzy popisali się dobrym gustem, piętnując tych, którzy zaliczali wpadki. Nas, czytelniczki, mniej obchodzą ci pierwsi, za to z wielką przyjemnością czytamy złośliwości pod adresem tych drugich. Redakcjom pogratulować odwagi - na pewno mają z nim święty krzyż, wysłuchując fochów gwiazd i gwiazdeczek. Mnie to nie grozi, wszystkie moje elegantki dawno umarły, mogę zaszaleć!
Dam, które budziły śmiech swoim strojem, w historii nie brakuje. Kiedyś miały to szczęście, że z ich modowych wpadek czy zbyt śmiałych kreacji drwiono dyskretnie, po katach salonów. Było to mało eleganckie, owszem, ale takie przyjemne! Dziś już nikomu nie wstyd. Ściślej, od roku 1960, kiedy to Richard Blackwell - nieżyjący już amerykański krytyk i projektant mody - wymyślił i zaczął publikować swoją słynną listę "10 najgorzej ubranych kobiet". Nagle pokątne śmichy z koronek i falbanek zyskały nobilitację, znalazły się w prasie! A forma przyprawiała co wrażliwszych o palpitacje. Bo Blackwell od początku walił z grubej rury - nie przebierał w słowach i wdeptywał w ziemię kobiety z samego szczytu. W 1969 roku jego listę otwierała angielska monarchini z wyrokiem: "Wszystko, co pozbawione stylu, zawsze towarzyszy królowej". Nigdy nie darował Elżbiecie II jej fikuśnych kapelusików i odblaskowych sukienek - trzydzieści lat później lamentował tak samo: „Co to? Pałacowa choinka czy królewski błazen? Widziałem już wiele królowych, ale Elżbieta II jest najgorsza!”. Pozostałe zbierały nie mniejsze cięgi. Glenn Close: "Chrzanić dalmatyńczyki. Close powinna wystąpić w '101 katastrofach ubraniowych'. Moda zeszła na psy!". Shakira: "Fryzura a la Meduza, a ciuchy rodem z markiza de Sade". Camilla Parker-Bowles, żona księcia Karola: "W tych swoich kapeluszach z piórami, które kiedyś były modne, przypomina skamielinę papużki z ery jurajskiej". W "parszywej dziesiątce" Blackwella regularnie gościły Madonna, Britney Spears, Paris Hilton, Victoria Beckham, no i synowa "królewskiego błazna", czyli młodziutka lady Diana (zanim jeszcze zabrali się za nią styliści "Vogue" i zmienili brzydkie kaczątko w łabędzia).
A wcześniej? Kto wcześniej mógłby znaleźć się na takiej czarnej liście? Oto moje typy - dziesięć kobiet przeszłości, w większości wybitnych, za to z katastrofalną szafą.
1. Szpetny chłopak, czyli szwedzka królowa Krystyna Waza (1626 - 1689)
Dobrze wiem, jak ją sobie wyobrażacie. Ma zmysłową twarz Grety Garbo z "Królowej Krystyny" albo promienny uśmiech Liv Ullmann z "Abdykacji". Ale guzik, nic z tego. Relacje jej współczesnych całkowicie temu wizerunkowi przeczą. Krystyna Waza jest w nich dość szpetną osobą o ciemnej skórze, długim nosie i szerokich ustach. "Nic nie ma kobiecego prócz samej płci; jej zachowanie, sposób poruszania się, a nawet głos są całkowicie męskie” - napisał w roku 1654 pewien rozczarowany podróżnik o 28-letniej królowej. Jestem pewna, że wszystko to przez jej strój. Nosiła męskie ciuchy - w dodatku, niestety, raczej niechlujne niż eleganckie - i to na co dzień, a nie tylko na konne przejażdżki czy polowania. Nie cierpiała kobiecych fatałaszków, tak samo zresztą jak kobiet, o których mówiła, że w większości są mdłe, nudne i męczące (choć skądinąd zarzucano jej seksualną skłonność do własnej płci, za mąż nigdy nie wyszła). Była jak źle ubrany chłopak i odpowiednio do tego wizerunku się zachowywała. Ponoć podczas spotkania z papieżem, tak mocno uścisnęła mu rękę, że trzeba było wołać medyka. Miała też zwyczaj - jak dzisiejsze nastolatki - zakładać podczas przedstawień teatralnych nogi na oparciach krzeseł. Jaka kiecka by jej na to pozwoliła?
2. Gwiazda dworskiego reality show, czyli Katarzyna I (1683/84 - 1727)
Trzy podbródki, hałaśliwa wesołość, gruba warstwa szminki na twarzy i stroje obwieszone tonami klejnotów - Blackwell padłby na serce, gdyby ją zobaczył, bo przy niej angielska królowa to wcielenie elegancji. O Katarzynie pisałby pewno, że to dziewczyna od krów w przebraniu królowej - i wcale by się nie mylił. Druga żona cara Piotra Wielkiego naprawdę nazywała się Marta Helena Skowrońska i była córką biednego inflanckiego chłopa (z terenów dzisiejszej Łotwy). Zaczynała jako pułkowa praczka, ale ładna buzia i bujne kształty sprawiły, że wędrowała przez coraz lepsze łóżka, aż w końcu dotarła na sam szczyt. Car Piotr miał pociąg do kobiet "o prostym umyśle i przy kości", więc dla Katarzyny oszalał. Rzucił swoją żonę Eudoksję i z pękatej Kasi zrobił cesarzową. Jakoś dawała radę (to ona, choć niepiśmienna, stworzyła Rosyjską Akademię Nauk), a przy tym używała życia, piła, brała sobie coraz to nowych kochanków i stroiła się w upstrzone klejnotami suknie (myślę, że dzisiejszy bizantyjski styl rosyjskiej mody to w dużej mierze jej zasługa). To dopiero kariera! Jak z najlepszego reality show, choć przecież najsławniejsza bohaterka żadnego z nich do Katarzyny nawet się nie umywa. Kim Kardashian (a to chyba ten sam typ urody) może sobie pomarzyć!
3. Angielski ogród na głowie, czyli Georgiana Cavendish, księżna Devonshire (1757 - 1806)
Niewątpliwie była piękna. Niewątpliwie była ikoną stylu swoich czasów. Miała jednak nieszczęście urodzić się w osiemnastym wieku, a rokokową modą rządził nadmiar i to w dosłownym znaczeniu. Georgiana Cavendish wylansowała jeden z jej symboli - sławne fryzury sięgające nieba. Włosy nacierane usztywniającą pomadą, rozpinane na metalowych rusztowaniach i ozdabiane tysiącem gadżetów, robią dość przerażające wrażenie. Nie tylko na nas. W XVIII wieku też budziły zdumienie albo co najmniej wesołość, co pokazuje wielka liczba karykatur z tamtych czasów. Jedna z niemieckich gazet z 1775 roku natrząsała się z "nowego rodzaju nakrycia głowy, znanego jako ogród angielski". Drwiono: "Całe krajobrazy są teraz budowane na szczycie głowy. Można zobaczyć kobietę z wioską we włosach, z łąką, z wielkim mostem albo z wiatrakami". Dodatkowo pomysłem księżnej było wpinanie do i tak gigantycznych fryzur pęków długich, strusich piór. Koafiury sięgały kilku metrów! Były tak wysokie, że stanowiły dla noszących je dam prawdziwe zagrożenie, bo czasem zajmowały się ogniem od świec w kandelabrach.
Skąd te pomysły strójów i ozdób, przekraczające jakikolwiek umiar? W filmie "Księżna", w którym główną bohaterkę zagrała Keira Knightley, zadaje to pytanie Georgianie jej własny mąż. "Wy macie swoje rozgrywki polityczne, a my możemy się wypowiadać jedynie poprzez stroje" - pada sensowna odpowiedź. Ta brytyjska arystokratka nadawała ton modzie angielskiej socjety z braku laku, po prostu dlatego, że nic innego robić nie mogła. Jej zamiłowanie do gier politycznych (a miała do tego talent!) musiało pozostać jedynie w sferze salonowych rozgrywek. Dziś, ze swoją inteligencją, wspartą wielką urodą, byłaby co najmniej sekretarzem stanu. A tak przeszła do historii z powodu wielkich, strasznych włosów.
5. Scarlett O'Hara po przejściach, czyli Mary Todd Lincoln (1818 - 1882)
6. Garnitur-gafa, czyli Amelia Bloomer (1818 - 1894)
7. Ciemność widzę, czyli królowa Wiktoria (1819 - 1901)
8. Dama przykryta serwetą, czyli Maria Klotylda Inez Moitessier (1821-1897)
A jednak kiedyś - nie tak znów dawno temu - było ładne, piękne wręcz. Zdaję sobie sprawę, że naszymi gustami rządzi minimalizm, wciąż jednak mnie zdumiewa, jak mało potrzeba czasu, by zmieniły się kanony piękna. Dzieli nas przepaść od naszych przodków sprzed ledwie stu pięćdziesięciu lat, dla których ta pani była ucieleśnieniem greckiego piękna. Sam Ingres tak sądził. On przecież zazwyczaj nie malował portretów, interesowały go tematy historyczne, a jednak zmienił zdanie, gdy zobaczył swoją modelkę. Dla niej zrobił wyjątek. Urzeczony urodą pani Moitessier, pracował nad portretem dwanaście (!) lat. Opłaciło się i jemu, i - zwłaszcza - jej. Poza swoją urodą nie zapisała się niczym szczególnym i jako żona bogatego bankiera przeszła do historii tylko dlatego, że pozowała do arcydzieła. Ale do historii dobrego smaku raczej nie przejdzie. Bo arcydzieło to czy nie, ona wygląda na nim jak kanapa.
9. Prawie jak syrena, czyli Florence Foster Jenkins (1868 - 1944)
Na koniec próbka jej boskiego głosu. Posłuchajcie, jak wspaniale masakruje Mozarta: