- Funkcjonowaliśmy jak normalna, szczęśliwa i kochająca się rodzina: Mama, Tata i Nasz 17 miesięczny Oluś – wielka miłość i nasze oczko w głowie. Przed pierwszymi urodzinami naszego Synka podjęliśmy decyzję o powiększeniu naszej rodziny. Zawsze marzyliśmy o dwójce dzieci z niedużą różnicą wieku. Dzień, w którym dowiedzieliśmy się, że po raz kolejny zostaniemy rodzicami był jednym z najpiękniejszych dni w naszym życiu. Cieszyłam się bardzo, że test ciążowy, który wykonałam pokazał dwie kreski i mogę pochwalić się szczęśliwą nowiną mężowi. Nasze serca wypełniła ogromna radość i szczęście. Pojawiły się łzy wzruszenia – tak opisuje swoja historię Joanna Skrajnowska.
Niestety, tym razem los nie był łaskawy. Podczas badania USG okazało się, że Tymek nie ma połowy serduszka.
- Zdawałam sobie sprawę, co oznacza ten straszny skrót HLHS, bo nie tak dawno sama włączyłam się zbiórkę pieniężną na rzecz Marcinka z tą właśnie wadę serca, pochodzącego z moich rodzinnych stron. Bardzo współczułam tej rodzinie, przez co muszą przychodzić. Trzymałam kciuki i wierzyłam, że los się do nich jeszcze uśmiechnie i wszystko zakończy się happy endem. Nigdy jednak nie przypuszczałam, że i w naszej rodzinie przydarzy się podobna historia i że my również będziemy musieli walczyć o życie naszego dziecka – mówi Joanna. - 2 listopada byliśmy w Krakowie na konsultacji u prof. Malca. Analizując dokładnie wynik badania naszego dziecka powiedział, że operuje dzieci z tak poważnymi wadami serca. Przywrócił nam nadzieję na uratowanie naszego synka. Prof. Edward Malec to nasza ostatnia deska ratunku. Jest to wybitny polski kardiochirurg. Jako pierwszy przeprowadził w Polsce z sukcesem operację dziecka z wadą serca HLHS. Wcześniej, nie było szans na uratowanie tych dzieci. Posiada największą wiedzę i doświadczenie w tak poważnych przypadkach, jaki ma nasz Synek. Niestety operuje wyłącznie w Niemczech, a koszt operacji jest bardzo wysoki. Musimy uzbierać 340 000 zł, aby nasz Tymuś mógł przyjść na świat w Klinice w Munster w Niemczech i przejść pierwszą, najbardziej ryzykowną operację ratującą jego życie. Nasz synek ma nietypową postać HLHS i chcemy, aby trafił w jak najlepsze ręce. Ręce pana profesora i polskich kardiochirurgów, którzy razem osiągają najlepsze wyniki w leczeniu i przeprowadzaniu tak poważnych wad serca.
Termin wyjazdu do kliniki w Niemczech jest już uzgodniony. Joanna musi być tam na początku lutego, kilka tygodni przed przewidywanym porodem. Pierwsza operacja musi być zaraz po przyjściu na świat dziecka. Wtedy prof. Malec odtworzy brakującą komorę serca. Kolejny zabieg w wieku 5-6 miesięcy.
- I czeka nas kolejna zbiórka, około 200 tys zł, dla nas to ogromne pieniądze, choć ja poszłam do pracy zaraz po szkole średniej – wzdycha Joanna. - Ale święcie wierzę, że wszystko będzie dobrze. I stale się o to modlę. dzięki pomocy dobrych ludzi zebralismy już tyle pieniędzy! Bardzo wszystkim dziękuję!
Dlaczego nie chce operować synka w Polsce? Ba jak podkreśla, statystyki są nieubłagane. A w dodatku często jest tak, że później nie ma miejsc w szpitalu na kolejną operację.
- Tymek ma najbardziej skomplikowaną wadę serca, jaka można sobie wyobrazić – dodaje. - Każda matka walczyłaby więc o możliwość ratowania dziecka u najlepszego specjalisty.
Do końca zbiórki pozostało niewiele czasu. Rodzice Tymka apelują o pomoc. Możecie pomóc uratować maleńkiego chłopczyka. Pieniądze można wpłacać na Siepomaga.
Magdalena Gorostiza