Kiedy byłam młoda, socjalistyczna propaganda opowiadała o kapitalistycznych krajach straszne rzeczy. Że panuje w nich straszna znieczulica, że ludzi nie obchodzi los innych,że każdy myśli wyłącznie o sobie. Że ludzie boją się pomagać, by nie być oskarżonymi o to, że zaszkodzili, że nawet przechodzący przypadkiem lekarz nie udzieli z tego powodu pierwszej pomocy. To przerażało i był to jeden z koronnych argumentów za życiem w „lepszym” systemie, w którym człowiek zważa na los drugiego człowieka.
Było w tym coś na rzeczy. Sąsiedzi się znali, wiedzieli dużo o sobie, spotykali się, rozmawiali, nie tylko zdawkowo o pogodzie. Ludzie interesowali się innymi ludźmi i patrzyli na to, co się dzieje.
Czy tęsknię za komuną? Pewnie, że nie tęsknie za wszystkimi jej aspektami. Za kolejkami, siermiężnością, szarością, która nas otaczała. Brak mi jednak tej ludzkiej uważności na los drugiego człowieka, tego zwykłego ciepła, które jednak wtedy było między ludźmi.
Nie będę się wdawać w socjologiczne wywody, co sprawiło, że ludzie nie są skłonni pomagać. Bezwzględnie jednak ten fakt napawa uzasadnionym lękiem. Powstaje coraz więcej eksperymentów socjologicznych, które obrazują to zjawisko. Zatykają z wrażenia, że tak można. Spokojnie stać o bok bitej, czy gwałconej kobiety. A jednak…
Czy coś z tym można zrobić? Nie wiem. Warto jednak sobie uświadomić, że ta bita kobieta może być naszą córką, siostrzenicą, koleżanką. Czy wtedy też nie zareagujemy? Czy chcielibyśmy, by nikt nie zareagował? Wątpię. Niemniej jednak warto to zobaczyć.
Magdalena Gorostiza
Zobaczcie eksperyment w windzie i w samochodzie.