Niejednokrotnie pisałam o tym, że powinnyśmy każdego dnia być wdzięczne – Bogu, losowi, szczęśliwej gwieździe. Adresat nie ma znaczenia, ważniejsze jest to, by czuć, że jest za co dziękować. Za to, że mamy gdzie mieszkać, jest co jeść, rodzina zdrowa, a jak chora – że nie jest choćby na przykład gorzej. Pisane to jedno, wdrażanie we własne życie, to już zadanie trudniejsze.
Do wczoraj. Poszłam na swój „ratujący życie” zastrzyk HTZ. W mojej przychodni wszystkie pielęgniarki są przemiłe i lubię chwilę z nimi pogawędzić. Jednak ta, która robiła mi zastrzyk wczoraj, była bardzo smutna. Opowiedziała mi pokrótce o tym, że ma poważne problemy ze zdrowiem, że nie za bardzo wie, jak ma teraz z tego wszystkiego wybrnąć. Młoda, ładna, szczupła, zgrabna. W oczach miał ogromy lęk i wielki smutek.
Pozornie wydawać by się mogło, że przecież jest w lepszej sytuacji ode mnie – kobiety po 50, dręczonej przez menopauzę. Kiedy jednak wysłuchałam jej historii ( nie czuję się upoważniona do zdradzania szczegółów - wybaczcie), poczułam wdzięczność do losu, że nie musiałam się zmagać z podobnymi problemami, że życie oszczędziło mi przynajmniej takich doświadczeń. Że kiedy byłam w jej wieku nie znałam podobnych dylematów.
Rano dostałam maila z prośbą o pomoc młodemu człowiekowi zmagającemu się z ciężką chorobą, przed chwilą nadszedł kolejny mail opisujący historię ciężko chorego dziecka.
Każda z nas ma na swoim koncie przykre doświadczenia, bo rzadko życie toczy się jak z płatka. Ale każda z nas ma również powody do wdzięczności. Jeśli je znajdziemy, życie będzie o wiele łatwiejsze.
Magdalena Gorostiza
Czytajcie, dlaczego warto być wdzięczną!