Trafiłam dziś w internecie przypadkiem na informację, że codziennie widzimy minimum 400 różnych reklam. Chodzi nie tylko o reklamy w TV, ale o zdjęcia foldery, bilboardy. Na większości z nich są kobiety – młode, piękne, z bujnym włosem i przede wszystkim szczupłe. Bez zmarszczek i sądząc po ich minach, również bez problemów. Nie taszczą wrzeszczących dzieci do żłobka, nie słuchają grymasów szefa, a potem nie muszą wysłuchiwać często głupich mężowskich uwag w domu. A my? My powinnyśmy być takie jak one – idealne, wypielęgnowane, zadowolone. W dodatku pracujące zawodowo z dobrym skutkiem, dbające o dzieci, o dom, o męża, podające na stół parujące domowe obiady i piekące ciasto według babcinych przepisów. I wiele z nas uznało, że można, ba nawet trzeba tego dokonać.
Zaczyna się od urody, od zmarszczek, od sylwetki. Cierpimy – jedne otwarcie, drugie skrycie, z powodu cellulitu, kilku zmarszczek, jakiejś jednej czy drugiej fałdy na brzuchu. Zaczyna się już w młodości, nad swoim wyglądem ubolewają coraz młodsze dziewczęta. Wpatrzone w kolorowe pisma, chcą być jak ich idolki. Idolki, wykreowane w fotoszopie.
Dlaczego nikt o tym nie mówi głośno, dlaczego kupujemy takie gazety? Dlaczego kobiety nie zaprotestują przeciwko zafałszowanemu wizerunkowi, a wręcz przeciwnie idą w jego kierunku? Poddają się różnego typu zabiegom, katują dietami, kupują za małe ubrania z myślą o tym, że przecież do nich schudną.
Dlaczego dałyśmy się wkręcić? Nie wystarczy, że szukając równości dodałyśmy sobie nowych zadań, nie oddając swoich obowiązków? Nie wystarczy, że większość z nas musi zadbać i o karierę zawodową i o mielone dla dzieci i męża? Czy naprawdę musiałyśmy jeszcze uwierzyć w to, że każda z nas musi być chuda i piękna?
Zapraszam do obejrzenia filmu Być kobietą idealną
oraz do lektury Kobietę ocenia się po jej ciele
Magdalena Gorostiza