Nadala uwielbiam osobiście i chylę głowę przed jego talentem. Ale pieniądze, które dziś zarabia się w zawodowym sporcie muszą przyprawiać o zawrót głowy i szczerze mówiąc, nie są w żaden sposób współmierne do możliwości innych ludzi. Kosmiczne kontrakty piłkarzy, jakieś niebotyczne pieniądze za kopanie piłki. Czy świat oby nie zwariował? Rozumiem, że ci ludzie dostarczają emocji i rozrywki milionom, ale ten rozdźwięk pomiędzy ich zarobkami a zarobkami „przeciętnego zjadacza chleba” wydaje się być jednak niczym nie uzasadniony. Cóż, jest to jednak i nasza w tym wina. Kreując ich na bohaterów czy wręcz bogów, dajemy przyzwolenie na to, by pojawiali się sponsorzy, bo sport to już przemysł – marki, produkty reklamowane przez bożyszcza mają kupować maluczcy, sądzący, że dzięki temu coś im kapnie z ich sławy...
Pewnie się tego nie da już zmienić i nie jest tak, że nie cenię wysiłku sportowców. Nie mniejszy często jednak wysiłek wkładają w swoją nawet bardziej pożyteczną pracę i inni. Więc chciałoby się, żeby za swoją płacę, mogli chociaż pasek do zegarka Nadala nabyć...
Magdalena Gorostiza