Podobne artykuły:
Podczas zwiedzania Salamanki Dom z Muszlami to pozycja obowiązkowa. Dziś mieście się w nim biblioteka, na pierwszym piętrze zaś miał swoją wystawę japoński artysta Itaru Iwahasi.
Wystawa pod znamiennym tytułem „Kim jestem?” To mozaika ze zdjęć zrobionych w Hiszpanii, colage ludzkich figur i cieni. Itaru używał również zdjęć swojego cienia, część zdjėć zrobił w Salamance.
Zaintrygowana tytułem wystawy, zapytałam artystę, czy wie już, kim jest. Wdaliśmy się w dyskusję o tym, czy jesteśmy tym, co myślą o nas inni, czy też raczej, co myślimy na swój temat sami. Itaru mówił, że dla niego ważne są relacje z innymi ludźmi, nie wyobraża sobie życia w izolacji. W pewnej chwili zapytał, skąd jestem. Kiedy powiedziałam, że z Polski, ożywił się.
- Muszę tam pojechać, zobaczyć Auschwitz - powiedział. - spotkałem w Bostonie ludzi, którzy przeżyli obóz, opowiadali o goleniu głów, o tatuowaniu numerów na ręku, o swoich przeżyciach w obozie. Jak inny człowiek może zrobić coś takiego drugiemu człowiekowi? Te opowieści do dziś robią na mnie ogromne wrażenie.
Japończyk zaczął płakać. Patrzyłam zdumiona, kompletnie nie wiedząc jak się zachować. Myślę, że w jakiś sposób przywykliśmy do tego kawałka naszej historii i nie wywołuje on, przynajmniej u mnie, aż takich reakcji. A i Japończycy podczas wojny też wykazywali się wobec jeńców okrucieństwem. Tym bardziej zdumiona byłam reakcją Itaru.
Ale może to właśnie jest dusza artysty? To „coś” , ta wrażliwość, która sprawia, że ludzie tworzą niebywałe rzeczy. I pytają - Kim jestem? I zmuszają tym innych, by też pomyśleli o tym, choć przez chwilę...
Magdalena Gorostiza