Wyobraź sobie leniwe popołudnie, kieliszek wina, który sączysz patrząc na stara lipę. Wokoło drewniane domy, cudowne rośliny. Gospodarz Krzysztof opowiada ciekawostki o okolicy.
Czas toczy się leniwie, nie słychać samochodów, śpiewają tylko ptaki. Wokół cudowna zieleń, piękny ogród. To nie bajka, jest takie miejsce.
Tu nie ma telewizji, a nocą niebo jest naprawdę czarne. Zamiast kosiarki chodzą dwa kuce. Po podwórzu biegają trzy dorodne wilki. Dwie suki i wilk - znajda sprzed kilku dni, któremu Celuchowie uratowali życie. Można przyjechać z własnym psem, bez dodatkowych opłat – to nie jest miejsce dla ludzi, którzy zwierząt nie lubią.
Krzysztof przynosi albumy, które wydali razem z Mają. Są zapalonymi fotografami przyrody, kochają etnografię, zbierają wiedzę o Puszczy Sandomierskiej, dawnych zwyczajach Lasowiaków. Opowiada niezwykłą historię kompotu z suszu, o ulanowskim centrum flisactwa.
Zdjęcia Mai
Siedzimy w otoczeniu pięknych, drewnianych zabudowań – dom gospodarz, zwany sztabem, domek pod wiewiórką, stodoła, zamieniona na oryginalne pokoje dla gości. Zanim jednak trafili tu pierwsi turyści musiało upłynąć wiele wody. Najpierw zaś była
niezwykła historia miłosna
- Znaliśmy się jak młodzi ludzie – wspomina Maja. - Potem on poszedł do wojska, zawodowo. Nasze drogi się rozeszły.
Znalazła go po 30 latach. W Związku Polskich Fotografików Przyrody.
- Chciałam mu zadać jedno pytanie -wspomina Maja. - Jakie, to już nie powiem. Spotkaliśmy się, zostaliśmy razem. Zamknęliśmy za sobą dawne życia.
Zawsze chcieli mieszkać na wsi. Wybrali Dąbrowicę koło Ulanowa, bo Krzysztof związany jest ze Stalową Wolą. Kupili w 2009 roku rozwaloną chałupę po zmarłym kilka lat wcześniej alkoholiku. Zaczęła się budowa.
Krzysztof wyciąga album z tych czasów. Jest tylko lipa i szkielet chałupy. Ale w 2012 roku mieszkali już w swoim drewnianym domu.
- Potem powstał domek myśliwski – mówi Krzysztof, zapalony myśliwy, szef miejscowego koła łowieckiego.- Śmiejemy się, że dlatego go zbudowaliśmy, bo Maja nie chciała oglądać moich trofeów. Coś jest na rzeczy no i był dom dla gości. Ale nam ciągle było mało.
Wystrój domku myśliwskiego
Chałupy są stare i oryginalne, ściągane z różnych stron Polski. Urządzone klimatycznie, z dbałością o każdy szczegół.
- Ale to agroturystka, nie pięciogwiazdkowy hotel – podkreśla Maja. - Nasz „luksus” ma inny wymiar. Ma być z sercem i z duchem tamtych czasów.
Dlatego jest domek pod wiewiórką w klimacie lat dwudziestych zeszłego stulecia, jest też chata zielarki, która dosłownie zapiera dech w piersiach.
Domek pod wiewiórką, a poniżej chata zielarki
- Bez wygód, jak było dawniej – dodaje Krzysztof. - Łazienka dla gości jest przy oberży. Ale mój znajomy profesor tylko tu mieszka.
Czas na agroturystykę
Dla gości z zewnątrz otworzyli się dopiero w 2017 roku.
- Między innymi z przyczyn ekonomicznych – nie ukrywa Maja. - Włożyliśmy w nasz skansen sporo pieniędzy, utrzymanie kosztuje. No ale też miło jest pokazać swoje dzieło światu.
Klimatyczna stodoła
Ona, raczej introwertyczka, pracuje jeszcze w firmie w Rzeszowie, zajmuje się wdrażaniem systemów informatycznych, „ustawianiem” biznesu od nowa. W Grenlandzie pełni funkcje organizacyjne, to jej zasługą jest piękny wystrój Od ludzi raczej stroni.
- Samotność mi nie ciąży – potwierdza. - Mąż za to uwielbia ludzi, nie będę mu robić konkurencji.
Krzysztof potwierdza słowa żony. Uwielbia przecież opowiadać, oprowadzać po włościach. W drugiej stodole, gdzie jest klub dla gości ma niebywałą wystawę sprzętu fotograficznego.
- Przecież to fajnie jest zobaczyć coś takiego, posłuchać różnych historii – dodaje. - Poza tym we mnie jest ogromna ciekawość ludzi. I muszę powiedzieć, że mamy szczęście – przyjeżdżają do nas bardzo fajne osoby.
Siedzimy przy stole pod oberżą. Tu jest kuchnia i jadalnia dla gości. Kuce się kręcą, psy też są w pobliżu.
Tak się jada w oberży
To miejsce ma w sobie magię, nie chce się odjeżdżać. Pytam gospodarzy, co ich zdaniem jest tak naprawdę w życiu ważne.
Maja i Krzysztof Celuchowie w strojach lasowiackich - archiwum prywatne
- Żeby było ciekawie -odpowiada Maja.
- Pogodne trwanie – stwierdza Krzysztof.
I właśnie taka jest Grenlanda – można w niej trwać pogodnie z ciekawością.
Magdalena Gorostiza
PS Właściciele nie chcą zdradzić skąd taka nazwa. Może macie jakieś sugestie?