Z moich doświadczeń wynika, że każda zmiana wychodzi na lepsze. Że należy podejmować własne decyzje, nie oglądając się na opinie innych. Oczywiście, mam tu na myśli takie decyzje, które nikogo bliskiego nie krzywdzą i dotyczą wyłącznie nas samych.
Kobiety jednak boją się. I to z reguły najczęściej... własnych mężów. Mam koleżanki, które marzą o tym, by spędzić choćby kilka dni same. Pojechać do spa, zrelaksowac sie, uciec od codziennych obowiązków. kiedy pytam, dlaczego tego nie robią, słyszę, że mąż poczułby się dotknięty, strzeliłby focha i nie byłoby żadnej przyjemności z wyjazdu. Podobnie rzecz się ma z wyjściami z przyjaciółkami, zakupami, skrzętnie ukrywanymi przed drugą połową, chęcią wzięcia udziału w zajęciach z zumby i całym dziesiątkiem innych pomysłów.
Mężowski foch ogranicza, strach przed dezaprobatą paraliżuje, lepiej zostać w domu. Dla tak zwanego świętego spokoju. Tyle, że lata płyną, a potem żal niewykorzystanych mozliwości.
Czy święty spokój jest cenniejszy od chęci realizowania swoich pasji? Czy rzeczywiście nie macie prawa do kilku dni samotności, szaleństwa zakupowego raz na kilka miesięcy, czy choćby spotkań z koleżankami?
Może więc czas zacząć zadbać o swoje potrzeby?
Magdalena Gorostiza